Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2011-07-02 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2923 |
Gdy zmrok ucieknie w popłochu przed zdecydowanie nadciągającym brzaskiem i jasność poranka zastąpi już nocne ciemności, Pan Piksel otwiera pomału oczy i ziewając, ospale loguje się do systemu. Kiedy pierwsze kilobajty przetwarzanych danych dostaną się do krwiobiegu, a blask monitora zaświeci szczęśliwie w jego twarz, Pan Piksel jest gotów poczłapać do kuchni, by nastawić wodę na upragnioną kawę, niezbędny dodatek do codziennej, uroczystej ceremonii otwarcia. Zainstalowawszy się z kubkiem na stanowisku, rozpoczyna przegląd najnowszych wiadomości. Śmiałymi kliknięciami kontroluje nocną aktywność bliższych i dalszych znajomych, śledząc ich poczynania w nieograniczonej cyberprzestrzeni. Opatrzy stosownym komentarzem nowe zdjęcia, ustosunkuje się do ustawionych w przypływie bliżej niezrozumiałego impulsu wyznań, wyrażonych emocji, wklejonych cytatów oraz podanych linków, celnie porównując nowinki napływające od ludzi z całego świata z własną sytuacją społeczną, zawodową i towarzyską, lekko zmodyfikowaną i wzbogaconą na potrzeby cyfrowej prezentacji. Skontrolowany użytkownik zostaje odhaczony na liście i Pan Piksel natychmiast przechodzi do innego, cierpliwie czekając na jego reakcję, dzięki której w inteligentny sposób nawiąże publiczny dialog o błahostkach, będący de facto kolejną odsłoną wysyłanej do wszystkich, perfekcyjnie zakamuflowanej indoktrynacji w zakresie jego – Pana Piksela niesamowitości oraz wybitnych, towarzyszących mu przeżyć i dokonań. Proces ten trwa najczęściej do momentu, gdy mózg otrzyma e-mail od żołądka w sprawie niewykorzystanej powierzchni trawiennej i zmusi Pana Piksela do powtórnego poczłapania do kuchni celem ściągnięcia z lodówki kilku produktów żywnościowych. Instalacja produktów odbywa się już na stanowisku, gdzie łącząc przyjemne z pożytecznym i zaspokajając nieznośne potrzeby organizmu, śledzi Pan Piksel losy swych filmowych bądź serialowych ulubieńców, płacząc, bojąc się lub ze śmiechu rycząc wniebogłosy.
Następna część dnia, pomijając drobne kwestie związane z utrzymywaniem higieny osobistej oraz wypełnianiem innych pomniejszych obowiązków, jeżeli takowe akurat istnieją, upływa Panu Pikselowi na sieciowych wędrówkach, internetowych przygodach oraz dokonywaniu prawdziwych cybernetycznych eksploracji. Zgłębia on niezgłębione, poznaje dotychczas nieznane i ogląda cuda, które wypełniając mijające godziny, wirtuozersko zabijają czas i przynoszą garść pilnych informacji o poczynaniach znajomych, śpiesznie przekazujących światu cząstkę własnej, twórczej osobowości. Weryfikuje Pan Piksel napływające dane i skrupulatnie układa swój dobrze przemyślany plan działania. Kiedy już wszystkie istotne sytuacje, które danego dnia pojawiły się na portalach społecznościowych, w opisach komunikatorów, postach, notkach, komentarzach, wiadomościach oraz mailach, zostały zebrane i odnotowane, następuje cyfrowy kontratak bezlitośnie eliminujący niezdarnie próbującą swych sił konkurencję. Kumuluje Pan Piksel zasłyszane, podejrzane, przeczytane lub w inny sposób podkradzione informacje, przeplatając je własnymi doświadczeniami, względnie przemyśleniami, które dla wzmocnienia efektu niezauważalnie hiperbolizuje, po czym dokonuje uderzenia piorunująco uzmysławiającego światu, iż to ON prawdziwie bujne życie wiedzie, z nadmiarem emocji, wrażeń, przeżyć, wzruszeń oraz przygód ledwie sobie radzi, filozoficznych eskapad zazdrościć mu mogą najwięksi znawcy gatunku, zaś szeroko pojętą przestrzeń kultury przemierza bez wysiłku jednym tylko krokiem. Wszystko to w lekkiej i przystępnej formie podaje, zachwyt wzbudzając powszechny, dumę i podziw globalny, co utwierdza go w przekonaniu, iż wymyślona wirtualność definiuje rzeczywistość, na którą wszyscy patrzą przez pryzmat monitora.
Zasypia późno strudzony Pan Piksel, gdyż rosnąca wciąż grupa adoratorów wymaga stałej pielęgnacji. Syci więc po zmroku spragnione łącza nieprzerwaną dawką nieprawdopodobnych doznań, bada stan zachwytu, wzniecając gwałtowny żar zazdrości, gdy wyczyny jego nie są należycie doceniane, odkrywając kolejno poszczególne elementy swego wspaniałego życia.
Jest Pan Piksel internetowym demiurgiem, mistrzem kreacji, królem cyberprzestrzeni. Buduje wizerunek w oparciu o słowa, które pięknie opisać potrafią każdą nieprawdę, bezbłędnie natomiast przemilczając prawdę. Siła jego tkwi w teatralnej pozie, bezkrytycznie przyjmowanej przez własne środowisko. Ściga się bez ustanku w pogoni za barwną autoprezentacją i wciąż domaga aplauzu, zapominając, że największa wartość nigdy nie jest krzykliwa.
oceny: bezbłędne / znakomite
Clou tej satyry zawiera się w sentencji
Prawdziwa wartość nie jest krzykliwa,
jednak w jazgocie zawsze przegrywa.
(porównaj finalne frazy)