Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-07-03 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2242 |
FAJNI GENIALNI
Co powoduje, że w pewnych momentach, w pewnych miejscach nagle pojawia się co najmniej kilka postaci popychających rozwój ludzkości o kilka dłuuugich kroków naprzód? Że następuje taka kumulacja talentów? Oto nagle tu, potem tam, na pozór znienacka wyskakuje cała grupa uzdolnionych w kilku, kilkunastu dziedzinach. Uzdolnionych w sposób zauważalny na całym świecie.
Temat ten drąży Eric Weiner w książce „Genialni. W pogoni za tajemnicą geniuszu” ( Warszawa 2016). Muszę przyznać, że urzekł mnie sposób potraktowania tematu. Atmosfera, czyli kontekst czasowy i sytuacyjny. Wzajemne relacje między głównymi postaciami. I wpływ określonych nawyków, ze tak powiem, konsumpcyjnych, czyli co pili i jak, a także jak na co dzień funkcjonowali,
Eric Weiner przygląda się kilku takim skupiskom nieprzeciętnych postaci. To Ateny około 450 roku p.n.e. Hangzhou X – XIII wiek. Florencja przełomu XV i XVI wieku. Edynburg końca XVIII i początku XIX wieku. Kalkuta od połowy XIX po pierwsze dekady XX wieku. Wiedeń przełomu XVIII i XIX wieku, a potem ponownie początku XX wieku. I miejsce znane jako „Dolina Krzemowa” końca XX i początku XXI wieku. Imponujące. Lektura jest ciekawa, wciągająca, ale autor skupia się przy poszczególnych miejscach na kilku jedynie postaciach, czasem wspominając o innych, a czasem pomijając je milczeniem. Pomimo atrakcyjności tej pracy, ta wybiórczość obniża jej poziom. I nie jest to jej jedyna wada. Ale – jeszcze raz to powiem – naprawdę warto zajrzeć do tej książki.
Autor oświetla/ przybliża tych i tamtych, bo chyba tak lokują się jego sympatie. Trudno znaleźć mi inne wytłumaczenie. W Atenach są to Sokrates, Perykles i jego żona Aspazja, Arystoteles, Homer, Tukidydes ( chyba nie muszę przybliżać tych postaci). W Hangzhou są to człowiek wielu talentów Shen Kuo i gubernator Su Shi. We Florencji Weiner przygląda się Michałowi Aniołowi, Leonardowi da Vinci, Lorenzo Ghibertiemu i Filippo Brunelleschiemu. W Edynburgu prezentuje twórcę geologii Jamesa Huttona, filozofów Adama Smitha i Davida Hume’a, lekarza Jamesa Young Simpsona, twórcę socjologii Adama Fergussona i wspomina także Waltera Scotta. Kalkuta to twórca szkoły David Hare, pisarz Rabindranath Tagore i badacz Jagadish Bose. Pierwszy Wiedeń to Mozart, Haydn i Beethoven. Drugi Wiedeń to Freud, choć wspomina się Klimta, Mahlera, Wittgensteina, Ernsta Macha, a czasem autor podpiera się cytatami z uczestnika tych czasów Stefana Zweiga, ale poza pierwszą z tych postaci reszta ledwie majaczy w tle. A w „dolinie” widać Steva Jobsa, Hewletta i Packarda.
We wszystkich przypadkach było wiele podobieństw. Kraj w kryzysie, albo osłabiony po przesileniu i ludzie, którzy chcą się wyrwać do przodu. Autor wielokrotnie powołuje się na różnorodne badania i tu naprawdę sam na siebie patrzę - od tej lektury – bardzo inaczej. Pewne warunki środowiskowe, czyli mizeria gospodarcza, zderzanie się postaci plus możliwości, które wykorzystała grupa młodych, ciekawych. Co lubili? –Alkohol, bałagan, umiarkowany hałas. No i chodzili wszyscy bardzo wiele. I, rzecz też istotna, ci uczestnicy ważni dla tego wydarzenia gadali ze sobą. Kłócili się i wspierali wzajem. Wszyscy ci genialni byli nieobojętni dla otoczenia, czasem jako ekscentrycy, a czasem jako dobroczyńcy.
Nieco odstaje od innych historia Hangzhou, bo wlecze się przez kilka wieków i relatywnie mała ilość postaci godnych wspomnienia – Su Shi i Shen Kuo. Tak jakby została tu … wszczepiona, pomiędzy opowieściami, w których odkrywcy coś odkrywają. Jest ich kilku i gadają ze sobą ( ci odkrywcy) , znają się. Mozart uczy się u Haydna, a do niego po recenzję przychodzi Beethoven Duża część tego zjawiska, to właśnie wpływ jaki na siebie wzajem wywarli. A Edynburg z jego rytualnymi pijaństwami? To też część wzajemnej inspiracji.
Intrygująca jest rola edukacji. Szkoły jakie stworzył Szkocki Kościół, by ludzie umieli czytać biblię stworzyły efekt niezamierzony – tych wszystkich, którzy zbadali tyle aspektów otaczającego świata i środowiska w jakim egzystowali. To samo mniej więcej dała w efekcie praca Davida Hare i otwarcie przez niego college w Kalkucie, czyli emancypację ludzi z nizin społecznych i świeżość ich spojrzenia przez pryzmat środowiska, z jakiego się wywodzili i doświadczeń życiowych.
Wiele tu jest, ale i wiele brakuje. Nie ma nic na temat geniuszy zła. A wszyscy wiemy, że to co działo się w Berlinie i okolicach od 1930 do 1945 dobre nie było, ale przez swą skuteczność i efekty trudno nie docenić geniuszu. Tak, ale geniuszu zła. Podobnie zresztą brakuje mi oceny Moskwy z lat 1917 - … . A też, na swój sposób, takich małych, takich geniuszków nie brakowało w innych miejscach naszego globu. Bo to nie ludzie głupi i źli są problemem i zagrożeniem dla innych, ale inteligentni, kreatywni, a przy tym źli. Tak właśnie polaryzujący swą twórczą naturę. Czy Pol Pot był głupi? Otóż cały problem w tym, że nie, ale zarazem ta jego kreatywność była ukierunkowana tak, a nie inaczej. Ale Berlin i Moskwa to punkty, które trudno pominąć. Berlin metodyczny i systematyczny, niby naukowy, ale zarazem wsparty wspaniałymi technikami – rakiety balistyczne, samolot skrzydło, ograniczenie prędkości w rejonie zabudowanym i zakaz palenia w miejscach publicznych, techniki korporacyjne stosowane do dziś i wędliny sojowe ( by wymienić choćby kilka). I Moskwa milionami ofiar okupiająca złudzenia budowy nowoczesności, ale zarazem pracująca nad bronią psychologiczną, operująca genialną propagandą, a także prace nad dodawaniem zwierzęcych genów ludziom i inne zadziwiające trendy naukowe. To genialne, a na pewno nowatorskie pomysły, choć wykorzystane nie w służbie piękna i dobra.
Ciekawe jest to, co Weiner pisze, choć równie interesujące jest dlaczego pomija pewne miejsca. One też popchnęły ludzkość w rozwoju. Choć sam zauważa to, że negatywne bodźce, ograniczenia i restrykcje też prowadzą do pozytywnych efektów.
oceny: bezbłędne / znakomite