Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2017-02-25 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1859 |
Źdźbłem trawy rysujesz makijaż
stułę rzeki zarzucasz na plecy
jak łasica czujna i płocha
wyznaczasz pieśnią krajobrazy.
Chmara ptaków odprawia wesele
z witraży oczy patrzą olśnione
na łące szukaliśmy pejzaży
co przez lata były więzione.
Wino w tobie się zaczęło
stoisz bez chwili płaczu
usta wczoraj piękne i młode
w ćwierć rozchyleniu zostawiłem.
Zmęczone chmury przysiadły na stołku...
Mnie to nie cieszy, sprawy wyglądają niedobrze. Koguty pieją przerywanym głosem. Jestem stary! Chciałbym popędzić w popłochu, nawet złamać nogę, o lasce nie mogę. Dorzucam do ognia, by ogrzać stare kości, trochę dębowej kory, zeszyty, kartki. Sznurek nawijam w kłębuszek, może się przyda.
Twarz mam jak surowe mięso, przygotowane na kotlety. Nalane krwią oczy, z dwiema napuchniętymi torbami. Pewnie mam chorą wątrobę. Piję z tęsknoty. Nikt nie lubi, kiedy rzeczy nazywa się po imieniu. Mam kolejowe wargi, pokręcone jak rozjazdy. Kiedyś pergaminowe. Byłem twórcą pocałunków omdlewających. Patrzę ustami, uzębienie jak płot, po wiejskiej zabawie.
Nie mogę oddać moczu. Mój siusiak mały jak u dziecka. Wytężam się, stękam, spada jedna kropla. Kiedyś wołali - Strażacka sikawka. Słońce migocze, jak świeca, która za chwilę ma zgasnąć. Nie zachodźże słoneczko, zostań jeszcze chwilkę, bo dostanę apopleksji.
Jestem czerstwym ciasteczkiem z licznymi brodawkami. Dawniej wybierałem rodzynki z dziewczęcego tortu. Sen płytki, koszmary. Budzę się zlany potem. Znów dzień wspomnień. Wyglądam jakby mnie przepiłowano na pół, później sklejono i zbito gwoździami nie równo. Nosiłem dziewczyny na ramionach, zostawiały przyjemny zapach na karku. Mrówki wędrowały po plecach.
Pomyśleć, że obecny mój stan to przyczyna wierszy. Pisałem o ogniu płonącym czerwienią w jesieni, o wiosnach radosnych. Błękitno - krwistych księżniczkach, o miłościach też, tak mi się wydaje. Wiele nocy nie przespałem. Starałem się jak mogłem. Żeby od razu P r e d e s t y n a c j a?
Znam jednego, przepracował sześć dni w życiu. Teraz ma wolne. Uwielbiają go tłumy. Wiecznie młody i sprawny. Jak on to robi? Pewnie nie napisał żadnego wiersza
,,Doczesność to przedpokój, pałace później`
Kto to powiedział?
Z życia nic nie zapamiętam. Mam objawy choroby Alzheimera. Wszystko mi się miesza. Prawdy od fikcji nie rozróżniam.
Kiedy zamkną mnie w drewnianej skrzyneczce, to najgorsza będzie klaustrofobia, nie przeżyję tego. Spalę się ze wstydu, Ot! Urządziłem się na starość, jasna cholera!!!
Kto pisze wiersze będzie tak wyglądał.
oceny: bezbłędne / znakomite
Francuzi - niekwiestionowani smakosze i koneserzy życia - mawiają:
LA VIE EST BELLE!