Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2025-02-06 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 36 |
![](/img/grad_line1.gif)
(fragment wspomnień z prawie już ukończonej nowej książki)
Któregoś przedpołudnia uzupełniałem dokumentację, kiedy do pokoiku weszła sprzątaczka, pani Lusia.
– Panie kierowniku – wydyszała, szybko oddychając, jakby dopiero co ukończyła bieg z przeszkodami. Odetchnęła i powtórzyła: – Panie kierowniku, a w ubikacji dla chłopców coś na pana napisali! Zaraz to spróbuję wymazać, ale pomyślałam, może pan chce zobaczyć? Bo to na pana!
– Na mnie? Tak? – Odłożyłem papiery. – A to ciekawe. Przez tyle lat nic nie było… Dobrze pani zrobiła. Idziemy zobaczyć.
Weszliśmy do toalet chłopców na drugim piętrze. Sprzątaczka otworzyła drzwi jednej z kabin WC. Na ich wewnętrznej stronie widniał wierszyk, napisany czarnym flamastrem:
Polska dla Polaków.
Ziemia dla ziemniaków.
Ukraina dla Br(...)wskiego.
Rymowanka była napisana starannie dużymi literami, w równych linijkach; widać że autor nie śpieszył się z opuszczeniem kabiny i poświęcił kilka minut na wucetową twórczość. „Ho, ho, wierszyk o mnie i nawet nie jest napisane „dla Br(...)ka”, tylko pełnym nazwiskiem – odruchowo się uśmiechnąłem. – Nie ma w nim nic złego, a nawet przeciwnie. Całą Ukrainę ktoś chce mnie podarować”.
– Pani Lusiu, wie pani co – zwróciłem się do sprzątaczki – wierszyk nie jest obraźliwy, jak wpierw przypuszczałem. Proszę na razie zostawić. Wychowawcom sam powiem. Zobaczymy, czy ktoś coś dopisze. Czasem można się z tego więcej dowiedzieć niż z rozmów. Jeśli coś się jeszcze pojawi, proszę mnie powiadomić. Jeśli nie, to po tygodniu, dwóch może pani wymazać.
Kilkunastodniowe wyczekiwanie nie przyniosło efektu. Żaden z chłopców nic nie dopisał; wierszyk nie został nawet pomazany bazgrołami. Po dwóch tygodniach zniknął więc z drzwi kabiny, a ja zapomniałem o tej miłej dla mnie, bądź co bądź, rymowance.
* * *
Po kilku latach spotkałem w mieście byłego uczestnika stacjonarnego. Nawet się ucieszył i zaprosił mnie do lokalu na piwo. Powspominaliśmy dawne czasy. Nagle z głębokiej pamięci ujawnił się „utwór z kibelka”.
– Słuchaj, tak mi się coś przypomniało, ale nie wiem, czy mieszkałeś w tym czasie w internacie. – Popiłem łyk piwa. – Kiedyś pojawił się tam o mnie wierszyk w toalecie chłopaków. Nawet, o dziwo, przyjemny. Ktoś z was darowywał mi całą Ukrainę. Trochę mnie nurtowało, kto to taki hojny, ale później zapomniałem.
– Ten „Ziemia dla ziemniaków?” – Zaśmiał się. – Jakżeby nie, pamiętam. Kto napisał, nie wiem, ale cały internat znał go na pamięć. Ale jaką Ukrainę? – Spojrzał na mnie, zdziwiony.
– No, jak to, jaką? –Teraz ja się zdziwiłem. – Przecież było napisane Ukraina dla Br(...)wskiego.
– Coo, jak?! – Wytrzeszczył oczy i od razu wybuchnął śmiechem. – Jaka Ukraina?! Panie kierowniku, pan zawsze przyjeżdżał do internatu na rowerze. Wielu z chłopaków było ze wsi, a tam Ukraina, no taki rower – zaakcentował – nazwa jego, był bardzo popularny, bo wytrzymały. Mówili, że chłop weźmie na bagażnik worek ziemniaków, babę na ramę i pojedzie. No to i ktoś napisał, że dla pana taki rower daje. Jakby się pański zepsuł, bo delikatny. – Ponownie się roześmiał.
Teraz ja się głośno zaśmiałem. `No, ładny numer, a ja się wtedy tak cieszyłem, że chłopcy kawał ziemi chcieli mi podarować…`.
– Kurde, niepotrzebnie się spytałem. – Pokręciłem głową. – A już czułem się właścicielem całej Ukrainy. Wolałbym dalej tkwić w błędzie. Chociaż mój złoty passat wygląda na delikatny, ale też jest wytrzymały. Całe toboły na nim woziłem na wczasy pod namiotem. Szkoda mi tej Ukrainy, do dziś ją miałem i teraz utraciłem. – Uśmiechnąłem się ponownie.
* * *
…Niezmiennie żałuję, że ten były wychowanek wyprowadził mnie wtedy z błędu.