Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2022-06-18 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 570 |
cały bukiet wleksykowany pomiędzy akapity
grubaśnej księgi. na pierwszy rzut oka
— niewidoczny. po przyjrzeniu się —
jest. ale nie do odczytania
(coś tam schwycą przechodnie, niekiedy uda im się
złapać płytkie nacięcie, ćwierćnutę, skorupy filiżanki,
nadłamane piórko albo samogłoskę).
jednak moja kochana wie, jak patrzeć. potrafi,
czujna, niczym przestraszone zwierzątko, dostrzec,
co dokładnie jest ukryte w suchym spisie,
hasłach tak zwięzłych,
jakby wywarczał je pies samego Lakona, władcy Lakonii
na której stronie — płatki,
gdzie wije się pstrokata łodyga, a znowuż gdzie
rośnie kamień, od którego aż spuchną oczy.
boi się niektórych zdań, toksycznych znaczonek.
uważa na nie. w końcu — tyloma słowami można
określić jad, tak długo rozwadniać go śliną
(syndrom gotowanej żaby, co nie?)
że aż, pod koniec pierwszego tomu
wyda się całkiem dobry w smaku, słodkawy,
kolce — miękkie i prawie nie czuć,
jak wbijają się w gałkę oczną.
naczytana, bierze się za porządki.
pali w kominku miłosne maile,
nie bez żalu wrzuca całe garści serduszek,
GIFy z misiami, różowiaste emotki.
to niesie oczyszczenie. w ten sposób
tworzy się kolejny tom. pierwszy pełen
zupełnie czystych kartek.
ratings: perfect / excellent
a na stare lata wlecze
wózek pełen pordzewiałych delikwiatesów.
Co robi liryczna ona?
Robi.
Od samego rana
za starą miotłę