Go to commentsGeriatria
Text 17 of 39 from volume: Prozaicznie inaczej
Author
Genreprose poetry
Formpoem / poetic tale
Date added2017-02-25
Linguistic correctness
Text quality
Views1870

Źdźbłem trawy rysujesz makijaż

stułę rzeki zarzucasz na plecy

jak łasica czujna i płocha

wyznaczasz pieśnią krajobrazy.

Chmara ptaków odprawia wesele

z witraży oczy patrzą olśnione

na łące szukaliśmy pejzaży

co przez lata były więzione.

Wino w tobie się zaczęło

stoisz bez chwili płaczu

usta wczoraj piękne i młode

w ćwierć rozchyleniu zostawiłem.

Zmęczone chmury przysiadły na stołku...



Mnie to nie cieszy, sprawy wyglądają niedobrze. Koguty pieją przerywanym głosem. Jestem stary! Chciałbym popędzić w popłochu, nawet złamać nogę, o lasce nie mogę. Dorzucam do ognia, by ogrzać stare kości, trochę dębowej kory, zeszyty, kartki. Sznurek nawijam w kłębuszek, może się przyda.

Twarz mam jak surowe mięso, przygotowane na kotlety. Nalane krwią oczy, z dwiema napuchniętymi torbami. Pewnie mam chorą wątrobę. Piję z tęsknoty. Nikt nie lubi, kiedy rzeczy nazywa się po imieniu. Mam kolejowe wargi, pokręcone jak rozjazdy. Kiedyś pergaminowe. Byłem twórcą pocałunków omdlewających. Patrzę ustami, uzębienie jak płot, po wiejskiej zabawie.

Nie mogę oddać moczu. Mój siusiak mały jak u dziecka. Wytężam się, stękam, spada jedna kropla. Kiedyś wołali - Strażacka sikawka. Słońce migocze, jak świeca, która za chwilę ma zgasnąć. Nie zachodźże słoneczko, zostań jeszcze chwilkę, bo dostanę apopleksji.

Jestem czerstwym ciasteczkiem z licznymi brodawkami. Dawniej wybierałem rodzynki z dziewczęcego tortu. Sen płytki, koszmary. Budzę się zlany potem. Znów dzień wspomnień. Wyglądam jakby mnie przepiłowano na pół, później sklejono i zbito gwoździami nie równo. Nosiłem dziewczyny na ramionach, zostawiały przyjemny zapach na karku. Mrówki wędrowały po plecach.

Pomyśleć, że obecny mój stan to przyczyna wierszy. Pisałem o ogniu płonącym czerwienią w jesieni, o wiosnach radosnych. Błękitno - krwistych księżniczkach, o miłościach też, tak mi się wydaje. Wiele nocy nie przespałem. Starałem się jak mogłem. Żeby od razu P r e d e s t y n a c j a?

Znam jednego, przepracował sześć dni w życiu. Teraz ma wolne. Uwielbiają go tłumy. Wiecznie młody i sprawny. Jak on to robi? Pewnie nie napisał żadnego wiersza

,,Doczesność to przedpokój, pałace później`

Kto to powiedział?

Z życia nic nie zapamiętam. Mam objawy choroby Alzheimera. Wszystko mi się miesza. Prawdy od fikcji nie rozróżniam.

Kiedy zamkną mnie w drewnianej skrzyneczce, to najgorsza będzie klaustrofobia, nie przeżyję tego. Spalę się ze wstydu, Ot! Urządziłem się na starość, jasna cholera!!!

Kto pisze wiersze będzie tak wyglądał.


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Jesień (czyt. starość) w Dionizyjskiej filozofii życia przez tysiąclecia była/jest złotym czasem winobrania i przebogatych żniw. Dzisiaj to polskie stękanie, biadolenie i marudzenie na te nasze siwe włosy, rozstępy, szczerby w uśmiechu, prostaty i inne zmarszczki/cellulity/parkinsony - to od ćwierćwiecza narzucany nam na chama produkt tzw. kultury współczesnego Zachodu, który WPAJA ZIEMIANOM LĘK PRZED NATURĄ, FIZJOLOGIĄ - I STARZENIEM (oraz w finale przed śmiercią), ponieważ w sieciach tego Zachodu hierarchia priorytetów wyklucza WYKLUCZA szacunek dla Seniorów i lansuje wyłącznie prymat wiecznej w sztafecie tylko młodości. Kremy p. zmarszczkowe są już dla nastolatków! Kapitał zbity na tych kremach wyszczuplajacych i silikonach, na kwasie kiełbasianym i na operacjach ujędrniającokorygujących na całym tzw. nowoczesnym świecie tworzy potężne źródło produktu krajowego brutto. Co w linii prostej prowadzi ludzkość do schizofrenii - i to maniakalno-kompulsywnej :)
avatar
Nie la-men-tu-je-my.


Francuzi - niekwiestionowani smakosze i koneserzy życia - mawiają:

LA VIE EST BELLE!
© 2010-2016 by Creative Media