Przejdź do komentarzyZamek Wulzburg. Wojna /7
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2020-05-23
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1043

Nie mogliśmy tego wszystkiego pojąć! Jak to możliwe, że jeszcze na dzień przed wypowiedzeniem wojny z Rosji do Niemiec wciąż jeszcze płynęły statki ze zbożem i innymi towarami?! Czyżby nasz konsulat w Berlinie wcale nie przekazywał Moskwie tego, co w biały dzień, otwarcie, bez żadnego maskowania wyprawiano w czerwcu z nami w niemieckich portach? Przecież te nasze przestoje trwały nie jeden dzień, nie dwa, a całymi tygodniami! We wszystkim winiliśmy naszych berlińskich przedstawicieli i sowieckie agencje handlowe w Trzeciej Rzeszy. Innego wytłumaczenia nie było.


- Myślę, że nasz rząd był pewien, że wojny z Niemcami nie będzie, a ci nasi w Berlinie zwyczajnie dali dupy... - ciężko wzdychając, powiedział kapitan *Dniestra* Bogdanow. - Trudno, stało się. Już teraz za późno, by coś tu naprawić. Ważne, że na wszystkich naszych statkach zdążyliśmy spalić dokumentację i że na żadnym z nich nie braliśmy udziału w opuszczaniu bandery. Niech szkopy wiedzą, że nie przyłożymy do tego cyrku swojej ręki...

- Podle się stało - wmieszał się Balicki, - że przed naszym rejsem do Szczecina nikt nie dał nam żadnych konkretnych wskazówek ni instrukcji, jak mamy działać w podobnych sytuacjach. Jakie jest teraz nasze położenie? Jakie są prawa internowanych? Szczerze mówiąc, kompletnie się nie znam na przepisach prawa wojennego...

- Nikt z nas się na tym nie zna jak należy. To są kompetencje jurystów. - powiedział ktoś w ciemnościach obok nas.

- Musimy poszperać w kodeksach. Chłopaki, ma ktoś z was przy sobie jakieś książki? Jakieś instrukcje prawne?


Okazało się, że wszyscy ze sobą zabrali nie tyle ubrania i nie dodatkową parę butów, a właśnie książki, z których powstała cała nasza więzienna biblioteczka. Światła na sali gimnastycznej nie było, więc zdecydowaliśmy, że prawem morskim zajmiemy się dopiero wtedy, gdy wzejdzie słońce.


- A może nas wymienią na Niemców internowanych u nas w naszych portach? - raptem powiedział z nadzieją w głosie dowódca *Wołgolasu*, kapitan Nowodworski.


Ach, jaką muzyką dla naszych uszu zabrzmiały te słowa! Wszyscy natychmiast się ożywili, zaczęli tworzyć wszelkie możliwe prognozy, a ja przypomniałem sobie poprzedni nasz postój w Leningradzie. Przy naszym nabrzeżu akurat zacumował ogromny niemiecki parostatek *Ulanga*. Na rei wywiesił naszą czerwoną banderę, znak szczególnego dla nas respektu. Po kilku dniach odpłynął... Oni wszyscy o wszystkim wiedzieli już dużo wcześniej, i dlatego wszystkie te swoje okręty w porę wyprowadzili z naszych portów. Jak to było możliwe?


Dopiero po 25 latach od tamtych zdarzeń przypadkiem przeczytałem książkę B. M. Bierieżkowa *Z dyplomatyczną misją do Berlina 1940 - 1941* i wreszcie zrozumiałem to, czego nie mogliśmy pojąć wtedy w czasie pierwszej naszej nocy w niewoli.

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
ja Emilko czytałem tylko Biesy , Zbrodnie i karę i Annę Karenine.
Płakałem zresztą za każdym razem. to było lata temu, kiedy wierzyłem w idealną miłość.

Jeszcze wiersze Jesienina.
avatar
Też tak mam, że nie nadążam z lekturami. A jest tego istny ocean! Nie da się przeczytać wszystkiego :(

Mój ukochany pisarz to Anton Czechow. Od niego zaczęła się moja fascynacja Rosją
avatar
Te zawiłości wojenne były niesamowite, trudne do zrozumienia dla zwykłego człowieka... Oby już nigdy wojny nie było. U nas. A tam gdzie są, oby się zakończyły raz na zawsze... Oby wszyscy ludzie stali się pacyfistami. :)
avatar
Dalej czytam.
© 2010-2016 by Creative Media
×