Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2018-09-28 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1903 |
Mrówka Charlota wybiera się nad morze
Małej mrówce imieniem Charlota,
Zobaczyć morze — przyszła ochota.
Cały już tydzień kufer pakuje,
Okazji na podróż wypatruje.
— Może by tak… samolotem?
Nie. Ten pomysł przemyślę potem.
Wiem… Lepszy będzie autostop.
Auto staje… a ja — hop!
Dobry pomysł… lecz ma wady.
Z ciężkim kufrem wsiąść nie dam rady.
— Och, Charlotko! — gniewa się jej mama. —
Takich pomysłów nie miewa dama.
Lecz ta Charlota jest bardzo uparta,
W swoim pomyśle stanowcza… i zwarta.
— Ja tylko chcę zobaczyć morze,
Czy nikt zrozumieć tego nie może?!
Wiele pomysłów na podróż już miała,
Żaden nie wypalił… — czegoś się bała.
Nikomu się przyznać jednak nie chciała.
— Jestem odważna! — wciąż powtarzała.
I w końcu powzięła postanowienie:
— Wyjeżdżam jutro. Zdania nie zmienię.
I choć wciąż tylko na etapie myślenia,
Ale już widzi siebie — jak na do widzenia,
Wszystkim chusteczką białą macha,
I do pojazdu — już — wsiąść się nie waha.
Myśli te robią ogromne wrażenie…
— Nie zwlekam dłużej. Spełniam marzenie.
Lecz jaki pojazd? Chyba nie… pociąg?
I znów strach się w nią wwierca niczym korkociąg.
— Och, Charlotko! — wzdycha jej mama. —
Co tak obmyślasz tutaj sama?
A Charlota? — Ciągle duma…
Mętlik ma w głowie. Nic nie kuma.
— Wszystkie pomysły są do bani. —
Samą już siebie za nie gani.
Myśli dalej: — „Trudna rada…
Dłużej tak myśleć nie wypada”.
— Stalowe pojazdy zapomnieć muszę,
Inaczej w podróż nigdy nie ruszę.
Bo takie pojazdy to istne potwory,
Lękam się ich jak sennej zmory.
— Do kitu te wszystkie moje pomysły…
Zaraz… już wiem! — Skoczę do Wisły!
„No, to jest pomysł” — z radością pomyślała.
I sama do siebie się głośno zaśmiała.
— Wisła do morza wpada niezbicie…
Fujara ze mnie, toż żadne odkrycie.
— Patyczków parę, źdźbeł trawy kilka,
Zbudować tratwę to tylko chwilka.
Na ster użyję rybiej łuski,
A potem już w rejs… choćby do… Ustki.
Ach, jeszcze żagiel… zrobię go z liścia…
Oj, chyba popłynę… Nie mam już wyjścia!
— Och, Charlotko! — martwi się mama. —
Uważaj na siebie, bo będziesz sama.
Na podróż upiekłam ci pyszną szarlotkę. —
I bliska już płaczu, przytuliła Charlotkę.
— No, to w drogę! Wypływać już czas…
Do zobaczenia! Żegnam was…
Ostatnie spojrzenie w stronę mrowiska.
Żal się rozstawać. Płaczu już bliska.
Na tratwę — jednak — wsiąść się nie waha.
Wszystkim znajomym chusteczką macha.
— Zobaczę morze i wrócę z powrotem!
O mojej podróży opowiem wam potem!
oceny: bezbłędne / znakomite
Na glucie do morza ma najbliżej.
Ja tak nie zawsze. Tylko wtedy gdy piszę o Polsce. Bo Charlotta leci nad polskie morze? Kurcze, nie wziąłem pod uwagę że może tu chodzić o inne morze.
oceny: bezbłędne / znakomite
Ale bajeczka super, serio mię się podo i dzieciom bym swem czytała gdybym je mjała :)