Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2014-10-09 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2622 |
BRAMA – EPILOG
Prawdę mówiąc, można by opowiadać o tym wszystkim bez końca, ponieważ, jak wiadomo istota rzeczy tkwi w szczegółach. Gdyby zebrać je razem, może wyklarowałby się z tego jakiś sensowny obraz. Jednak, jak powiedział znakomity pisarz Joseph Conrad: „Najbardziej egzotyczną dżunglą jest psychika ludzka”. Ten sam pisarz stwierdził również, że „Nie ma dwóch mężczyzn, którzy byliby tępi w jeden i ten sam sposób”. Szkoda, że więcej uwagi nie poświęcił kobietom.
Myślę, że najlepszym określeniem na to jest słowo: chaos. Z wyjątkiem nielicznych, nikt nie wiedział o co chodzi, chociaż jedni byli „za” a inni „przeciw”. Pletli bajdy, przeszkadzali sobie wzajemnie, włazili z kopytami w cudze życie, udając, że nic ich to nie obchodzi. Robili rzeczy, do których nie mieli prawa, uważając, że prawo mają.
Jedna z naszych sąsiadek, może niezbyt inteligentna ale za to sprytna kobieta, nagle drugiej odkryła w sekrecie, że „po cichutku bzy, bzy, bzy i nikt nie będzie wiedział”. Problem okazał się jednak bardziej złożony - ale to temat na inną historię.
O wielu sprawach rozmawiało się przy pomocy dowcipów. Żeby jednak pojąć dowcip, trzeba było dobrze znać problem i całą jego otoczkę. Nie tylko dla dzieci, ale również dla młodzieży niektóre rzeczy były zupełnie niepojęte. Powtarzali automatycznie to, co usłyszeli od dorosłych, jakby licząc, że nagle doznają olśnienia i ukryty sens sam się ujawni. Dotyczyło to nie tylko anegdot. Tajemnicze były również dowcipne sformułowania. Jedno z nich po dziś dzień intryguje mnie.
Inteligentni dorośli często z upodobaniem powtarzali, że mieszkamy na Zatybrzu, gdzie rządzi pijus dziewiąty. Mniej inteligentni patrzyli na nich z niechęcią i z brakiem zrozumienia. Jeśli chodzi o mnie, to próbowałam znaleźć bliższe wyjaśnienie. Co do tego, że rządzą pijusy nie maiłam wątpliwości. Jeśli idzie o Zatybrze - sprawa szybko została rozwiązana. Jest to dzielnica Rzymu położona po drugiej stronie Tybru. Nasze miasto dzieli tor kolejowy, który przecina je jak rzeka – była to więc zabawna gra słów. Skoro jednak Rzym, to może nie pijus ale Pius?.. Poszukałam informacji o Piusie IX.
Dowiedziałam się różnych rzeczy. Na papieża został wybrany w roku 1846, a więc dwa lata przed Wiosną Ludów. Jako kardynał uchodził za liberała. Mówiono nawet, że w rodzinie Mastai Feretti, z której pochodził, nawet koty są liberałami. Zrobił wiele rzeczy - między innymi wydał zgodę na zbudowanie kolei żelaznej na terenie Państwa Kościelnego. Ta wiadomość ucieszyła mnie. Wreszcie zrozumiałam, że w powtarzanym powiedzonku jest coś więcej niż zabawna gra słów.
Pius IX spowodował też uznanie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Marii Panny. Mhmm... Tu miłam już więcej kłopotów ze zrozumieniem, chociaż coś w tym było. Jak już w którejś historii wspomniałam, nasz dom nachodziły różne osoby – niekiedy zupełnie o to nieproszone. Jedna z nich – prosta, napastliwa i, co tu owijać w bawełnę, ordynarna kobieta nagle zaczęła domagać się od mojej matki, by ta rozwiesiła po ścianach „święte obrazy”. Miała, oczywiście namyśli malarstwo sakralne. Trudno było zrozumieć do czego ma to służyć, więc matka wzruszyła tylko ramionami. I tak mieliśmy za dużo różnych malunków na ścianach. Z Piusem IX
miało to o tyle coś wspólnego, że jako papież stał się on niebywałym konserwatystą.
W 1864 roku wydał encyklikę Quanta cura, w której potępił rozdział Kościoła od państwa, jak też wolność sumienia, prasy i laickie nauczanie. Pani Szkowska, która nas odwiedziła, była zdecydowanie tego samego zdania. Z zawodu sprzątaczka, dobrze wiedziała jak powinien być świat poukładany. Co do encykliki Quanta cura, dołączony był do niej Syllabus, w którym papież zawarł 80 błędnych tez, doktryn i idei. Znalazł się tam między innymi modernizm. Panią Szkowską wyraźnie raziły nasze świeckie obrazy.
W Syllabusie znalazły się jeszcze oprócz innych rzeczy: socjalizm, racjonalizm / nauka nie może stać ponad a nawet na równi z religią / i fałszywy ekumenizm. Pius IX wpadł też na pomysł, by zwołać I Sobór Watykański. W lipcu 1870 roku ogłosił on dogmat o nieomylności papieża w sprawach religijnych i moralnych. Trzeba przyznać, że bardzo przyzwoicie odniósł się do sprawy Polaków prześladowanych przez Rosję po Powstaniu Styczniowym.
I w tym momencie przyszło mi do głowy, że pani Szkowska nie przyszła do nas z własnej inicjatywy. Ktoś musiał przysłać ją. Był to pewnie jakiś pijus lub Pius,który u nas rządził i wysłał ją osobiście albo też przez swoich pośredników.
Zaczęłam zastanawiać się kto mieszka na naszej ulicy pod dziewiątką? Mieszkań było tam niewiele. W jednym z nich często zmieniali się lokatorzy, więc chyba nie wchodziło w grę. Na samej górze mieszkał pijus, ale nie wyglądał na takiego, który mógłby nami rządzić. Kobieta mieszkająca poniżej też chyba nie wchodziła w grę... Pozostawały dwa mieszkania. Z nazwiska najbardziej pasował człowiek, który nazywał się Gromkiewicz czy Gromkowicz?.. Albo jakoś tak... Kojarzył się z burzą, piorunami, błyskawicami i w ogóle z gromem z jasnego nieba. Chodził posępny jak chmura gradowa. Nie był zbyt rozmowny ani towarzyski. Jednak na Piusa IX też mi nie pasował. Zostawiłam więc tę sprawę w spokoju, tym bardziej, że dowcipne powiedzonko powtarzano coraz rzadziej i zaczęło stopniowo zanikać.
Przypomniało mi się ono, gdy po raz kolejny byłam w Rzymie. Mieszkałam wtedy w kąpielisku pod Rzymem i do miasta mogłam dojechać kolejką. Skusiło mnie, żeby wysiąść na Zatybrzu i sprawdzić czy jest tam coś interesującego? Od stacji przedostałam się nad Tybr.
Po jednej stronie ciągnęły się w prostej linii domy stojące szeregiem, po drugiej zaś, za jezdnią biegł wzdłuż rzeki mur. Osłaniał on widok na rzekę tak, że trzeba było wspiąć się na palce, żeby wyjrzeć znad niego. W dole wysokiego i stromego jaru płynęła seledynowa woda. Widać też było na drugim brzegu bulwar na zboczu wzgórza. Po mojej stronie był wąski, położony wysoko chodnik przy murze, odgrodzony od jezdni szpalerem drzew i uzupełniony betonowym paskiem służącym za stopień ułatwiający wejście na niego.
Skoro znalazłam się tutaj, nie pozostawało mi nic innego, niż iść wzdłuż muru do najbliższego mostu. Po drugiej stronie rzeki miasto zdawało się ciekawsze. Liczyłam na to, że zobaczę coś, czego nie oczekiwałam. I rzeczywiście...
Idąc tak, natknęłam się nagle na dziwną bramę w murze, przez którą nie ma wyjścia. Przypominała ona wielkie, kwadratowe drzwi z czerwonej cegły. Miały nawet swoją futrynę. Na górze widniała tablica upamiętniająca pontyfikat Piusa IX. W dole umieszczona była głowa lwa, któremu z pyska płynął strumień wody do kamiennej prostokątnej misy. Przed stojącą na krótkich nóżkach, jak mała wanienka misą znajdował się odpływ z kratą. Stało na niej srebrne blaszane wiaderko.
Przypomniały mi się nagle największe drzwi w moim mieszkaniu. Kiedy byłam w wieku przedszkolnym, wieszano w nich drewnianą, łączoną sznurami huśtawkę. Drzwi były podobne do tych tutaj, tylko mniejsze. Za plecami miałam ścianę wąskiego przedpokoju. Trzeba było uważać, żeby zbyt mocno nie bujać się. Na szczęście szeroka futryna w odpowiednim momencie skracała sznurki.
Wyciągnęłam rękę do wody płynącej z pyska lwa. Chociaż nie wzięłam jej do ust, mimo tego poczułam w nich nagle ostry, słony smak. Znowu przyszedł mi do głowy Joseph Conrad i jego myśl, że: „Z naprawdę wielkich, posiadamy tylko jednego wroga – czas”. Tę bardziej skomplikowaną, którą dopiero teraz mogę zacytować, odtworzyłam sobie w przybliżonym kształcie: „W sądach, jakie wydajemy o ludziach, trzeba zawsze pozostawić pewien margines, na to, co niewytłumaczalne w tym świecie, gdzie żadne wytłumaczenie nie jest ostateczne. Nie powinno się nigdy nikogo lekkomyślnie potępiać za to, że zdradził swoją wiarę... Pozory mylą.”.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre