Text 18 of 27 from volume: Pułapka na przetrwanie
Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2013-03-15 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 2862 |
Skrawek matrycy
Miałem kiedyś takie słońce w łóżku -
ciężko stąpało po pierzynie,
zdyszane od gorąca.
Wyprowadziłem je na szczyt nienawiści,
gdzie stopy nagiej kobiety nie sięgają zenitu,
znają jedynie biel prześcieradła.
Monotonne skrawanie -
samotna wypowiedź z wnętrza
jeszcze umie grzać bezpańskie psy, trzymać się pierzyny,
mordować pod włos kobietę; znam jej gorycz,
“kocham cię`
i coraz więcej do płukania gardła.
Wyciskam w takie „kocham” moje ciało jak cierpką cytrynę,
rozważniej przedzieram się po łóżku,
moja kręta mądrość nienawidzi tej kobiety coraz bardziej-
mężczyzna po fakcie (niczym bezpański pies)
wciska sobie w dłoń szklankę wódki,
swój skrót dla trajektorii ucieczki.
Jednej nocy „poezja życia” zarzygana na śmierć
i udawany wzwód.
On -
po
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
ratings: perfect / excellent
nudną nienawistnie bo nawet najgorętsza
namiętność wymęczy niczym kanikuła
skwarnym uściskiem i suchym pocałunkiem
powlekając oczy niebiańskim odblaskiem jak
niebieską bywa emalia swojskich miraży
nie najgłębszych uczuć pod miłosny wieczór
wciąż upalny kiedy drażnią terkoczące
pasikoniki ale pieści chłodny dotyk wody
i mydło zielnym zapachem cytrynowej trawy