Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-04-03 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1254 |
Za oknem słońce znajdowało się już dosyć wysoko, kiedy to siedziałem w kuchni i pichciłem na śniadanie spaghetti bolognese z butelką piwa w ręce. Byłem w trakcie smażenia mięsa, kiedy zadzwonił do mnie kumpel. Odstawiłem browara i odebrałem.
– No co tam? – rozpocząłem rozmowę.
– Co robisz?
– Śniadanie.
– O drugiej?
– Późno się kładę i późno wstaję.
– Dobra. Nie ważne. Wpadniesz do mnie? Jest sprawa.
– Nie bardzo mogę. Piję właśnie trzecie piwo.
– Na śniadanie?
– Na kaca.
– To przyjadę po ciebie.
– Kiepsko się czuję.
– Nie pierdol. Jesteś mi potrzebny.
– Skoro tak, to chyba nie mam wyboru. Przyjedź za godzinę. Albo za dwie. Muszę się przespać.
– Będę za pół. Nara.
Odłożyłem telefon.
– Kurwa mać!
Mięso od spodu zdążyło się pięknie przypalić.
Eryk przyjechał pięć minut wcześniej niż zapowiedział. Ja i on byliśmy kumplami z liceum. Może nie jakimiś najlepszymi, ale dobrymi kolegami ze szkoły. Potem nasze drogi w sposób naturalny się rozeszły – pojechał do Łodzi studiować w szkole filmowej, gdzie utrzymał się niecały rok. Niedawno wrócił z Niemiec, gdzie zarobił sporo forsy, ale co dokładnie tam robił, nie wiem. Ciągle opowiadał co innego.
– Chcesz spaghetti?
– Nie, dzięki. Nie mogę od kilku dni tknąć jedzenia.
– Co się dzieje?
– Chodzi o film. Przez niego nie mogę jeść. No i właśnie w sprawie tego filmu przyjechałem do ciebie.
– Do mnie? A co ja mam wspólnego z filmami?
– Przecież piszesz, nie? Kiedyś pisałeś pięć opowiadań tygodniowo.
– Cztery. I to było dawno. Teraz piszę jedno na miesiąc.
– Tak czy inaczej chciałbym, abyś pomógł mi przy dialogach. Zawsze miałem z tym gównem problem, ale przynajmniej wiem, kiedy są chujowe. A właśnie są. Nie umiem zrobić, żeby były lepsze.
– Co to za film? – spytałem, zakładając spodnie. Do tej pory rozmawiałem w samych gaciach i koszulce. Powoli się ubierałem, łażąc z kąta w kąt, bo szukałem rzeczy w tym moim burdelu.
– Pornol.
– Pornol? I masz problem z dialogami?
– To nie jest zwykły pornol. Nie chodzi o rżnięcie.
– A o co ma chodzić w porno?
– No głównie o rżnięcie. Ale to będzie ambitniejszy projekt. Za pomocą porno chcę dać światu jasny komunikat. Nie godzimy się na kapitalistyczny wyzysk szeroko pojętych pracowników dużych firm i korporacji.
– I chcesz o tym mówić w takim filmie? Nie możesz nakręcić jakiegoś dokumentu? Albo reportażu?
– Nie. Forma akurat jest odpowiednia. To ma być pornos. Tylko dialogi są w nim liche. Trzeba je podszlifować.
– No dobra. Pomogę ci, ale nie obiecuję, że coś z tego będzie. I stawiasz mi browca. Jestem na ostrym kacu. Suszy mnie jak cholera.
– Nie ma problemu.
– W takim razie możemy jechać.
– Jeszcze skarpety.
– Co? – spytałem, zakładając szarą, tweedową marynarkę.
– Skarpety. Masz bose stopy.
Spojrzałem na swoje stopy.
– Faktycznie. Okej. Zakładam skarpety i możemy jechać. Tylko po drodze nie zapomnij wstąpić do sklepu.
– Nie bój żaby.
Ubrałem się w końcu i pojechaliśmy.
Eryk miał niezłą brykę. Białe cabrio z twardym dachem. Saab 9-3 w wersji aero. Prawdziwa poezja.
– Powiedz mi, co trzeba robić w Niemczech przez pół roku, żeby kupić takie cacko? Chcę takie samo.
– Mówiłem ci już. Pracowałem jako kelner w Lorenz Adlon Esszimmer. Z samych napiwków miałem tysiąc euro na tydzień.
– Przecież ostatnio mówiłeś, że jeździłeś w tym Berlinie na uberze. To jak?
– Nic podobnego. Kelner w restauracji.
Oczywiście kręcił. Co jakiś czas zmieniał wersję swojej przeszłości. Wydaje mi się, że prawdziwa była ta o prostytucji. Kiedyś wygadał się o tym podczas ostrej alkoholowej libacji. Powiedział, że pracował przez kilka miesięcy w agencji jako żigolo. Pukał stare Niemki. Zarzekał się, że tylko stare Niemki i czasami trochę młodsze. Ale głównie te po sześćdziesiątce. O mężczyznach nie było mowy. Zresztą, nic mi do tego. Mógł bzykać kogo chciał, to jego sprawa.
Zostawiliśmy saaba w garażu – to była ciężka rozłąka – i udaliśmy się windą na czwarte piętro. Eryk miał duże, nieźle urządzone mieszkanie, w porządnej okolicy. Weszliśmy do środka. Kręciło się tutaj kilka osób.
W salonie – który miał chyba ze trzydzieści metrów kwadratowych – znajdował się plan zdjęciowy. Wszystkie meble zostały wyniesione. Z wyposażenia stało tutaj tylko jedno drewniane krzesło, na środku leżał sporych rozmiarów materac, a w kącie była wysoka lampa. Nic więcej. Na materacu siedziała para. Kobieta w białym szlafroku i chłopak w złotych gaciach. Domyśliłem się, że to aktorzy.
Eryk usiadł na krześle z napisem `Director`. Ja usiadłem obok, na podobnym, ale bez żadnego napisu. Nigdy nie byłem na żadnym planie zdjęciowym, ale ten sprawiał wrażenie profesjonalnego.
– Mam pytanie – odezwałem się do Eryka, który wertował kartki. Chyba scenariusza.
– Tak. Robię za reżysera i kamerzystę. Ta kamera kosztowała mnie prawie trzy tysiące euro. Nikt nie może jej dotykać oprócz mnie.
– Nie o to.
– To co?
– Masz dla mnie to piwo?
Eryk podniósł głowę i rozejrzał się po pokoju. Jego wzrok spoczął na dziewczynie poprawiającej aktorce makijaż.
– Kamila przynieś panu tekściarzowi butelkę piwa z lodówki.
– Najlepiej dwa – dodałem. Eryk spojrzał pytająco. – Dla siebie dwa.
Dziewczyna wstała i zaraz wróciła, wręczając mi dwa przyjemnie lodowate piwka. Podziękowałem jej. Otworzyłem butelki o siebie i pociągnąłem z jednej solidnie. Tego mi było trzeba.
– Dobra, słuchaj mnie teraz. Krótki zarys całej fabuły. On jest młodym chłopakiem pracującym w dużej korporacji. Wiadomo, urabia się po pachy, nadgodziny, weekendy i to wszystko za psi chuj. Ona jest jego przełożoną. Bogatą, znudzoną życiem piczą z pieniędzmi. Między nimi wywiązuje się romans, w którym główną oś stanowi ruchanie. Akcja toczy się przez jeden dzień. Siedzą tylko w tym pokoju, gdzie naprzemiennie rozmawiają, śpią i się pieprzą. I jak już pewnie zauważyłeś mamy tutaj prostą metaforę odnoszącą się do kapitalizmu. Pracownik dyma dla pracodawcy, tak? Jednocześnie pracodawca dyma pracownika, racja? I tutaj zastosowałem pewien fortel. Pracodawcą jest kobietą. Kobieta dyma mężczyznę, a nie na odwrót. To aluzja. Postępująca feminizacja, matriarchalizm, emancypacja. Nadążasz?
– Nieźle to sobie wszystko wymyśliłeś.
– Pewnie, że tak. Przecież jestem po filmówce.
Nie było sensu przypominać mu, że go wywalili po pierwszym semestrze.
– I teraz tak. Zobacz. Strona trzecia. Rozmowa tutaj, bla, bla, bla, dochodzi do zbliżenia. O! Tutaj! Spójrz! Czy to nie brzmi źle?
– A teraz zrobię ci w cipie rewolucję na miarę Trockiego i spółki – przeczytałem na głos. – Nie wiem. W sumie dobre.
– Dobre?
– Czemu nie.
– A to? Tutaj dalej. Czwarta strona, w połowie. Jego kwestia, kiedy lalka mu ssie, a on jest bliski szczytu.
– Czuję, że zaraz eksploduję jak bomby na Hiroszimę i Nagasaki.
– No tutaj bym zmienił.
– Tak? Na co?
– Nie wiem. Ludobójstwo i seks nie bardzo się zgrywają.
– A to? Kilka stron dalej. On szepce jej na ucho, że wleci w nią jak ten samolot w World Trade Center.
– Na moje oko za dużo tego politykowania. Nie możesz zrobić normalnego pornosa, z normalnymi tekstami?
– To znaczy?
– Jakoś klasycznie, wiesz, hydraulik i przepychanie rur czy listonosz z przesyłką specjalną.
– Mówiłem ci, że to ma być ambitne porno, a nie jakieś sztampowe gówno. – Wstał i wręczył mi papiery. – Masz ten scenariusz i działaj. Daję ci wolną rękę. Podrasuj to, ale w obrębie tej konwencji. Ja jadę coś załatwić. Będę za godzinę. Jakbyś czegoś potrzebował to wal do Kamili. Lecę.
Wyszedł z mieszkania i tyle go widziałem.
Napiłem się piwa i zacząłem czytać od pierwszej strony. To było nieźle porąbane. Skończyłem przerabiać ten tekst, kiedy skończyło mi się piwo. Wstałem z miejsca i poszedłem do kuchni. Kamila paliła tam fajkę, patrząc przez okno. Wzdrygnęła się kiedy wszedłem.
– Spoko. Nic mu nie powiem.
Nie odezwała się tylko wyciągnęła zza pleców skitranego papierosa.
– Nie ma już piwa?
Podeszła, otworzyła zamrażalkę i podała mi butelkę.
– Jesteś jego nową dziewczyną?
Wzruszyła tylko ramionami.
– No dobra. Miło się gadało.
Wróciłem do salonu.
– Kiedy w końcu zaczniemy kręcić? – spytała mnie ta lalka, znaczy się aktora, grająca niewyżytą pracodawczynię. Muszę przyznać, że miała piękne cycki.
– Nie wiem. Ja jestem tylko gościem od dialogów.
Machnęła ręką z dezaprobatą. Rozsiadłem się na swoim miejscu i wziąłem do ręki scenariusz. Przewertowałem go jeszcze raz. Chyba się spisałem.
– Spisałeś się – powiedział Eryk, kiedy przeczytał cały tekst od deski do deski. – Możemy zacząć kręcić.
– Teraz?
– No a co ty myślałeś? – spytał wyraźnie zdziwiony. Podniósł się z miejsca i krzyknął w eter. – Zaczynamy kręcić! Wszyscy na stanowiska!
– Wiesz, skoro już zrobiłem wszystko, o co mnie prosiłeś, to może sobie pójdę. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
– Jak co? Wstawić pranie? Pozmywać naczynia? Nie pierdol, tylko siadaj. Może się jeszcze przydasz. Chcesz piwo?
Pokiwałem głową na tak. Eryk przywołał Kamilę i po chwili znów sączyłem zimny napój bogów. Eryk z dumą w głosie krzyknął `Scena pierwsza, ujęcie pierwsze, akcja!` i film ruszył do przodu. Okazało się, że to najprawdziwszy plan zdjęciowy, najprawdziwszego pornola, z najprawdziwszym seksem. Wcale mnie to nie kręciło.
– CIĘCIE! – ryknął Eryk. Oderwał się od kamery i usiadł obok mnie. Aktorzy podnieśli się z materaca.
– Co znowu? – spytała aktorka.
– Pięć minut przerwy. To nie wygląda tak, jak sobie zaplanowałem.
– Kurwa, panie reżyserze, znowu pięć minut przerwy? Mój sprzęt nie jest ze stali do chuja. Kręcimy godzinę, a on przez całą tę godzinę co chwila twardnieje i mięknie, twardnieje i mięknie. To nie jest maszyna. W końcu uzna, że pierdoli taką zabawę.
– Dobra. Róbcie to na sucho. Bez kamery.
Aktorzy zabrali się do dzieła. Przyglądaliśmy się im w milczeniu.
– Kurwa czy tobie też się wydaje, że on to robi tak jakoś nieporadnie?
– No trochę – przyznałem.
– No zobacz. Rusza tak jakoś dziwnie tymi biodrami. Nie do rytmu. Nie do taktu. Kurwa mać! Chyba zaraz tam wskoczę zamiast niego.
– A kto będzie kręcił?
– Kurwa masz rację. Chcesz zagrać w filmie?
– Nie zbyt. Poza tym jestem za bardzo porobiony. Nic by z tego nie wyszło.
– Kurwa mać! – rzucił znowu Eryk, wpatrując się w kopulującą parę i myśląc przy tym intensywnie. – Koniec przerwy!
Lecieliśmy z kolejnymi scenami. Kamila co jakiś czas przynosiła mi piwo. Wypiłem ich już chyba z osiem.
– CIĘCIE! – huknął ponownie zza kamery.
– Lecę się odlać – rzuciłem i spierdoliłem do łazienki. Humor mojego kolegi pogarszał się z przerwy na przerwę. W kiblu miałem spory problem z odnalezieniem włącznika światła. W końcu się odlałem. Chyba trafiłem wszędzie tylko nie do klozetu.
– Marcel. Jest problem – oznajmił, kiedy wróciłem do salonu.
– Co tam?
– Nie napisałem jednej sceny.
– Jak jednej to na chuj się przejmować.
– Finałowej kurwa.
– Tak? – Nie pamiętałem jak miał się skończyć ten film.
– Tak. Trzeba coś wymyślić. Aktorzy się niecierpliwią i są już zmęczeni. Ja też jestem zmęczony. I wkurwiony.
Spojrzałem w ich stronę. Facet połknął coś, co przyniosła mu Kamila. Aktorka piła wodę.
– Przecież nie musimy kończyć tego dzisiaj.
– Musimy. Zapłaciłem im z góry, poza tym facet ma być jutro w Warszawie. Gra u innego reżysera.
– A cizia?
– To kurewka znaleziona na roksie, której musiałem zapłacić za ten występ prawie trzy tysie.
– No dobra. Zaraz coś wymyślimy.
Usiadłem na krześle. Siedziałem dobrych kilka minut. W końcu wpadłem na genialny pomysł.
– Mam!
– Gadaj.
– Scena będzie głucha. Absolutna cisza. Tylko obraz.
Eryk przyglądał się mojej pijanej mordzie kilka sekund.
– Dobre. Dobre kurwa. Finał bez jakiegokolwiek dźwięku. To jest to. Taka scena idealnie oddaje ducha walki z konsumpcjonizmem. Tak, tak, tak. To jest to. Okej! WSZYSCY NA STANOWISKA! KRĘCIMY OSTATNIĄ SCENĘ!
Poczułem autentyczny przypływ dumy. Zerknąłem w stronę Kamili i puściłem do niej oko. Odwróciła głowę zniesmaczona. Fajna z niej była laska.
– I mamy to! Mamy! – Eryk uniósł zaciśnięte pięści do góry. Triumfował. Zacząłem bić brawo. Reszta poszła w moje ślady. Owacja na stojąco.
Eryk obrócił się i zaczął merdać wskazującym palcem w kierunku mojej osoby. Uśmiech nie schodził mu z ust. Potem popatrzył po twarzach ekipy filmowej, kiwając ciągle głową. On również zaczął bić brawo. Następnie uciszył wszystkich krótkim gestem.
– Dziękuję wszystkim za dzisiejszą pracę. Spisaliście się na medal. Nagraliśmy dzisiaj coś naprawdę wyjątkowego. Dzięki wam mogłem stworzyć to arcydzieło. Jeszcze raz dziękuję. Jesteście wspaniali.
Wielki był z niego reżyser i człowiek.
Kamila przyniosła szampana i zebraliśmy się wokół Eryka. Korek wystrzelił, szampan wylądował w kieliszkach, a śmiech wystąpił na naszych twarzach. Czułem, że odwaliliśmy dziś kawał dobrej roboty.
Poimprezowaliśmy jeszcze trochę. Pierwszy zebrał się aktor. Pogadałem z nim chwilę, okazał się równym gościem. Jutro miał zagrać w produkcji jakiegoś włoskiego reżysera, który ma kręcić swój film w Warszawie. Życzyłem mu powodzenia. Natomiast aktorka zaproponowała, że razem z Erykiem możemy ją przelecieć – miała zapłacone jeszcze za dwie godziny – ale grzecznie odmówiłem. W końcu wyszła, razem z kolesiem od produkcji – tak, kręcił się tutaj ktoś taki. Zostaliśmy we trójkę.
– Eryk odwieziesz mnie do mieszkania? Mam niezły zjazd i czuję, że jutro będę zdychał.
– Kamila cię odwiezie. Tylko bez numerów, to porządna dziewczyna. Rozumiemy się?
– Okej.
– No trzymaj się.
– Do zobaczenia.
Oddał jej kluczyki do saaba. Wyszliśmy z mieszkania. Zjechaliśmy windą i udaliśmy się do garażu. Kamila nadal nie była zbyt rozmowna.
– Jesteś niemową? – spytałem w końcu bez ogródek.
– Nie – odezwała się. Miała słodki głos.
– To czemu nic nie mówisz?
– Bo nie mam nic ciekawego do powiedzenia.
– Aha. Trzeba było tak od razu.
Podwiozła mnie pod samo wejście. Podziękowałem jej i wysiadłem. Po kilku krokach usłyszałem dźwięk gaszonego silnika. Trzasnęła drzwiami. Odwróciłem się. Szła w moją stronę.
– Nic z tego skarbie. Wracaj do niego.
Nie słuchała mnie. Szła pewnie jak gdyby nigdy nic.
– Obiecałem Erykowi, że cię nie tknę. Dobranoc.
Wszedłem do bloku i zamknąłem za sobą drzwi. Długo patrzyła na mnie przez szybę. W końcu sobie poszła, a ja nareszcie mogłem wrócić do siebie.
oceny: bardzo dobre / znakomite
Niestety, zdarzył się błąd ortograficzny. Piszemy "niezbyt", a nie "nie zbyt". Ponadto dość sporo potknięć interpunkcyjnych.
oceny: bezbłędne / znakomite
Brawo, Autor!
Jeden fest zalany,
Drugi portki w kancik -
Obaj robią w kinie.
Odkąd kino w gminie,
Porno nie zaginie.
Druga, piąta,
Pani z panem
Się pałąta,
Bzyka, gzi się.
Patrzą ludzie,
Patrzy Zdzisiek.
Się nie znudzi im się.
film na szczyty?
Ja ci daję
albo mi ty.