Przejdź do komentarzyKsiężniczka plantacji
Tekst 10 z 12 ze zbioru: 2019
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz / poemat
Data dodania2019-09-24
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1171

Głębokie Południe, 1809 r.


Zdarzyło się to, kiedy miałem lat piętnaście,

Wtedy mój ojciec przejął bawełny plantację.

Następnym krokiem był zakup pracowników,

O zdrowych zębach, mających wachlarz talentów.

W trakcie, kiedy przechadzałem się przez plantację,

Mój ojciec pół dnia w mieście ustalał transakcję.

Po tygodniu przybyli nowi pracownicy.

Przywieziono ich na bryczce prosto z ulicy.

Po dokładnym sprawdzeniu stanu liczebnego,

Ojciec zabrał ich do baraku słomianego.

Zanim przeprowadził szkolenie skrupulatne,

Zabrał ze sobą kajet oraz Pismo Święte.


Nazajutrz rozpoczęto pracę na plantacji.

Pod wieczór usłyszałem okrzyki i trzaski.

Mój ojciec związał na placu jedną murzynkę

I chłostał ją biczem zmieniając plecy w szynkę.

Potem ogłosił, że tak postępować trzeba,

Gdy murzyn swe dzienne obowiązki zaniedba.

Ojciec miał zwyczaj karać tak głównie kobiety,

Także na gołe pośladki - nie tylko w plecy.


Dzień później, do baraku murzynów zajrzałem.

Tak wielkiego smrodu jeszcze nie odczuwałem.

Zdziwiło mnie, że jeszcze żyli w tej duchocie,

Poupychani na pryczach w nędznej ciasnocie.

Leżała tam murzynka, którą mój ojciec zlał.

Inny murzyn bandaże jej zmienić próbował.

Z ciekawości, swą pomoc zaoferowałem

I jednym ruchem stare bandaże zerwałem.

Murzynka z bólu zawyła, rany otwarły.

Strużki krwi po jej czarnych bokach skapywały.

Nazajutrz do pracy miała być już gotowa.

Nie wiem, czy opłacała nam się ta hodowla.


Zaprzyjaźniłem się z murzynką w moim wieku.

Co noc po ich pracy byliśmy na spacerku.

Mój ojciec na tą znajomość oko przymykał.

Rzekł, bym się nie zaraził, jak będę korzystał.

Zacząłem czuć popęd do czarnej koleżanki.

Ucałować ją chciałem w falbanach firanki,

Lecz nie pozwoliła mi na to z takiej racji,

Że ma już chłopaka na sąsiedniej plantacji.

Rozpacz i nienawiść jednocześnie poczułem.

Znów szansę na pierwszy pocałunek straciłem.


Nazajutrz do gabinetu ojca poszedłem,

I że dziewczyna knuje ucieczkę skłamałem.

Razem z ojcem poszedłem na apel wieczorny.

Rzekł, iż jeden z pracowników jest dość niesforny.

Ma niedoszła miłość na środek wystąpiła.

Najpierw zdziwiona, wszystkiego się domyśliła.

Ojciec rzekł wszem i wobec, że za plan ucieczki,

Czeka najliczniejszy wymiar skórzanej sieczki.

Wtedy dziewczyna zaczęła nam dosłownie wiać.

`Goń czarną kurwę!` - krzyczał ojciec. `Trzeba ją zlać!`

Zatrzymałem dziewczynę w bawełnianych pnączach.

Nie dostrzegłem przeprosin w załzawionych oczach.

Prosto pod pręgierz murzynkę przyprowadziłem,

Z pomocą ojca związałem i rozebrałem.

Jej ciało miało odcień węglowego miału

Lub jak kto woli - po czerwonym winie kału.

Mój ojciec podał mi bicz długi na siedem metrów,

Z rękojeścią ukręconą z dwóch zwykłych swetrów.

Dostrzegłem drzazgi i haczyki na końcówce.

Mogłem się szykować na zakrwawioną ucztę.

Z początku nie umiałem w plecy wycelować.

Końcówka bicza na dupie zwykła lądować

Lub też zawijała się w krocze ją trafiając,

O czym murzynka dawała znać, głośno wyjąc.

`Mocniej synu. Te małpy mają twardszą skórę.

Nie rób mi wstydu, chyba że chcesz dostać burę.`

Rzekł ojciec, a mnie zaczęła łapać zadyszka.

Wciągnęło mnie bicie. Nie czeka mnie jej myszka.

Szło mi to jednak coraz to bardziej sromotnie.

`Nie widać żadnych śladów. Musisz walić mocniej.

Dobra, daj to, bo widzę, że jesteś zmęczony.`

Wziął bicz i dokończył z koszuli obnażony.

Kiedy zadał sto pięćdziesiąte uderzenie,

Murzyni zlecieli się niczym na skinienie.

`A czy ja powiedziałem, że to już po wszystkim?!`

Ojciec odgonił ich, trzaskając ruchem szybkim,

Po czym przyniósł miednicę bimbrem zalaną

Oraz chlusnął na murzynkę ubiczowaną.

Nie bacząc na jej ryk, podpalił ją z cygara.

Wtedy już na serio opadła mi kopara.


Jaki zatem będzie tej opowieści morał?

Należy zlać murzyna jak nie będzie słuchał.


  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Liryka narracji z pogranicza S/M, w której nie wiadomo:

- kim jest tytułowa księżniczka?
- na jakim konkretnie głębokim Południu dzieją się opisane sceny? To ważne, skoro taką konwencję (uszczegółowiana detali - patrz opis biczowania) przyjął Autor;
- dlaczego Murzynka, Murzyni, (Murzyniątka, Murzynek etc., etc.) pisani są tutaj przez "m"? Czy to świadomy zabieg?
- jakim konkretnie celom utwór służy (propagandowym, estetycznym, politycznym, dydaktycznym itd., itp., itd.)? Jeśli miałby mieć wydźwięk inny niż tylko epatowanie przemocą wobec kobiet... to mianowicie JAKI?
- co w tym wierszu robi Pismo Święte (patrz końcówka 1. strofy)?

Amerykańskie Głębokie Południe w Polsce DZISIAJ utożsamiane jest z Doliną Krzemową i z przylądkiem Canaveral.

Po lekturze ciurkiem kolejnych tekstów Autora widzimy, że w kręgu ich zainteresowania jest ostra fizyczna przemoc, i ta księżniczka tutaj NIE JEST wyjątkiem
© 2010-2016 by Creative Media
×