Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2015-08-02 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2435 |
Wyspa Łza to powieść stanowiąca świadectwo intelektu i emocjonalności Joanny Bator. Jest to książka, która ciekawi nie tylko tematyką, ale właśnie bogactwem narracji, w której zawarte zostały przemyślenia autorki nie tylko wewnętrzne, będące jej wyrazem uczuć, ale także, a może przede wszystkim, intelektualne. Lektura pozwala zatopić się w świat Joanny Bator, który jest rzeczywistością niezwykłą i jakże współczesną. Kwestie językowe pozostają na drugim planie, choć sposób jej opowiadania pozwala czytelnikowi skosztować jej sposobu bycia, ale właśnie z pożywką i dla umysłu, i dla duszy. Autorka prezentuje realia, które nie są charakterystyczną polską rzeczywistością. Mimo że powieść przedstawia rzeczywistość egzotyczną, to filtrowana jest przez oczy osoby wychowanej w Polsce i znającej polskie realia, co pozwala na zderzenie tych dwóch rzeczywistości, również w odbiorze czytelnika. Ale to emocjonalność Joanny Bator zaskakuje najbardziej, jej dojrzałość i wrażliwość, jej bezkompromisowość w byciu sobą i w byciu zarazem niezależną kobietą i intelektualistką.
Lektura Wyspy Łzy nie może odbyć się z pominięciem wiedzy, jaką zawiera w sobie antropologia emocji. Powieść jest zapisem przeżyć autorki, która wyjeżdża do zupełnie odmiennej rzeczywistości, odkrywając nowy świat rozumiany w określonym kontekście kulturowym. Autorka podchodzi do swojej pracy badawczo. Własne, ale również emocje innych, stają się obiektem książki, ale tym obiektem jest także zderzenie dwóch światów, wymieszanie kontekstów kulturowych i ukazanie zarazem odmienności oddalonych od siebie części świata. Różnorodność zachowań emocjonalnych, ukazanie egzotycznej kultury, dyskusja z tą kulturą stają się możliwością do głębokich przeżyć intelektualnych i emocjonalnych. Motywy zawarte w powieści dotyczą przedmiotów i postaci o charakterze antropologicznym. Podczas lektury czytelnikowi prezentowane są nie tylko potoki uczuć, ale także ich symbolika, powody, dla których się pojawiają i ich wpływ na przemyślenia oraz filozofię autorki.
W tym kontekście warto przytoczyć myśl Ruth Benedict, która we Wzorach kultury wyraża swoją wiarę w relatywizm kulturowy, ukazując, że każda kultura ma swoje własne zasady i nakazy moralne, a można ją zrozumieć badając kulturę jako całość. Nie można więc umniejszać zwyczajów czy wartości innych niż własna kultur. Zwyczaje te mają znaczenie dla ludzi, którzy żyją w tej kulturze i nie można przez to tej kultury trywializować. Nie można oceniać ludzi tylko według naszych standardów1. W tę myśl wpisuję się wrażliwość Joanny Bator, która z szacunkiem opisuje wartości doświadczane podczas wizyty na Sri Lance, a te doświadczenia stają się obiektem jej przeżyć.
Dla głębszego zrozumienia emocji zapisanych w Wyspie Łzie warto przywołać myśl izraelskiej socjolożki Evy Illouz, która w Uczuciach w dobie kapitalizmu przedstawia teorię na temat obecności uczuć we współczesnej rzeczywistości, która przesiąknięta jest jednak czynnikiem ekonomicznym, o którym nie można zapomnieć, nawet podczas lektury powieści Joanny Bator. Eva Illouz wyróżnia dwie sfery: pozbawioną emocji sferę publiczną i naładowaną uczuciem sferę prywatną.2. To porównanie ukazuje różnicę między światem Zachodu, a światem egzotyki, gdzie sfera publiczna wciąż pozostaje naładowana pewną emocjonalnością. I to w sferze publicznej Sri Lanki Joanna Bator może doznać inności tego niezwykłego świata. Ale autorka wywodzi się z innej rzeczywistości, do której przywykła, i którą poznała na tyle, by wiedzieć, że uczucia czekają ją jedynie w sferze prywatnej. Ta zmiana postrzegania miejsc obfitujących w uczuciowość odbija się w powieści, a wewnętrzna emocjonalność odnajduje swoje odbicie w emocjonalności sfery publicznej.
I choć w w dobie kapitalizmu uczucia stają się jednostkami sterowanymi, ocenianymi, dyskutowanymi i sprzedawanymi, to Wyspa Łza stałą się okazją do wyzwolenia emocji, które stają się zarazem obiektem intelektualnych rozmyślań.
Podczas lektury Wyspy Łzy nie można oczywiście zapomnieć o aspekcie bardzo ważnym, jakim jest feminizm Joanny Bator. Powieści nie można czytać w oderwaniu od tego zagadnienia, jednakże nie stanowi ono pojęcia sztandarowego, ani głównego nurtu, wokół którego rozwija się świat przedstawiony w książce. To narracja jest kobieca, to w warstwie emocjonalności i przemyśleń, spojrzeń narratorki na siebie i ludzi zamieszkujących Sri Lankę ujawnia się kontekst feministyczny. Jednakże współczesna proza zarówno polska, jak i światowa na feminizm jest otwarta i jest on niejako wpisany we współczesną literaturę. Warto więc o tym przypomnieć, jako o dyskursie, który towarzyszy powieści, lecz nie potrzeba przerabiać tego zagadnienia od nowa. Ono żyje w Wyspie Łzie i stanowi nieinwazyjną postawę, którą czytelnik może przyswoić z łatwością.
Intelekt i emocje Joanny Bator. Lektura i analiza powieści
Powieść rozpoczyna motto Stanisława Brzozowskiego: „Co nie jest biografią, nie jest w ogóle”. Zdanie to nakreśla charakter utworu i nie chodzi tu o gatunek, lecz o atmosferę książki przepełnioną osobą autorki, którą bardziej niż fikcję literacką interesuje prawdziwa historia mająca swoje miejsce w przeszłości. Joanna Bator w Wyspie Łzie wyrusza na poszukiwania swojej mrocznej bliźniaczki Sandry Valentine, która w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła na Sri lance. Autorka wyjeżdża do orientalnego kraju, aby zmierzyć się z przeznaczeniem.
Powieść utrzymana jest w narracji pierwszoosobowej, w której główną bohaterką staje się Joanna Bator. To jej osobista historia jest przedmiotem książki. Opowieść zaczyna się w Niemczech, do których autorka wybrała się w celach turystycznych. Od pierwszych stron czytelnik poznaje jej stany psychiczne czy emocjonalne, skąd wyziera melancholia i pewne zawieszenie w rzeczywistości, do której wrażliwa artystka nie przystaje. Takie przedstawienie pozwala czytelnikowi zapoznać się z sylwetką postaci snującą opowieść o Wyspie łzie, której uosobienie tworzy atmosferę powieści.
Historia Sandry Valentine rozpoczyna się w Nowym Jorku, dokąd z Niemczech podróżuje autorka, aby chodzić śladami bohaterki, jakby upodobniając się do niej. Może to poszukiwanie swojego odbicia albo odpowiedzi na pytanie: Kim jestem? Bo autorka, jak wspomina na stronach powieści, wiedzie żywot samotniczki, ale niezależnej: „Kiedy więc w końcu zostałam sama, zostawiona na pastwę kolejnego miasta i jego atrakcji, opadłam z sił w jakiejś kawiarni nieopodal kościoła. Przeczytałam o niszy w czasie, przeglądając gazetę, tak jak to robię, siedząc gdzieś samotnie i akurat samotnie się czując, co pozwala mi zachować pozór osoby przynależnej do miejsca, w jakim się znajduję, i uniknąć przypadkowych znajomości, a zawłaszcza pytania where`re you from, na które nadal nie znam jednej właściwej odpowiedzi.”3.
Pojawia się więc główny problem poruszany w powieści, uniwersalne zagadnienie, uwypuklające humanistyczną wartość, jaką jest pojęcie tożsamości. Coś, co dotyczy każdego z nas. Autorka odnajduje siebie w historii Sandry Valentine, tworzy obraz interpretowany w sposób tylko jej właściwy, wyciągając z historii bohaterki to, co pomoże jej w odpowiedzi na nurtujące pytanie.
Czytelnik odnajduje psychologizm w prozie Bator, który jest bardzo kobiecy. Samą autorkę można zaliczyć do grona twórców literatury kobiecej, co nasuwa już pewne ścieżki interpretacyjne. Bo to historia Joanny Bator wysuwa się na pierwszy plan, jej sposób spostrzegania świata i odczuwania. Psychologizm tej prozy, co warto wspomnieć, oparty jest na wiedzy autorki w większej mierze intelektualnej, niż empiryczne, co wynika z zainteresowań naukowych oraz antropologicznego charakteru refleksji, którymi snuje opowieść.
Atutem Bator jest jej ogromna wrażliwość, która wyziera niemal z każdego akapitu. Czytelnikowi od razu maluje się obraz osoby opowiadającej, jakby autorka pozostawiała część siebie, a nie artystyczną maskę. Analizując wypowiedzi autorki można bowiem odnieść wrażenie, że jest taka sama w rozmowie, jak w powieści, po prostu oddziałując sobą, kobiecym „ja”, masą literacką, którą zlokalizować można w jej myślach, słowach, porównaniach.
Innym pytaniem, które nasuwa się podczas lektury, to pytanie o styl autorki: opisowy, klasyczny, mogący zastanawiać „uciążliwą lekkością”. Ale Bator to nie styl, lecz właśnie historie, które przedstawia, jej kobiecość i filozofia.
Sandra Valentine trafia na Sri Lankę, lecz jej opowieść możliwa jest dzięki informacjom, które autorce udało się uzyskać, więc narracja przybiera czasem charakter reportażowy, co może sugerować podawanie dokładnych dat podróży bohaterki, ale narracja ma także charakter domniemywania, bowiem artystka próbuje rozprawić się, przerobić historię bohaterki na grunt literacki, co już nosi znamiona fikcji.
Sandra Valentine trafia na Sri Lankę, rejestruje się w ambasadzie, zwiedza Kolombo, stolicę kraju, pobliski kurort Negombo, po czym wyrusza na plantację herbaty Labookellie, gdzie poznaje parę niemieckich turystów, którzy zabierają ją do miasta Nuwara Eliya, ale Sandra wysiada w połowie drogi i ślad się urywa. Po kliku tygodniach odnaleziony zostaje jej plecak, ale nie ciało, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Ale równolegle do zagadkowej i tragicznej opowieści przedstawiona jest historia Wyspy Łzy nazwanej tak od kształtu linii brzegowej Sri Lanki. Wyspy, gdzie przyjeżdża Joanna Bator, aby zostawić tam część siebie, gdzie swój odcisk pozostawili także Witkacy, Bronisław Malinowski i inni. Czytelnik poznaje wyspę przede wszystkim poprzez opisy ludzi otaczających autorkę, regionalne jedzenie i opisy przyrody.
W pewnym momencie pojawia się kolejny bohater – Kumaty Kumar, kierowca autorki, który, powiedzmy, pełni funkcję przewodnika po wyspie. Bator poznaje jego żonę, dom, w którym mieszka. Jest zwykłym mieszkańcem Sri Lanki utrzymującym się z turystyki. Jego postać oprócz tego, że jest jednym z symboli wyspy w opowieści, to powiązana jest także z pojęciem podróży i poszukiwania. Może nawet w jego postaci znajduje się pewne odbicie Sandry Valentine, ponieważ podobnie jak ona towarzyszy autorce podczas pobytu na wyspie. I nieistotny dla fabuły okazuje się jego wygląd albo przemyślenia, lecz fakt, że bierze udział w akcji, stanowiąc jakby jeden z atrybutów wyspy.
Ważną jest także codzienność, normalna, szara rutyna, w której uczestniczy autorka dzięki Kumatemu Kumarowi i jego żonie, ich wspólna historia, posiłki przygotowywane z lokalnych produktów i zwykłe rozmowy inspirują autorkę i składają się na świat przedstawiony powieści, kształtując go. Bo nie tylko osobiste doświadczenia spisuje Bator, lecz również, a może przede wszystkim, otaczające ją historie.
Wrażliwość artystki, jej empatia na otoczenie przejawia się także w opisach przyrody, w których występują zwierzęta i owady. To jakby sugeruje sposób postrzegania świata przez autorkę, która zauważa detale przyrody, nie szuka daleko, lecz obserwuje to, co najbliżej niej: „Jaszczurki, liszki, ucztujące w zlewie pajączki, podskakujące, kiedy poleje się je wodą, malutkie nieszkodliwe muszki, które pojawiają się znikąd jak zgęstniałe strzępki powietrza (...) futrzany jaszczur ze szczurzym ogonem i hardą miną kocura wędrujący każdego popołudnia wzdłuż tarasu, gdzie siedzę półnaga i piszę, i znikający, zanim wymyśle dla niego imię, chude kundle śpiące na plaży w pozycjach zaplanowanych przez jakieś dobre dla zwierząt bóstwo, koty o wielkich świecących oczach i kruki krążące nad morzem, kraczące nad falami, jakby niezadowolone z tego koloru (...)”4.
Powyższy opis jest dynamiczny i przesiąknięty wolnością, która bije z zachowania zwierząt. To cenne, że autorka pochyla się nad mniejszym istnieniem i, można zaryzykować stwierdzenie, animizuje wewnętrzne wyznania. Ten i inne opisu ukazują, że autorka potrafi odnaleźć emocje, obrazy i konstelacje, które układa z wewnętrznych przeżyć i inspiracji.
Niektóre z fragmentów powieści wzbogacają lekturę poprzez zabiegi lingwistyczne, którym autorka oddaje się wciąż jednak zbyt rzadko, bo można by wczytywać się bez końca w neologizmy, jakie tworzy, jak w przypadku animizacji, w które ubiera byłych partnerów: „Jeśli się uda, stworzę jedną hybrydę łączącą – w zależności od nastroju – najlepsze albo najgorsze cechy bliskich mi kiedyś i dziś mężczyzn: kolczatkolabrador obronny, pawiolew bezpański i piękny, motyloskorpion jadowity, różowy jeżozwierz tygrysi, pegazookapi wędrowny, słowikidziobak śpiewający, jednooki tchórzochomik płaczliwy (...)”5.
Wyliczenia te świadczą o umiejętnościach artystycznych Bator, są zabawne, lecz nie awangardowe, ale na awangardę autorka silić się nie musi, ponieważ na pierwszy plan wysuwa się w przypadku jej prozy inna kwestia – kobieca niezależność, która jest wartością dla czytelnika, bo odnosi się do współczesnego problemu równouprawnienia, ale także ukazuje osobistą postawę artystki wobec dawnych miłości, przez które nie wylewa ani kropli goryczy, sugerując odbiorcy podobne i bezkompromisowe podejście.
Autorka dokładnie opisuje pobyt na Sri Lance, jakby chciała uwiecznić każdą możliwą chwilę. I tak czytelnik ma wrażenie, jakby razem z Bator szukał inspiracji, wałęsał się po plaży lub spotykał mieszkańców wyspy, co obrazuje sposób poszukiwania Sandry Valentine, nieco niezaplanowany, pozwalający doświadczyć ciekawych zbiegów okoliczności.
Autorka zabiera czytelnika w podróż po jej wewnętrznych wyznaniach, skojarzeniach, wspomnieniach, snach, pragnieniach i obawach. To historia Bator jest nadrzędna wobec historii Sandry Valentine, a wątki w powieści stanowią gmatwaninę pojęć, scen, co może mieć odwołanie do podświadomości artystki oraz przypomina strukturę bloga, gdzie kolejne wpisy determinowane są różnymi, codziennymi doświadczeniami. Bator sięga pamięcią do bardziej lub mniej odległych historii albo to pamięć podsuwa jej skojarzenia powodowane rzeczywistością wyspy.
Narracja obfituje także w intertekstualność – odniesienia do dzieł znanych twórców jak w przypadku Witkacego, Poli Dwurnik, Edgara Allana Poe i wielu innych, odnosząc się tym samym do wiedzy czytelnika, który chyba nie może być przypadkowy, bowiem nie pozwala na to specyfika prozy Bator.
Jej myśli są zaskakujące i odważne. Fakt, że autorka poszukuje swojej mrocznej bliźniaczki sugeruje pewną postawę wobec świata. Sama Bator wydaje się demiurgiczna, przywołuje pojęcie mroku, niejednokrotnie przywołuje imię Bogini, odnosi się do horoskopu, tworzy historię w przeświadczeniu o drugim dnie, astralnym wymiarze istnienia, ciemnej duszy, którą jednak pielęgnuje, czerpiąc z niej inspirację.
W jednym z fragmentów pojawia się w końcu mroczna bliźniaczka, „postać którą nie cieszy się dobrą sławą i zwykle występuje w rodzaju męskim. Doppelganger, sobowtór, podwójny wędrowiec, mroczny bliźniak (...)”6.
Jest to literackie odbicie Joanny Bator, można dodać, iż odbicie, jakie sama chce widzieć. Autorka zahacza o zagadnienie psychologizmu, co ciekawe, próbuje poznać, okiełznać własną psychikę. Szuka swojego mrocznego odbicia w czasach dzieciństwa, poszukuje go także w otaczającej rzeczywistości i, w końcu, na Wyspie Łzie.
Trudno odpowiedzieć na pytanie, co najbardziej zaskakuje podczas lektury powieści, ale na pewno jest to zdolność do łączenia osobistych przemyśleń, wewnętrznych przeżyć ze światem przedstawionym, który w przypadku Wyspy Łzy swoje miejsce ma na Sri Lance, a daje to obraz ciekawej struktury, jak najbardziej wpisującej się w gatunek powieści, który przecież ustalonych reguł nie ma. Autorka prezentuje swoje spojrzenie na świat, dzięki czemu podczas lektury czytelnik spotyka się właśnie z Joanną Bator. A wolność, swoboda wysławiania pozwala na prezentowanie wartości humanistycznych i wywołuje iluzję lepszej rzeczywistości, bogatszej w treści kreowane przez artystkę, a sam akt czytania jest bardzo relaksujący niczym szum morza, do którego można porównać prozę Joanny Bator. Autorka nie stroni również od żartów, jako przykład niech posłuży fragment: „Dwa dni później, w Wielką Niedzielę, napoczęłam z przyjaciółką butelkę wódki kupionej na jej specjalne życzenie, bo do śledzia koniecznie wódka, mówiła, a mnie ten alkohol czysty jak łzy, by nie wspomnieć o innych kiczowatych metaforach, do jakich wódka skłania, zwłaszcza tych, którzy jej nadużywają, jakoś nagle wydał się na miejscu w scenografii śnieżnej Wielkanocy.”7.
Powyższy fragment obrazuje dystans autorki z jakim patrzy na otoczenie, ale nie patrzy ona z ironią, lecz zawsze stara się zrozumieć, poznać, zaobserwować coś na użytek prozy.
W powieści zostaje poruszony temat buddyzmu, religii występującej na Sri Lance. Bator zainspirowana buddyjską sztuką sakralną, porównuje tę religię lub, jak w przypadku autorki, filozofię do innych. Opisuje mnichów i pisze zdanie, z którym nie trudno się zgodzić: „(...) bo mam prawo do tego naiwnego złudzenia Erupejki ateistki, że przynajmniej buddyzm jest jakoś w porządku (...)”8.
Autorka opisuje spotkanie w buddyjskiej świątyni z dystansem, jakby nic nie było w stanie przyćmić jej własnej filozofii, nawet piękne posągi, stroje i bogactwo form i kolorów. Przedstawione zostają tradycje historyczne i rytuały. Z opisu wyziera także bajkowość buddyzmu – zapewne dla polskiego czytelnika spotkanie z orientalną religią takie właśnie wrażenie pozostawia.
Przed rozpoczęciem poszukiwań Sandry Valentine, będącej jedynie abstraktem dla powieści, zwiewną inspiracją, autorka przygotowuje grunt pod tę historię. Z jednej strony zafascynowana rzeczywistością wyspy opisuje tubylców, z którymi wchodzi w relacje, lecz są to relacje powierzchowne, bowiem autorka występuje w roli turystki, kogoś z zewnątrz. I nie można zaliczyć powieści do kategorii literatury podróżniczej, ponieważ Sri Lanka analizowana przez Bator staje się jej wyspą, prozę podporządkowuje samej sobie. A fakt, że znajduje się w tak odległym miejscu można odebrać jako metaforę jej niezakorzenienia w polskiej rzeczywistości i choć powieść trzeba czytać po kobiecemu, to trzeba również czytać ją po polsku, co podkreśla ten dysonans i sugeruje marzycielskie uosobienie autorki. Ale charakter przekazu powiązany z tak odległym miejscem ma także odniesienie do percepcji literackiej, charakteru samego pisarstwa, które w dzisiejszym świecie jest właśnie taką ucieczką do orientalnego kraju, czymś niepraktycznym, lecz nastawionym na efekt poznawczy.
Na pierwszy plan w powieści wysuwa się kontekst autobiograficzny. Autorka opisuje z perspektywy uznanej pisarki swoje dzieciństwo, szukając w nim poszlak świadczących o tym, kim jest dzisiaj. Jest to o tyle istotne, że stanowi grunt dla poszukiwań mrocznej bliźniaczki i o tyle ciekawe, iż Bator sama tworzy obraz psychologiczny swojej osoby. Rozprawia się z samą sobą, ukazując autoterapeutyczny charakter literatury, ale dzięki bezkompromisowej kobiecości pozwala czytelnikowi utożsamiać się z główną bohaterką powieści – Joanną Bator. W swoich wyznaniach autorka odnosi się także do rzeczywistości polskiej, ale robi to tylko pod względem uznania swojej tożsamości, stara się nie wartościować, nie oceniać, a przede wszystkim prezentować i inspirować odbiorców swoją postawą silnej, niezależnej kobiety.
Autorka opisuje codzienną pracę mieszkańców wyspy, którzy oprócz z turystyki utrzymują się także z uprawiania herbaty. Bator interesuje się zatem grupą rolników, która stanowi największa grupę pracownicza na Sri Lance. Odmienność kulturowa społeczeństwa i wykonywanej przez nich pracy inspiruje autorkę, jakby atmosfera herbacianych pól przenosiła ją do innej, bajkowej rzeczywistości, choć zarazem nie zapomina, że jest to ciężka, fizyczna praca. Czas zatrzymuje się na chwilę, a narracja pochłania „herbaciane syreny”. Kogo w nich widzi autorka? Kobiety pracy, kobiety nieświadome swoich praw, a może perły wyspy? Bator nie wyciąga daleko idących wniosków, opisując realia Sri Lanki ze swojej perspektywy: „Tylko kobiety zbierają herbatę na plantacjach Wyspy Łzy, to kobieca praca, ciężka i monotonna, kobieca przestrzeń, a cejlońska herbata, którą pijemy, na początku była listkiem w ciemnej dłoni.”9.
I możliwe, że w tym fragmencie czai się jakiś sens – kobieca przestrzeń, w którą niezależnie od pochodzenia wpasowuje się autorka naturalnie, bez ustalania hierarchii czy określania celów, trwając po prostu w tej przestrzeni i opisując ją, przez co utrwalając w pamięci. Próbuje usłyszeć, co się stało z Sandrą Valentine w świergocie zbieraczek herbaty. Bator poszukuje swojego odbicia, a to, gdzie go poszukuje, obrazuje jej stosunek do świata – nieroszczeniowy i bezkompromisowy, choć pozbawiony skrajnych wymagań, nastawiony na odbiór.
Motyw podróży, podobnie jak motyw tworzenia – w tym przypadku pisania, pojawia się w powieści dość często, a specyfika prozy Joanny Bator jest powodem, dla którego warto porównać oba motywy. Autorka zauważa podobieństwa: ciągłość, skłonność do zatracenia w obu czynnościach oraz fakt, przenikania podróży z osoba podróżującą, pisania z pisarzem lub pisarką.
Autorka wskazuje także, że to przenikanie odbywa się niezależnie od nas, jakby sugerując, że obie z czynności wpychają nas w zawiłości losu mogące okazać się różnymi w zależności od nas samych. Powoduje to skojarzenie do filozofii egzystencjalnych, jakby autorka stawała naprzeciw lustra o wielu pryzmatach i częściach ukazujących różne odbicia. Nie można przy tym zapomnieć oczywiście o liryzmie wypowiedzi, utwierdzającym czytelnika, że Joanna Bator jest pisarką z krwi i kości: „Czarna magia podróży polega na tym, że niezależnie od nas dokonuje się szczególna wymiana i część podróżującej osoby zostaje tam, gdzie zatrzymała się ona na dłużej: jej ślady w pamięci ludzi, odbicia wsiąkłe w lustra, porozrzucane rzeczy, zapomniane książki, inicjały wyryte na parkowej ławce, zagubione między stronami jakiejś powieści listy i rachunki.”10.
Motyw podróży łączy się z motywem pisania, jakby go wypełniając. Bo czym innym jest literatura, jak nie podróżą przez zwały myśli, podświadomości i pamięci? Na pewno fakt, że oba zagadnienia pojawiają się w powieści w niedużej odległości akapitów, popycha do skojarzenia o ich powiązaniu, ale warto przytoczyć kolejny cytat, żeby się o tym przekonać: „Niemożność dzielenia się na co dzień z K. tym, co widzę, czego dotykam i próbuję, sprawia, że mój umysł nocą przypomina przeładowaną lodówkę, w której upchnięte produkty zaczynają się psuć, tracić swoje właściwości, a to, co mówię na co dzień, jest jak pokrowiec do właściwych słów i nic nie znaczy. Robione codziennie notatki wydają się jednocześnie dramatyczne i suche, tekst wystukiwany kamieniem w kamieniu, tracę czasem nadzieję, że do czegoś mi się przydadzą.”11.
W obu opisach można wyszczególnić takie cechy, jak oderwanie obu czynności od zwykłej codzienności, czyli odrealnienie, niezakorzenienie w rzeczywistości i choć podróż można uznać za akt dynamiczny, a pisanie za akt statyczny, to w obu przypadkach występuje podobna refleksja o przemijaniu chwili, wielowarstwowości odczuwania i wypełniania jednostki przez otoczenie, do którego się podróżuje, lub które się opisuje. Chyba właśnie to pochłanianie człowieka i podrzędność względem przemiany, którą niosą za sobą podróż i pisanie, stanowią podstawę do postrzegania ich podobieństwa.
Innym spostrzeżeniem przedstawiającym ów podobieństwo może być cytat z Bouviera, który przytacza autorka, i który wpisuje się w jej filozofię: „Droga jest po to, żeby nas oskubać, wyżąć, wymaglować, aż będziemy jak stary, sprany ręcznik, który z kawałkiem mydła dają nam w burdelu.” Podobnie jest z literaturą, która nierzadko powstaje z cierpienia. A jeden, jak i drugi akt pozostawia w osobie ślad, zmienia ją, w większym lub mniejszym stopniu, ale zmienia na zawsze.
Poszukiwanie mrocznej bliźniaczki przewija się w powieści równie często. Ciekawym porównaniem do swojego odbicia, ale również do odbicia każdego mężczyzny i kobiety, może być opis małpy i jakkolwiek to dziwnie brzmi, antropomorfizm zwierzęcia popycha do takiego skojarzenia. Bliższe przyjrzenie się opisowi ukazuje zacieranie się granicy pomiędzy małpą zwierzęciem, a małpą człowiekiem, co stanowi odniesienie do ruchomej granicy pomiędzy autorką, a jej mroczną bliźniaczką. Ale także może ukazywać granicę pomiędzy „ja” rzeczywistym, a „ja” postrzeganym, których zjednanie się może być niekorzystne dla obiektywnego oglądu swojej osoby.
Pod koniec powieści powraca wspomnienie o Sandrze Valentine. Ciekawym jest fakt, że choć autorka wyrusza na Sri Lankę, aby szukać zaginionej Amerykanki, jej historia wydaje się pominięta, ale pomysłowa Bator znalazła sposób, aby się z tego wybronić.
Sandra Valentine wsiadła do samochodu kogoś, kogo poznała w Nuwara Eliya, po drodze mieli wypadek. Sandra straciła przytomność. Mężczyźnie udało się wyprowadzić samochód z rowu i ruszył dalej, ale nie zauważył plecaka Sandry, który został na miejscu wypadku. Mężczyzna zawiózł kobietę do swojej babki, która znała się na leczeniu. Po kilku tygodniach Sandra odzyskała świadomość, lecz nie pamiętała kim jest, ani skąd pochodzi. Rodzina mężczyzny nadała jej nowe imię, a dla Sandry rozpoczęło się nowe życie. Przez wypadek jej los związał się z losem wyspy.
1R. Benedict, Wzory kultury, tłum. J. Prokopiuk, Muza, Warszawa, 2011. 2E. Illouz, Uczucia w dobie kapitalizmu, tłum. Z. Simbierowicz, Oficyna Naukowa, Warszawa, 2010. 3J. Bator, Wyspa Łza,Wydawnictwo Znak, Kraków, 2015, s. 9. 4Tamże, s. 52-53. 5Tamże, s. 64. 6Tamże, s. 77. 7Tamże, s. 98. 8Tamże, s. 104. 9Tamże, s. 179. 10Tamże, s.197. 11Tamże, s. 205.