Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2011-08-02 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3082 |
ONA: Możesz spokojnie wyjść – powiedziała- nic sobie nie zrobię – jej głos nie był ironiczny, był zimny- przeżyłam w życiu tyle, że utrata jednego kochasia niczego nie zmieni- teraz jej głos nabrzmiewał ironią – zresztą- dodała po krótkim namyśle – już pora… to trwa zbyt długo!
„spokojnie , spokojnie, zaraz zacznę płakać i krzyczeć, S P O K O J N I E … nie mogę teraz się poddać, to musi się skończyć, choćby nie wiem jak bolało” myślała patrząc na jego reakcję…
ON jak zwykle w takich sytuacjach założył koszulę, bluzę i powolnym krokiem zmierzał do przedpokoju, żeby założyć buty. Takie chwile zdarzały się tak często, że zbytnio się nie przejmował jej napadami histerii. Wiedział, że zanim zdąży zawiązać buty ona poprosi, żeby został. „ kurwa mać, znowu, powoli zaczynam mieć tego dosyć” pomyślał tylko i rozpoczął rytuał zawiązywania sznurówek. Ona nie robiła nic, nawet nie wyszła do przedpokoju, żeby udawać, że chce zamknąć za nim drzwi. Był nieco zaskoczony, kiedy nie poruszyła się nawet wtedy gdy wychodził „co jest kurwa , jakiś nowy patent?” pomyślał schodząc po wąskich schodach. Wyjął nawet telefon z kieszeni, żeby szybko odebrać jej rozpaczliwy sms „wróć” ale 15 minutowa droga do domu nie dała mu tej satysfakcji „ niech ją szlag, niech ją wreszcie szlag” pomyślał układając się do snu. Telefon położył blisko przy uchu, żeby móc szybko zareagować złośliwą odpowiedzią na jej błaganie o powrót. Ze zmęczenia zasnął.
ONA kiedy wyszedł, rozpaczliwie zaczęła poszukiwać komórki, żeby zadzwonić, błagać żeby wrócił. Znalazła ją w łazience, wystukała najszybciej jak potrafiła słowo „wróć” ale okazało się, że konto zostało wyczerpane…”Teraz? . teraz? „ krzyczała, bo wiedziała, ze im więcej kroków on jest od niej tym mniejsze są szanse na to żeby wrócił. Jak oszalała rzuciła się do komputera, żeby załadować telefon z e-konta. Okazało się, że jest puste…:”Boże, Boże… nie pozwól żeby tak się skończyło „ błagała, Zasnęła z wyczerpania.
ON pierwsze co zrobił po przebudzeniu to spojrzał na telefon. Zaskoczony brakiem nieodebranych połączeń i smsów rozpoczął swój codzienny rytuał „niech ją szlag, niech ją wreszcie szlag” powtarzał co chwila, ocierając się o matkę w drodze do łazienki pomyślał jeszcze „i tak na starość pewnie byłaby zrzędliwa i gruba”
ONA kiedy wstała spojrzała na telefon, brak nieodebranych połączeń rozczarował ją do tego stopnia, że rzuciła stek przekleństw pod jego adresem. Natychmiast po przyjściu do pracy wykasowała jego numer z gg po to, żeby nie móc już z nim rozmawiać, żeby nie móc go prosić….wykasowała numer telefonu, po to, żeby nie móc do niego zadzwonić, żeby nie móc wysłać smsa…
ON zapomniał o niej przy kanapce z pomidorem…” jest przecież tyle chętnych kobiet”
ONA cały czas myślała o nim, wpatrywała się w klapkę telefonu, żeby zobaczyć nadchodzący sms, wsłuchiwała się w dźwięk telefonu żeby usłyszeć …Nic takiego się nie stało a Ona nie przestała o nim myśleć… tak zwyczajnie po prostu Czy mogła przestać myśleć, tak jakby nigdy nie istniał, jakby nigdy nie zanurzał w niej swoich dłoni, siebie, swoich słów.. jakby nigdy nie padło słowo kocham ani te wszystkie inne , które pozwalały patrzeć w przyszłość? Wiedziała, że stał się koniec… taki sam jak kilkadziesiąt innych końców, które się już stały i tych , które jeszcze mogą się zdarzyć….bolało ją to jeszcze mocniej.
ON już uznał ja za byłą
Ona nigdy o nim nie zapomni
Ten cholerny weekend wytrącił ją z równowagi. PUSTKA, która nagle ją ogarnęła nie pozwalała przetrwać bez alkoholu. Piła , paliła aż wreszcie zaczęła oglądać zdjęcia. Kto i po co wymyślił zdjęcia nie wiedziała, bolały nawet po latach, przypominały najgorsze z możliwych wspomnień, tylko po to, żeby zalać ją łzami ….. Dzisiaj postanowiła pożegnać przeszłość. NIGDY WIĘCEJ ICH .. NIGDY! Świat bez miłości jest prostszy, nie ma cierpienia…- pomyślała i zaczęła się histerycznie śmiać…Bez miłości nie ma cierpienia, nie ma bólu, nie ma zdrady… bez miłości nie ma wszystkich najgorszych uczuć – jakie to śmieszne – myślała… Miłość – najpiękniejsze i z pozoru najczystsze uczucie rodzi potwory!
Ciekawe czy Bóg tak to sobie wymyślił? Ciekawe czy spodziewał się, że dając nam zdolność kochania obdarzy nas również zdolnością do nienawiści? Ciekawe czy planował powiązać uczucie miłości z uczuciem ciągłego strachu, niepewności, lęku?
Po co to komu? No po co?- powiedziała do siebie głośno- Ja rezygnuję! – dopiła wino, które zostało w jej kieliszku i zasnęła. Spała do wieczora. Nie przyszedł do niej sen kojący ból po stracie, nie przyszedł do niej żaden sen… była pusta i wypalona, zmęczona życiem, zmęczona samotnością…odkąd pamięta była samotna, nawet wtedy kiedy była z nim, nawet wtedy kiedy była z kimkolwiek…Jej całe życie to poszukiwanie miłości, akceptacji. Poświęciła się temu bez reszty…nigdy nie znalazła.
Obudziła się z postanowieniem, że od tej chwili wszystko w jej życiu będzie wyglądać inaczej, może nareszcie tak jak trzeba, zwyczajnie. Tak jak powinno wyglądać życie trzydziestosześcioletniej matki. Tak jak powinno wyglądać życie trzydziestosześcioletniej kobiety, od czterech lat wdowy?
Nie wiedziała jeszcze jak to powinno być, przecież nie ma żadnych instrukcji, wzorców. Nie ma się na czym oprzeć, nie może się do nikogo porównać. Nie będzie łatwo – pomyślała dopijając kawę. Najważniejsze jest to, żeby nie uciekać w alkohol, żeby rzucić te cholerne papierosy i żeby już nigdy, żaden facet nie zniszczył mi życia- mówiła do siebie – tylko jak zasnę?
Kłopoty z zaśnięciem zaczęły się po rozwodzie z pierwszym mężem. Nie umiała zasypiać w pustych wynajętych mieszkaniach, nie umiała niczym wypełnić pustki, która zrodziła się nagle i zawładnęła całym jej życiem. Myślała wtedy o tej cholernej dorosłości, która nie pozwala się mylić. Dorosły człowiek jest jak saper – myślała – pomyłka grozi śmiercią albo kalectwem uczuciowym. Żałowała każdego dnia jej dotychczasowego życia, żałowała nawet, że się urodziła. Myślała czasami o tym, żeby ze sobą skończyć, żeby raz na zawsze przerwać to pasmo bólu i rozpaczy… ale nie mogła, była przecież matką, była córką, siostrą… Wbrew pozorom nie było jej to obojętne, było to dla niej ważne …a może zwyczajnie się bała? Ulgę przynosiły jej marzenia, uciekała w nie od życia, uciekała od siebie samej. Ileż przygód, wspaniałych chwil przeżyła w tych snach na jawie. Może właśnie po to Bóg pozwolił nam marzyć, bo wiedział, że życie nie przyniesie tyle radości ile byśmy chcieli, oczekiwali, na ile zasługujemy? Marzenia dają nam poczucie spełnienia, zwycięstwa, wyjątkowości…
Muszę się otrząsnąć z tych wspomnieć- pomyślała – muszę otrząsnąć się z siebie. Wzięła kartkę i długopis zamierzając zrobić listę postanowień. Co z tego, ze to nie nowy rok? Może właśnie przez to te postanowienia będą łatwiejsze do spełnienia? Długo wpatrywała się w czystą kartkę, szukając w głowie czegoś co musi znaleźć się na pierwszym miejscu ale nie miała pomysłu. Na kartce zapisywała z pozoru nic nie znaczące słowa, Powrót, miłość, cisza, żal, ból, gniew, smutek, strach, wolność, cisza, słabość, cisza, siła, wiara, cisza, CISZA, CISZA, CISZAAAAAAAAAAAAAAAA…
Bała się samotności nie dlatego, ze nie umiała być szczęśliwa ze sobą samą, bała się samotności bo bała się ciszy… od zawsze.
Tymczasem postanowiła, że do końca życia będzie już samotna, nie zwiąże się nigdy z nikim a cały swój czas poświęci sprawom, którym powinna była się oddać bez reszty już dawno, wychowywaniu dzieci, pracy, rozwojowi osobistemu, co z tego, że skończyła studia, przecież może skończyć i dziesiąte. Może powinna poszukać lepiej płatnej pracy? Może w końcu nauczyć się angielskiego, a może hiszpańskiego. Czuła, że może wszystko, bo przecież zaczęła nowy etap w życiu. To kłamstwo, że mamy tylko jedno życie – pomyślała – mamy tylko jedną śmierć… ale żyć mamy wiele, w zasadzie każdego dnia zaczynamy nowe…Przecież tak często mówi się „ Aaa tamto, tamto to jeszcze było w tamtym życiu” .. jak często ważne chwile dawały jej poczucie rozpoczęcia życia na nowo, rozwód albo śmierć małżonka, przenosiny do innego miasta, śmierć kogoś bliskiego… wszystko to przeszła wiedziała jak bardzo wpływało to na nią.
Nie wiedziała dlaczego świat sprzysiągł się przeciw niej. Wydawało jej się, że wszystkim innym życie układało się jak z płatka, a tylko ona przechodziła katusze. Czy za dużo chciała, czy nie umiała cieszyć się drobiazgami, czy oczekiwała cudów? A może to zwykła nieumiejętność prowadzenia spokojnego życia, może to ciągła chęć przeżywania emocji, wzruszeń silniejszych niż przynosiła codzienność. Nie umiała tego nazwać, wiedziała tylko, że niezbyt dobrze czuje się we własnej skórze, że wszystko to co dzieje się z nią jest jakby obok. Niby doświadczała tych wszystkich przeżyć, niby uczestniczyła w tym co się przytrafiało, ale było to jakby doświadczeniem kogoś innego, obcego, kogoś, kogo ona nie bardzo zna i nie bardzo lubi.
To, czego nie było w jej życiu potrafiła sobie tak skutecznie wyobrazić, że prawie stawało się faktem. To, że wyobraźnia podsuwała jej złe obrazy powodowało ból i cierpienie tak straszne, że wyobrażone nieszczęścia bolały bardziej niż prawdziwe przeżycia. Wiedziała, że dzieje się tak dlatego, że nie miała z kim podzielić swojej rozpaczy. Nie miała kogo obdarzyć swym bólem. Była sama. Cholernie sama. SAMA, SAMOTNA a przez to nieszczęśliwa i wiedziała, że tylko sobie zawdzięcza to poczucie nieszczęścia. Ludzie, którzy ją poznali nieco bliżej oddalali się od niej. Kiedy to zauważyła, przestała komukolwiek pokazywać swoją prawdziwą twarz, a przez to stawała się jeszcze bardziej nieszczęśliwa i samotna. Prawdziwy świat był za szybą, której nie potrafiła, a może ze strachu przed prawdą nie chciała rozbić. Mimo bólu i rozpaczy towarzyszącego jej w wyobrażonym życiu i tak wolała w nim pozostać, czuła się w nim bezpieczniejsza… Zastanawiała się nad tym, czy wyobraźnia powoduje, ze czujemy się niczym Bóg? Możemy sterować życiem innych, możemy tworzyć, niszczyć w ułamkach sekund, możemy wszystko… Czy tak właśnie ziściły się słowa: „na wzór i podobieństwo swoje?” Czy my też jesteśmy tylko tworami czyjejś wyobraźni? Może poszła tak daleko, może tak się rozwinęła, że jej Twórca stracił nad nami kontrolę? Może jesteśmy jak postaci z gry komputerowej, które stworzone i wprowadzone do gry potrafią same się w tej grze poruszać?
ONA wstała w poniedziałek rano w przedziwnym nastroju. Pomyślała, że na nic zdały się jej wszystkie postanowienia. Odpuszcza je sobie. Będzie co ma być – powiedziała do syna, który zbierał się do szkoły. Spojrzał na nią nie rozumiejąc zbytnio o co jej chodzi, ale przytaknął. Będzie co ma być , kochanie – powtórzyła. Zamykając drzwi od mieszkania, poczuła, że wchodzi do zupełnie innego świata, do innego życia. I niech ktoś mi powie, że nie da się wszystkiego zmienić – pomyślała – właśnie zmieniłam siebie, swoje życie, a przez to cały świat!
- Dzień dobry – uśmiechnęła się do sąsiadki, którą zwykle omijała spojrzeniem
- Dzień dobry – odpowiedziała kobieta – ładny dziś dzień, słoneczny
♠
Wielkim kłamstwem byłoby, gdyby powiedziała, że od tej chwili wszystko zmieniło się na lepsze. Słońce nie zaczęło świecić cieplej i jaśniej, kwiaty nie zaczęły pachnieć intensywniej a wszystkie dni wyglądały tak samo. Praca - dom, bieg z przystanku na przystanek, nerwowe liczenie każdej złotówki. Normalne życie. Życie bez niego, życie bez żadnego niego. Życie odarte ze wspomnień. Bo cóż można wspominać z kilkudniowej przeszłości? Ogórkowa wyszła dobra, mielone były zbyt twarde.
ONA nie chciała „takiego życia”. Ona chciała wielkich marzeń, dążeń celu do spełnienia... Myślała `jeśli znajdę cel, znajdę i środki, znajdę też siły`. (Póżniej myślała już tylko `nie mam siły, by wymyślać sobie jakiś cholerny cel! mój cel do przetrwać do rana`)
oceny: bezbłędne / znakomite
Literówek Ci nie wypominam, by nie być drobiazgowym.
oceny: bezbłędne / bardzo dobre
oceny: bezbłędne / znakomite