Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-05-23 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1056 |
Nie mogliśmy tego wszystkiego pojąć! Jak to możliwe, że jeszcze na dzień przed wypowiedzeniem wojny z Rosji do Niemiec wciąż jeszcze płynęły statki ze zbożem i innymi towarami?! Czyżby nasz konsulat w Berlinie wcale nie przekazywał Moskwie tego, co w biały dzień, otwarcie, bez żadnego maskowania wyprawiano w czerwcu z nami w niemieckich portach? Przecież te nasze przestoje trwały nie jeden dzień, nie dwa, a całymi tygodniami! We wszystkim winiliśmy naszych berlińskich przedstawicieli i sowieckie agencje handlowe w Trzeciej Rzeszy. Innego wytłumaczenia nie było.
- Myślę, że nasz rząd był pewien, że wojny z Niemcami nie będzie, a ci nasi w Berlinie zwyczajnie dali dupy... - ciężko wzdychając, powiedział kapitan *Dniestra* Bogdanow. - Trudno, stało się. Już teraz za późno, by coś tu naprawić. Ważne, że na wszystkich naszych statkach zdążyliśmy spalić dokumentację i że na żadnym z nich nie braliśmy udziału w opuszczaniu bandery. Niech szkopy wiedzą, że nie przyłożymy do tego cyrku swojej ręki...
- Podle się stało - wmieszał się Balicki, - że przed naszym rejsem do Szczecina nikt nie dał nam żadnych konkretnych wskazówek ni instrukcji, jak mamy działać w podobnych sytuacjach. Jakie jest teraz nasze położenie? Jakie są prawa internowanych? Szczerze mówiąc, kompletnie się nie znam na przepisach prawa wojennego...
- Nikt z nas się na tym nie zna jak należy. To są kompetencje jurystów. - powiedział ktoś w ciemnościach obok nas.
- Musimy poszperać w kodeksach. Chłopaki, ma ktoś z was przy sobie jakieś książki? Jakieś instrukcje prawne?
Okazało się, że wszyscy ze sobą zabrali nie tyle ubrania i nie dodatkową parę butów, a właśnie książki, z których powstała cała nasza więzienna biblioteczka. Światła na sali gimnastycznej nie było, więc zdecydowaliśmy, że prawem morskim zajmiemy się dopiero wtedy, gdy wzejdzie słońce.
- A może nas wymienią na Niemców internowanych u nas w naszych portach? - raptem powiedział z nadzieją w głosie dowódca *Wołgolasu*, kapitan Nowodworski.
Ach, jaką muzyką dla naszych uszu zabrzmiały te słowa! Wszyscy natychmiast się ożywili, zaczęli tworzyć wszelkie możliwe prognozy, a ja przypomniałem sobie poprzedni nasz postój w Leningradzie. Przy naszym nabrzeżu akurat zacumował ogromny niemiecki parostatek *Ulanga*. Na rei wywiesił naszą czerwoną banderę, znak szczególnego dla nas respektu. Po kilku dniach odpłynął... Oni wszyscy o wszystkim wiedzieli już dużo wcześniej, i dlatego wszystkie te swoje okręty w porę wyprowadzili z naszych portów. Jak to było możliwe?
Dopiero po 25 latach od tamtych zdarzeń przypadkiem przeczytałem książkę B. M. Bierieżkowa *Z dyplomatyczną misją do Berlina 1940 - 1941* i wreszcie zrozumiałem to, czego nie mogliśmy pojąć wtedy w czasie pierwszej naszej nocy w niewoli.
oceny: bezbłędne / znakomite
Płakałem zresztą za każdym razem. to było lata temu, kiedy wierzyłem w idealną miłość.
Jeszcze wiersze Jesienina.
Mój ukochany pisarz to Anton Czechow. Od niego zaczęła się moja fascynacja Rosją
oceny: bezbłędne / znakomite