Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2012-03-05 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2184 |
W niedzielę wieczorem, po powrocie z domu poszedłem do kumpli. Jarek i Mariusz mieszkają razem już od trzech lat w niewielkim, akademickim pokoju. Ja zaczynam studia, więc mieszkam tu dopiero od pół roku. Mimo to już zdążyłem bardzo ich polubić. Pomogli mi odnaleźć się w nowym dla mnie, studenckim świecie. Zadziwiła mnie w nich szczególnie jedna rzecz. Byli niemal jak bracia, zawsze razem, jeden za drugiego wskoczył by w ogień. Mieć takiego przyjaciela to skarb. Pogadałem z nimi godzinkę i wróciłem do siebie, miałem jeszcze sporo nauki.
Następnego dnia po zajęciach postanowiłem zajść na chwilę do znajomych. Zapukałem, wszedłem i zamarłem.
Ich pokój wyglądał jak pobojowisko. Wszystkie półki i szafki były wywrócone do góry nogami.
Po środku pokoju stał Jarek i rozglądał się w osłupieniu.
- Co tu się stało? - zapytałem.
- Ukradli mi wszystkie pieniądze, jak wróciłem, to już tak tu było - bąknął - nie widziałeś Mariusza?
- Nie, dopiero wróciłem z zajęć - odparłem.
- Pogadamy później, na razie idź stąd i niczego nie dotykaj, wezwałem już policję - powiedział spokojnie.
Kiwnąłem tylko głową i wyszedłem.
- To już kolejna kradzież w tym miesiącu, co tu się dzieje? - pomyślałem.
Jakieś dwie godziny później do drzwi mojego pokoju zapukał funkcjonariusz policji.
-Dzień dobry, chciałbym zadać panu kilka pytań w sprawie kradzieży w pokoju 232 - zaczął bez ceregieli.
- Tak, proszę wejść, spotkałem już Jarka, co tam się właściwie stało? - odparłem.
- Próbujemy to ustalić, często pan bywa u kolegów?
- Codziennie, lubimy czasem pogadać.
- Rozumiem - zanotował coś w notesiku - czy podejrzewa pan kto mógł to zrobić?
- Nie, raczej nie - odpowiedziałem.
- W porządku - znów coś zanotował - zdejmujemy już odciski palców z miejsca przestępstwa, pańscy koledzy wpisali pana na listę osób, których odciski nie będą brane pod uwagę podczas śledztwa. Widzę, że panu ufają, więc i ja pana nie podejrzewam. Niech będzie pan spokojny, znajdziemy złodzieja - uśmiechnął się, uścisnął mi dłoń i wyszedł.
Było mi miło, że mi zaufali, nie spodziewałem się tego. Muszę im podziękować przy najbliższej okazji.
Wieczorem zaszedł do mnie Jarek.
- Skoczysz ze mną do sklepu?
- Pewnie - wziąłem kurtkę i wyszliśmy na miasto. Ruszyliśmy przez park do pobliskiego supermarketu.
- A gdzie Mariusz? - zapytałem
- Poszedł gdzieś z dziewczyną, szkoda że go nie widziałeś jak zobaczył pokój po kradzieży. Wrzeszczał, że znajdzie złodzieja, choćby miał go wykopać z pod ziemi. Dobry z niego kumpel.
- Jarek, wyłączyliście mnie ze śledztwa, dziękuje za zaufanie to miłe - wtrąciłem.
- W porządku, przecież wiem że byś nas nie okradł - uśmiechnął się i klepnął mnie po ramieniu. Szliśmy ścieżką przez park, gdy na jednej z ławek zobaczyliśmy Mariusza. Nie był on z dziewczyną, ale z jakimś starszym trochę mężczyzną.
Obok nich leżały dwie puste strzykawki. Mariusz patrzył nieprzytomnie, oczy miał jak pięciozłotówki.
- Ooo.. aniołki - powiedział i roześmiał się - a ja myślałem ze pójdę do piekła - dusił się ze śmiechu i pokazywał na nas palcem - szkoda że nie ma tu tego idioty Jarka, ciekawe co by powiedział...naiwniak. Tak łatwo dał się zrobić w balona, wystarczyło trochę nabałaganić w pokoju i tysiączek z jego portfela jest mój, a on nawet mnie nie podejrzewa! - wybuchnął śmiechem na całe gardło.
Byłem w szoku, a więc to on?! Nie mogłem uwierzyć, ale to jednak była prawda. Jarek był blady jak ściana, w oczach miał łzy. Nigdy nie zapomnę jego wyrazu twarzy w tamtej chwili.
ratings: good / excellent
Ponadto stwierdziłem cztery błędy interpunkcyjne, a mianowicie brak przecinków przed: "jak zobaczył", "że go nie widział", "że był", "że nie". W jednym przypadku brak spacji po myślniku.
Natomiast bardzo podoba mi się zawartość merytoryczna tekstu, jego budowa oraz przesłanie.
ratings: perfect / excellent
/"Republika", Grzegorz Ciechowski/