Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2013-02-07 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 2621 |
Lakmus 2
Kształty są nieczułe. Kształty roztapiają się w odmianach dotyku.
Każda litera chwyta kurczowo najmniejsze drgnięcie atomu.
Kształty na opuszkach, nie wyznaczają choćby najmniejszego pojmowania horyzontu,
nie wyznaczają już granic dla każdego ( nawet najdalszego ) horyzontu.
Rysują jedynie dla atomów najkrótsze trasy ucieczek, do każdej cząstki elementarnej,
do miejsc, gdzie łatwiej rwać pozorne światło na same strzępy.
Kształty – najmniejsze okruchy „prosto do gardła”. Ciekną po ścianie
z czerni, pokrzywione od wydłubywania cienia, z cienia wydłubane.
Schną na wiór. Nie zapłodnią nowego języka. Cedzą się po skroniach, przez skronie.
Oto dotykanie skroni. Kształty badają każdy stan stały i jego strukturę,
choć przecież nie potrafią zapłodnić widzenia.
Woda wypełnia się dotykaniem, wydziera z siebie łatę dla szkła.
Przez szkło penetruje kształty.
Panie Braille, dłoń potrafi zdławić delikatną taflę dotyku
i w szczególny sposób schować w siebie przerażenie.
Widzenie kształtów, jego ostrość, wytarta o mowę ciała. Szkło w linii szczęścia,
której nigdy dla mnie nie wytnie. Niewidome gardła,
słabość gotowa na zakręt zbyt ostrej krwi.
A palce jak Chimery – przełykają światło w ciemności.
Bardziej oporne od narządów mowy –
taniec języka ze szkła, mocny jak miażdżyca.
Dlatego zgadzam się na to, co nieświadome,
chociaż coraz świeższe w wybaczaniu.
Zabraniam ufać,
że zgadzam się na nieświadomy odlot,
na świadomy dotyk -
mój papierek lakmusowy.