Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2024-03-13 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 273 |
Drewniany stelaż łóżka dźwigał kołdry i poduszki. Kapa elegancko zwieńczała efekt pieczołowitego ugładzania i wyrównywania piernatów. Haftowane poduszki opierały się o tkaną ścienną makatę. Pomiędzy poduszkami rozsiadała się, co rano, lalka. Kusiła białymi włosami i szklanymi oczami, które mrugały, kiedy brało się ją w ręce - rzadko. Była droga, więc należało szanować i uważać na te oczy, włosy i różową sukienkę.
Bawić się było więc można małym szmacianym jamnikiem (nieważne, że się zniszczy) - mały, brzydki, welwetowy i właściwie bez wartości. W dodatku prezent za wyrecytowany wierszyk w zakładzie produkującym pluszaki na eksport.
Piesek był na wyłączność i bez ograniczeń - na każde zawołanie, na wyciągnięcie dłoni. Można było głaskać go w nieskończoność, przytulać miękki welwet. Można było wyruszać na długie spacery w wyobraźnię - do lasu, do parku, nad rzekę... Opowiadać najbardziej niewiarygodne spośród niewiarygodnych, historie. Przeżywać przygody, odbywać podróże, kupować w sklepie setki drogich lalek i razem rozdawać je dzieciom.
A lalka? Lalka opierała się o poduszkę. Wciąż jak nowa. Wciąż droga i niedostępna.
A potem łóżko powędrowało na szmelc. A lalka? Utraciła z czasem majestat, w obliczu długonogich i wyemancypowamych Barbie, z kompletami ubrań na zmianę. Na okoliczności wszelkich wypraw - na bal, do lasu, w podróż dokoła świata, na plażę... Albo do zakładu produkującego przytulne pluszaki.
_______
* Wrzesień 2015
ratings: perfect / excellent
Wychowałem się wśród domowych kotów i psów, każde ich imię coś dla mnie znaczy, Nie zamieniłbym na żadną Barbie.