Przejdź do komentarzySkrawek matrycy
Tekst 18 z 27 ze zbioru: Pułapka na przetrwanie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2013-03-15
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2851

Skrawek matrycy




Miałem kiedyś takie słońce w łóżku  -

ciężko stąpało po pierzynie,

zdyszane od gorąca.


Wyprowadziłem je na szczyt nienawiści,

gdzie stopy nagiej kobiety nie sięgają zenitu,

znają jedynie biel prześcieradła.


Monotonne skrawanie -

samotna wypowiedź z wnętrza

jeszcze umie grzać bezpańskie psy, trzymać się pierzyny,

mordować pod włos kobietę; znam jej gorycz,

“kocham cię`

i coraz więcej do płukania gardła.


Wyciskam w takie „kocham” moje ciało jak cierpką cytrynę,

rozważniej przedzieram się po łóżku,

moja kręta mądrość nienawidzi tej kobiety coraz bardziej-

mężczyzna po fakcie (niczym bezpański pies)

wciska sobie w dłoń szklankę wódki,

swój skrót dla trajektorii ucieczki.


Jednej nocy „poezja życia” zarzygana na śmierć

i udawany wzwód.


On -



po


  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
W sumie smutny związek.
avatar
W tym wierszu, który moim zdaniem mógłby być z powodzeniem przekształcony w małą prozę ująłeś, w poetycko nierówne kaskady słów, nieźle znaną i przez wielu doświadczaną, rzeczywistość związku mężczyzny i kobiety. Rzeczywistość chyba nie tak rzadką, w zasadzie przez większość wstydliwie przemilczaną.
avatar
Prawdą iż przesyt w rutynę się zamienia
nudną nienawistnie bo nawet najgorętsza
namiętność wymęczy niczym kanikuła
skwarnym uściskiem i suchym pocałunkiem

powlekając oczy niebiańskim odblaskiem jak
niebieską bywa emalia swojskich miraży
nie najgłębszych uczuć pod miłosny wieczór

wciąż upalny kiedy drażnią terkoczące
pasikoniki ale pieści chłodny dotyk wody
i mydło zielnym zapachem cytrynowej trawy
© 2010-2016 by Creative Media
×