Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2013-02-17 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2860 |
O – czy – mi – tu
Trzeba było utłuc go już wcześniej, jak to się powszechnie określa „zawczasu” , lecz on nadal jedynie naigrywał się z moich raczej mizernych prób zaśnięcia, mając zupełnie gdzieś mój spokój i niemal zmusił mnie do ponownego otwarcia oczu. Jego pisk, który od dziesięciu minut dochodził zza uchylonej klepki podłogowej powoli zaczął sam stawać na chybotliwym wysokim C, w dodatku tak rozpaczliwie rozsadzającym wnętrze mojej czaszki, że zacząłem mieć nieodpartą ochotę wdać się z nim w głęboką dysputę na temat oszczędności w używaniu tonacji.
Ukrył się, jak zwykle zresztą, pod podłogową deską, jedyną, jaka tu jeszcze była. Domyślałem się również jak musi mieć mi za złe położenie świeżego lakieru i niemal nieskazitelnej gładzi tynkowej na ścianach i suficie, bowiem od pewnego czasu kaszlał spazmatyczne.
- Czego ? – burknąłem pod nosem, zły niczym naturysta, napotykający na dużej łące jedyną kępę pokrzyw.
Głos, przez niektórych filozofów zwany wewnętrznym, zaświstał znajomo, jednocześnie znacznie obniżając wysokość dźwięku, lecz do konkretnej konwersacji nie zdradzał zupełnie jakiegokolwiek przekonania. Pomimo to postanowiłem w jakiś sposób się z nim porozumieć, choć płaszczyzna odniesienia mojej pozycji horyzontalnej i jego, niegodnego jakiegokolwiek pozazdroszczenia tkwienia pomiędzy listwą podłogową a piątą klepką w trzecim rzędzie, nijak się miała do faktu ewentualnego pomiędzy nami konsensusu czy choćby nici porozumienia. Jak dotąd specjalizowaliśmy się bowiem w wyrazach ubolewania dla samych siebie, niczym rząd wielkiego mocarstwa dla kraju czwartego świata.
- No, gadaj !
- Nie będę. Miałeś rozmyślać a nie spać. – szepnął wreszcie, kiedy ja przeświadczony, że już się do nie odezwie zamierzałem właśnie oddać się w słodkie ramiona Morfeusza ( niezwykle mi zresztą w tej chwili potrzebne z uwagi na wciąż rosnącą ilość gumy arabskiej pod pokładem tonącego Tytanika moich powiek ).
- Nie ma już o czym ! – próbowałem zbyć go zdawkową odpowiedzią, zapominając niestety w tym momencie o jego szczególnej przenikliwości i wręcz niespotykanej bystrości umysłu.
- Jeżeli tylko będziesz tego chciał temat zawsze się jakoś wygramoli, nawet spod takiej zbutwiałej deski podłogowej, jak ta tutaj.
( Przed oczami pojawiła się na chwilę wizja małej, owłosionej dłoni, pokazującej palcem wskazującym szczególnie zbutwiały kawałek drewna ).
- Nie mitologizuj. Przecież temat nie ma aż takiej siły przebicia.
- Skoro tak uważasz, to w jaki racjonalny sposób wytłumaczysz moją obecność w tym zapomnianym przez Boga i innych ludzi miejscu ?
- A, to już jest jedynie twoje zmartwienie. – odezwałem się głosem szorstkim, a jednocześnie nie znoszącym jakiejkolwiek formy sprzeciwu z jego strony, ale, będąc ze swej natury osobowością wybitnie ugodową, zdawałem sobie sprawę z moich raczej bezowocnych wysiłków.
- Ja siebie i ciebie tu nie zapraszałem. – starał się być równie szorstki w tej wypowiedzi jak ja. – Próbujemy grać „twardziela” ? Ależ proszę uprzejmie. Tylko jak ty, mój biedaku, zagrasz do samego końca tę rolę beze mnie ?
- Postaram się poradzić sobie bez twojej wyjątkowo upierdliwej pomocy, mój zakorzeniony w przeświadczeniu o własnej nieomylności przyjacielu !
Przez dłuższą chwilę milczał, co odebrałem jako przygotowanie wywodu na mój niewątpliwy atak, poczym odezwał się do mnie tonem urzędnika, tłumaczącego nam niemożność wystawienia dokumentu tożsamości ze względu na brak trzech zdjęć legitymacyjnych z lewym uchem oraz podpisu czternastu żyrantów:
- A ty nie żyjesz wewnątrz takiej przegniłej klepki, w dodatku piątej w trzecim rzędzie od lewej ściany rozpoczynającej twoją ulicę ?
Nagle, z przerażającą ostrością zdałem sobie sprawę, że „pan wewnętrzny” ma jednak absolutną rację. Postanowiłem jednak nie dać mu żadnej satysfakcji i nie dałem tego po sobie poznać. Ale rację z pewnością miał, w dodatku absolutną. I bez jakiegokolwiek jego udziału nie mogłem zagrać do końca głównej roli w tym wyświechtanym spektaklu.
- Pozostawiam panu wybór broni. Sekundantów przyślę o godzinie siedemnastej. Jednocześnie oznajmiam, że jakiejkolwiek formy przeprosin lub formy zadośćuczynienia z pańskiej strony nie przyjmuję.
- Niech i tak będzie. Proponuję pojedynek na wypaczone klepki od strony schodów. Resztę ustalą sekundanci.
Zastrzeliłem go nazajutrz, mniej więcej o godzinie ósmej rano. Od tego czasu przestał mnie nękać nadmiar gumy arabskiej i czym prędzej pozbyłem się z domu wszelkiej maści klepek podłogowych, zamieniając je na wykładziny PCV.
Ostrzegano mnie wyraźnie, że z jakąkolwiek bronią nie ma żartów.
Tylko pod powiekami coraz częściej palec wskazujący małej, owłosionej dłoni wskazywał coraz bardziej zbutwiałą boazerię.
ratings: perfect / very good
ratings: good / very good
2 zdanie: mojej;
Obydwa zdania wielokrotnie złożone (tylko dwa, ale aż w ilości 7 wersów), co na wstępie utrudnić może czytelnikowi zorientowanie się o co tutaj chodzi.
3 zdanie: Zmieniłabym "była" na "pozostała";
5 zdanie: niepotrzebna spacja pomiędzy wyrazem, a znakiem zapytania;
6 zdanie: "listwą podłogową (brak przecinka) a piątą klepką";
8 zdanie: zbędna spacja przed wykrzyknikiem;
9 zdanie: "rozmyślać (brak przecinka) a spać";
itd.
W ostatnim zdaniu: "coraz" dwa razy.
Ponad to, nie rozumiem dlaczego pan zamykając zdanie przed kropką nie stawia niepotrzebnej spacji natomiast przed pytajnikami i wykrzyknikami tę spację pan stosuje?
Merytorycznie nie mam zastrzeżeń, ale proponowałabym spróbować krótszej konstrukcji zdań.
Z powyższych powodów waham się, co do oceny tekstu.