Go to commentsTachiony
Text 255 of 255 from volume: Mioklonie
Author
Genrepoetry
Formblank verse
Date added2024-05-23
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views194

jest dość nieprzyjemnie, wręcz ordynarnie pokacowo, 

klimat w pokoju schnie na wiór. siedzę na bezwódczu 

i czuję, jak przenikają mnie szybkopędne obrazy. 


na przykład taka wiewiórka, niemal do reszty 

wjeżdżona w asfalt. tylko ogon jako tako się ostał. 

i falowała ta martwa kita, poruszana pędem powietrza, 

gdy przetaczały się obok i nad nią, auta. 


znowu wizualizuje mi się dzieciństwo. zarazem 

chcę pełni dorosłości. takiej bez trzymanki i na chama. 


o, ludzie się schodzą. cali z powietrza. deszyfranci 

moich kolorowych wizyjek, niewidzialni przyjaciele, 

panie o małpich twarzach jak u Bukowskiego, 

prawilne ziomeczki w szmizjerkach. 


parytety – do parteru! niech tylko ksobne się liczy, 

dreszcz leci z absurdalnie wielką prędkością 

przez trawione gorącem ciała. 


musi być agresywniej i z głębi, jakby markiz de Sade, 

siedząc na plecach Walaszka, pisał scenariusz nowego 

odcinka Matysiaków!  abyśmy wydobyli z wnętrz 

całe pokłady pozornie niespajalnego, cisnęli sobie 

w twarze bryłkami tego urobku! 


parę złych wiadomości: dziecko zaczęło rosnąć 

w oku naszej wspólnej koleżanki. trzeba je wybrać, 

ranę przemyć tequilą lub octem. jeden z kumpli 

wspominał coś o zdolności kredytowej, 

WIBOR-ze. no i się doigrał. 


musimy mu przyszyć do głowy kolorową 

czapeczkę ze śmigiełkiem (widziałem takie 

u dzieciaków na amerykańskich filmach) 

i zamknąć gnojka w jednoosobowej kapsule 

(nie wiem, skąd wziąć! może zrobimy z toi-toia!), 

aby posiedział sam ze sobą, 

nauczył się szczeniackiego egocentryzmu. 


a tak poważnie: nic nie trzeba. kruszą się ściany, 

pęka strop tej dyskoteki. nawet mżawka podeschła. 

ostatnie strugi, ciurkotliwie ściekające z fal 

eternitu, niosą powtarzający się obraz: 

ja mozolący się nad listem, który zamierzam 

wrzucić do butelki. i cisnąć nią 

w rozkołysaną przestrzeń. 


ja pochylony nad kartką, o głowie rozpłaszczanej 

przez zwały piachu nasuwające się na skronie.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media