Autor | |
Gatunek | romans |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-11-17 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1122 |
Rozdział 5
Od samego rana Emily myślała o Jacksonie. Z jednej strony nie mogła się doczekać spotkania z nim, z drugiej strony- obawiała się tego. Popołudniu zaczęła szykować się na imprezę urodzinową Betty. Założyła sukienkę pożyczoną od Carli, włosy związała w warkocz, pozostawiając kilka kosmyków luźno. Zdecydowała się na nieco mocniejszy makijaż i buty na lekkim obcasie. Dzisiejszy dzień będzie pierwszym dniem jej nowego życia.
Na imprezę przybyła punktualnie, wręczyła Betty prezent. Urodziny odbywały się na parterze w domu dziewczyny. Był on jednym z największych w okolicy, piętrowy, z dwiema łazienkami, aneksami kuchennymi itd. Stoliki były ustawione w mniejszym spokoju, bar i miejsce do tańczenia znajdowały się w salonie. Razem z Carlą i Betty podeszła do baru. Wybrała piwo, ponieważ było ono chyba jednym z najmniej procentowych trunków. Rozmawiały, śmiały się i nagle poczuła na swoich plecach czyjś wzrok. Wiedziała, kto ją obserwuje. Czuła to, co wtedy, gdy spotkała go pierwszy raz. Bardzo się zdenerwowała, zaczerwieniła. Praktycznie słyszała jak do nich podchodzi, choć w rzeczywistości byłoby niemożliwe, żeby słyszała jego kroki.
Poczuła, że on dotyka jej ramienia. Odwróciła się. Jackson wyglądał zabójczo. Granatowe pościerane dżinsy i czarna koszula z kołnierzykiem, wypuszczona luźno na spodnie uwidoczniły to, jak dobrze jest zbudowany. Emily zapragnęła zmierzwić jego i tak lekko potargane, przydługie włosy. W jego oczach ujrzała błysk uznania.
- Cześć wam, cześć Emily. Wyglądasz... No, wyglądasz zajebiście- Jackson wpatrywał się w nią.
- Cześć, ty też dobrze wyglądasz- odpowiedziała dziewczyna.
-Cześć Jake, fajnie, że wpadłeś. Chciałem z tobą pogadać o... - jakiś nieznajomych chłopak podszedł do nich.
- Nie, stary- ze śmiechem odpowiedział Jackson.- Dziś chcę gadać tylko z Emily, więc sorry, ale zabieram ją od was. Chodź, oderwiemy się od tych nudziarzy-podał rękę Emily.
Dziewczyna złapała ją. Dziwnie się czuła, jakby przez ich palce przepływały jakieś prądy. Przeszła z nim za rękę przez cały salon. Czuła, jakby każdy na nich patrzył, choć w rzeczywistości, w tym tłumie nikt nie zwrócił na nich uwagi. Jackson znalazł wolną sofę, usiedli i... zapadła między nimi cisza. Nie, nie była to krępująca cisza. Siedzieli wpatrując się w siebie. Czytali swoje twarze, oczy, usta... Mogło to dziwnie wyglądać, ale dla nich nic dziwnego w tym nie było. Siedzieli tak już dłuższą chwilę. Emily zaczęła się krępować. Czuła, że ma suche usta, zwilżyła je językiem.
- Nie rób tego- powiedział Jackson.
- Czego?- zdziwiła się Emily.
- Tego z ustami.
- Z ustami? Przecież ja je tylko zwilżyłam, nie wiem o co ci chodzi...
- O nie, ty naprawdę nie wiesz o co chodzi? Strasznie mnie to podnieca.
- Tak?- jeszcze bardziej się zaczerwieniła.- Nie wiedziałam o tym.
- Widzę, że nie wiedziałaś. Ale bardzo na mnie działasz. Nie mów, że nie zauważyłaś jak na ciebie zareagowałem na poprzedniej imprezie, w barze. Jeszcze nie wiedziałem, że jesteś przyjaciółką Carli. Gdybym wiedział- już dawno byśmy się poznali.
-Jesteś bardzo pewny siebie.
- Chyba tak. Nie lubię tracić czasu.
- Skąd wiesz, że na mnie go nie stracisz?
- Wiem i już. Jestem tego pewien. Emily, chcę być z tobą zupełnie szczery. Ale muszę wiedzieć, że dasz mi powiedzieć wszystko do końca.
-Dobrze- zgodziła się. Chłopak ją fascynował, była ciekawa co takiego chce jej powiedzieć.
- Emily, ja jestem prostym facetem. Dla mnie albo coś jest czarne, albo białe. Nie uznaję szarości. Nie jestem łatwy w negocjacjach., mam wiele wad. Nie mam doświadczenia jeśli chodzi o związki, takie normalne, uczuciowe związki. Jestem zaborczy. Zazdrosny o to, co moje. A chcę, żebyś ty była moja. Po tym jak cię zobaczyłem, jak rozmawialiśmy, nie mogłem przestać o Tobie myśleć. I sam nie wiem jak sobie z tym poradzić. Chciałbym cię bliżej poznać, ale ty ciągle ode mnie uciekasz. Nie wiem czy masz awersję do facetów w ogóle, czy tylko do mnie. Nie wiem co o tym myśleć.
- Ja... Wiesz, mi trudno jest o tym mówić, o związkach itd. Ja też nigdy nie byłam w żadnym związku. Wiem, to dziwne, ale tak jakoś wyszło, bo...
- Ej, czy ty mi się tłumaczysz z tego, że nigdy nie miałaś faceta? Słonko, nawet nie próbuj. Nie jesteś dziwna, dla mnie jesteś wyjątkowa, rozumiesz?
- Przestań, jestem dziwna, wiem to- Emily ukryła twarz w dłoniach. Jackson odsunął je i złapał jedną z nich. - Ja... ok, powiem ci prawdę, bo jak teraz tego nie zrobię to chyba nigdy... Wiesz... Mój tata jest pastorem, matka pedagogiem. Zawsze byłam chowana pod kloszem, z dala od problemów. Nie wiem co to znaczy upijać się w miejscu publicznym, robić szalone rzeczy w galeriach handlowych, szaleć bez opamiętania na imprezie, rozumiesz?- widząc, że chce jej przerwać, dodała.- Nie przerywaj proszę. Chcę, żebyś wiedział wszystko. Jestem raczej nieśmiała, za poważna i....
- Cśśśś- przerwał jej chłopak i położył palec na jej ustach.- Dla mnie jesteś idealna. Na tyle, na ile dałaś się poznać- jesteś idealna. - Spojrzał jej w oczy.- Emily, daj mi szansę. Daj szansę nam. Spróbujmy.
- A jak się nie uda?
- Do cholery! Czemu od razu zakładasz, że się nie uda?- wybuchnął.- Przepraszam. Kochanie, po prostu spróbujmy. Nie myśl o tym co będzie jutro, za tydzień, za rok. Liczy się tu i teraz. Nie możesz....
- Dobrze- przerwała mu dziewczyna, patrząc na ich splecione dłonie.
- Patrzeć na to... Zaraz. Ty powiedziałaś: dobrze? A ja przygotowałem sobie argumenty, żeby cię przekonać. Zepsułaś zabawę- zaśmiał się.
- Czyli wolałbyś, żebym powiedziała „nie”, bo wtedy miałbyś szansę się wykazać? Jeszcze mogę zmienić zdanie- ona również się zaśmiała.
- Nie, nie! Bałbym się, że nie zdołam cię przekonać.
Nagle znów zapadła cisza. Chłopak spojrzał na usta Emily. Znów zwilżyła usta językiem. Jackson wziął jej twarz w swoje dłonie i zbliżył się. Wiedziała, że zaraz stanie się to o czym myślała już od jakiegoś czasu. Czuła, że serce zaczyna jej bić coraz szybciej i szybciej.
Jackson lekko dotknął swoimi ustami jej twarzy. Najpierw delikatnie pocałował zamknięte powieki, potem policzki, nos... żeby w końcu dotrzeć do ust. Początkowo tylko trwali usta przy ustach, potem delikatnie ją pocałował. Emily nie miała doświadczenia, nie wiedziała co robić, ale Jackson pokazał jej jak dostosować się do ruchu jego warg. Czuła jego oddech: pachniał jakimś drinkiem i chyba dymem od papierosa. Emily nie lubiła tego zapachu, ale u Jacksona, w tym momencie, zupełnie jej nie przeszkadzał. Jego usta były szorstkie, ale delikatne. Sterowały jej ustami, pokazywały jak reagować. Naciskały, domagały się odpowiedzi. Emily nie była bierna. Odpowiadała na zaczepki. W pewnym momencie chłopak włożył jej język do ust. Zawładnął nią. Ich języki rozpoczęły szalony taniec, splatał się i rozplatały, oddechy mieszały. Pocałunki stawały się coraz mocniejsze, szybsze, niecierpliwe. Emily zatraciła się w nich. Zapomniała zupełnie o tym gdzie się znajduje, że ktoś może na nich patrzeć. Była tylko ona i Jackson. Ramiona chłopaka obejmowały ją, ona oplotła swoimi dłońmi jego szyję. Liczyli się tylko oni.
W pewnym momencie poczuła ręce chłopaka na swoich piersiach. I wtedy oprzytomniała. Odepchnęła go.
- Coś się stało?- spytał zaskoczony.
- Tak, ja... to nie powinno się zdarzyć. Nie tak szybko.
- Nie tak szybko? Za szybko cię pocałowałem? Nie rozumiem.
- Nie, pocałunek był spoko. Nawet całkiem niż spoko. Chodzi mi o... ech- ukryła twarz w dłoniach. - Naprawdę muszę ci to tłumaczyć? Nie domyśliłeś się?
Widząc zakłopotanie dziewczyny, chłopak zrozumiał o co chodzi.
- Przepraszam, chyba trochę się zapędziłem.
- Nie, to ja powinnam... Nieważne.
- Emily, nie wstydź się. Powinienem się zorientować. Po prostu tak mnie kręcisz, że nie mogę się od ciebie oderwać, nie kontroluję się. Chodzi o to, że hm... To nie miejsce i czas, ale....
- Hola, hola!- ktoś tu chyba się zapomniał- podeszli do nich objęci Carla i Tom. - Zaraz tu pożar wybuchnie- zaśmiali się.
- No, twoja gaśnica to nic nie ugasi- odparował kumplowi Jackson.
- Emily, chodź, pójdziemy do Betty, porobimy sobie jakieś fotki, twój Romeo nigdzie nie odjedzie - Carla zaśmiała się do przyjaciółki.
Dziewczyna spojrzała niepewnie na chłopaka. Spytać go czy spotkają się później czy to normalne, że skoro są parą to odprowadzi ją do domu? Jackson, widząc pytające spojrzenie dziewczyny, przyciągnął ją do siebie i wyszeptał do ucha:
- Idź. Ja rzeczywiście się rozpaliłem, muszę ochłonąć, rozładować się. Tylko nie uciekaj mi nigdzie, spotkamy się później. Odprowadzę cię do domu, dobrze?
Dziewczyna skinęła głową. Jak odchodziła z Carlą, nadal czuła na sobie wzrok swojego chłopaka. Swojego chłopaka. Na sam dźwięk tych słów jest usta rozpłynęły się w uśmiechu.
- Emily, wyglądasz jakby cię porządnie wycałowano- zaśmiała się Carla.
Z przyjaciółkami spędziła ponad godzinę. Oczywiście, musiała opowiedzieć im o wszystkim co działo się na sofie. Cały czas rozglądała się dyskretnie za Jacksonem. Tęskniła za nim. To dziwne. Przecież dosłownie przed chwilą się widzieli, a ona czuła jakby od ich spotkania minęły wieki. Chciała wiedzieć co on czuje. Dla niej ten pocałunek był cudowny. Nie miała co prawda większego porównania, ale wiedziała, że to co przed chwilą przeżyła, na długo w niej pozostanie. Nie mogła się skupić. Śmiała się i fotografowała z przyjaciółkami, ale tak naprawdę nie mogła doczekać się ponownego spotkania Jacksona.
Gdy poczuła się już lekko zmęczona, postanowiła pójść do domu. Pamiętając, że Jackson obiecał odprowadzić ją do domu- zaczęła go szukać. Weszła do kuchni, ale tutaj również go nie było. Spytała jedynej dziewczyny, którą w ogóle kojarzyła, czy wie gdzie jest Jackson.
- Jake? Jest w raju- zaśmiała się.
- A tak na serio?- spytała. Była już lekko zniecierpliwiona, ale też podenerwowana. Nie wiedziała jak zachowywać się w takich sytuacjach.
- Okej, nie wkurzaj się tak. Jest chyba na górze. Wiem, że Sandra chciała z nim porozmawiać- uśmiechnęła się porozumiewawczo, a jej koleżanki wybuchnęły śmiechem.
Emily nie wiedziała co mają znaczyć te uśmiechy, ale nalała sobie wody do szklanki (przez cały wieczór wypiła tylko jedno piwo) i weszła na górę. Dziwnie się czuła. Jakby była jakimś szpiegiem. Choć nie pierwszy raz była u Betty, czuła się nieproszona. Przecież impreza odbywała się na parterze. Chciała najpierw zajrzeć do mini-salonu. Gdy nocowały u Betty, zawsze w nim spały, przekształcały go w salę kinową, siłownię czy salon piękności- w zależności co akurat zaplanowały. Emily ten pokój kojarzył się z przyjemnymi chwilami. Z uśmiechem na ustach otworzyła drzwi. Nie spodziewała się tego, co tam zastanie.
W pokoju jakaś para uprawiała sex. Na biurku pod oknem, stojącym naprzeciwko drzwi siedziała czarnowłosa piękność. Nie miała na sobie bluzki ani stanika. Obok niej chłopak w rozpiętej koszuli zapamiętale całował ją po piersiach. Jedną ręką ugniatał je, dotykał, ciągnął za sutki. Druga ręka spoczywała między nogami dziewczyny. Nie było to trudne, bo jej spódniczka była wręcz nieprzyzwoicie krótka. Oboje oddychali szybko, jęczeli z rozkoszy. Dziewczyna zaczęła rozpinać chłopakowi spodnie, a gdy opadły- zsuwać bokserki. Zatraceni, nie zauważyli, że ktoś jest w pokoju.
Emily poczuła się zażenowana tą sytuacją i chciała jak najszybciej opuścić pokój. Nagle uświadomiła sobie kim jest ten chłopak. To był JEJ chłopak. A właściwie- jej już były chłopak. Nawet nie zauważyła, że szklanka z wodą wyślizgnęła się jej z rąk i rozbiła, uderzając o drewniane panele. Ten dźwięk wyrwał kochanków z seksualnej rozkoszy. Emily stała ze łzami w oczach. Jackson wyglądał jakby obudził się z głębokiego letargu. Zszokowany, stał bez ruchu i wpatrywał się w Emily. Nie zapiął nawet spodni. Czarnowłosa dziewczyna patrzyła nienawistnym okiem.
- Czego?- spytała, w ogóle nie zawstydzona.
- Nie, nic... - odpowiedziała Emily i wybiegła z pokoju.
Słyszała, że Jackson ją woła, ale nie zatrzymywała się. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Z korytarza wzięła tylko torebkę i wybiegła na ulicę. Nie dzwoniła po taksówkę, chciała się przejść i ochłonąć. W normalnej sytuacji nigdy nie szłaby sama o tak późnej porze. No, ale to nie była normalna sytuacja. Szła i płakała. Nie wiedziała nawet ile czasu tak szła. Noc była ciepła, niebo bezchmurne, rozgwieżdżone. W innych okolicznościach byłaby tą nocą zachwycona...
Gdy przechodziła przecznicą niedaleko swojego bloku, mijała ślepy zaułek. Nagle poczuła, że ktoś szarpie ją i odwraca, przyciągając do siebie. Zaczęła walczyć, na oślep bić go rękami, wyrywać się. Poczuła od napastnika alkohol. Chciała krzyknąć, ale on zasłonił jej usta ręką. Ugryzła go. Zniecierpliwiony, przyparł ją do murku i unieruchomił ręce nad głową. Dopiero wtedy, w wątłym świetle starej latarni, zobaczyła, że to Jackson.
- Zostaw mnie- ponownie zaczęła się wyrywać.
Chłopak, nie zważając na jej protesty, wolną ręką objął ją i zaczął mocno całować. Pocałunek był gwałtowny, gniewny. Język chłopaka siłą wdarł się do ust dziewczyny, która mimowolnie zaczęła oddawać pocałunek. Zachowywali się, jakby chcieli wzajemnie siebie wchłonąć. Jackson puścił ręce dziewczyny, żeby móc swobodnie dotykać jej ciała.
Emily czuła jak jego palce muskają jej szyję, piersi i biodra. Ona też nie była bierna. Położyła dłonie na klatce piersiowej chłopaka. Poznawała jej kształt, wypukłości, mięśnie. Oddychała ciężko. Ogarnęło ich szaleństwo. Chłopak raz oddalał, raz przybliżał dziewczynę do siebie. Nie przestawali się całować.
Nagle dziewczyna poczuła między swoimi nogami palce chłopaka. Było to doznanie tak mocne, że musiała złapać się jego ramienia, żeby nie upaść. Nogi miała jak z waty. Jackson najpierw delikatnie zaczął poruszać w niej palcami, potem przyspieszał i przyspieszał. Emily już o niczym nie myślała. Trzymała się kurczowo, jakby od tego zależało jej życie. Przestali się całować. Jackson oparł Emily o murek, kolanem rozszerzył jej nogi, a wolną rękę położył na murku obok jej twarzy. Dziewczyna poczuła wilgoć między nogami. Zawstydziła się tego, co odczuwa. Te uczucie było takie obezwładniające. Z zawstydzeniem chciała opuścić głowę, ale Jackson jej na to nie pozwolił.
- Nie wstydź się. Chcę patrzeć na twoją twarz jak dochodzisz. No, dalej maleńka, nie masz się czego wstydzić, nie bój się, tylko czuj.
Jego palce wyprawiały w niej cuda, grał na niej jak na miłosnym instrumencie. Emily myślała, że oszaleje. Jej ciało, rozpalone, domagało się spełnienia. Zauważyła pot na czole Jacksona, spojrzała w jego brązowe, mroczne oczy i... poczuła, że wybucha... Naraz opuściło ją całe napięcie, ciało stało się wiotkie. Emily czuła się taka spełniona, nasycona. Zaczęła cicho łkać. Jackson mocno przytulił ją do siebie. Była niższa od niego, na swoim brzuchu czuła jego nabrzmiałą męskość. Niechcący dotknęła ręką jego dżinsów w tym miejscu. Poczuła, że chłopak cały zesztywniał.
- Jackson...- wyszeptała.
- To nic- chłopak wiedział o co chodzi.- Dam sobie radę. Jak się czujesz?- Spojrzał na dziewczynę z troską.
- Dobrze...
- Chyba musimy porozmawiać... Emily, jeśli chodzi o to na imprezie, ja...
- Nic nie mów- przerwała mu.
- Daj mi wyjaśnić.
- Jackson, nie mam dziś już na to siły, proszę cię.
- Skarbie, ja...
- Proszę, nie dziś.
- Jutro?
- Tak. Przepraszam, ale ja naprawdę chcę już iść do domu.
- Odprowadzę cię.
- To już tutaj, zaraz obok.
- Emily, obiecaj mi, że spotkamy się jutro. Musisz dać mi coś wytłumaczyć.
- Do zobaczenia- Emily poszła do domu. Przy klatce odwróciła się. Jackson nadal tam stał. Patrzył na nią. Gdy weszła do klatki odwrócił się przodem do murka. Miał jeszcze coś „do załatwienia”.
Emily jak tylko weszła do domu, ściągnęła buty i rzuciła się na łóżko. Zaczęła płakać, głośno i spazmatycznie. Zanosiła się od płaczu. Jak on mógł tak ją potraktować? Przecież rozmawiali, sam prosił, żeby dała mu szansę, żeby spróbowali... A niecałe dwie godziny później kocha się z inną dziewczyną. Jaka ona była naiwna! Myślała, że taki facet jak on w ogóle zwróci na nią uwagę? Od razu powinna wiedzieć, że to się nie uda. Gdzie ona- nieśmiała, zakompleksiona, niedoświadczona, chciała być z takim facetem jak on? Wyluzowanym, odważnym, innym. Tak bardzo się różnili. A jej, głupiej- tak bardzo zaczęło na nim zależeć.
Na początku była na niego wściekła, ale potem pomyślała, że po prostu taki już jest. Nie, nie oceniała go. Każdy jest inny, ma inny pomysł na życie, inny styl, charakter... I to była jej wina, że się w nim zakoch... Nie, nie była zakochana. Zauroczona, zafascynowana- tak, ale zakochana... nie! Wcześniej myślała, że Jackson to najlepsze co przytrafiło jej się w życiu. Czuła się przy nim tak cudownie, bezpiecznie. Wyjątkowo. Nawet teraz, niedawno... Sprawił, że poczuła się cudownie. Nigdy nie myślała, że to może być aż tak przyjemne. Gdy Carla i Betty zachwycały się tym, była ciekawa czy rzeczywiście... Jak to możliwe, że on... kilkoma palcami... Boże, jaką ona była w tych sprawach ignorantką. Głupia i naiwna idiotka! Nigdy nie była na czasie, zawsze odstawała od innych. Ale czemu właśnie teraz, gdy zaczynała coś czuć?! Gdy chciała zacząć żyć jak normalna dwudziestolatka? Była wściekła na siebie, że mu na to pozwoliła, po to tym, jak widziała go z inna. Ale nie miała siły zaprotestować...
Do rana nie zmrużyła oka. Nie chciała na razie nigdzie go spotykać. Nie teraz. Wiedziała, że prędzej czy później nie uniknie spotkania (tym bardziej, że kumplował się z Tomem, chłopakiem Carli i otworzył knajpkę w ich okolicy). Ale ona musi nabrać do tego wszystkiego dystansu. Było pewne, że już nie będą razem, po czymś takim nie będzie umiała zaufać mu po raz kolejny.
Chciała odpocząć od tego wszystkiego. Postanowiła pojechać na jakiś czas do rodziców. Na uczelni miała teraz wolne, stałej pracy jeszcze nie znalazła, więc nic nie stawało jej na przeszkodzie.
Nie wiedziała co im powiedzieć. Tak bardzo cieszyła się na niezależność, a teraz nagle wraca... Rodzice od razu zorientują się, że coś jest nie tak. Do tej pory nie miała przed nimi tajemnic (zresztą, nie było takiej potrzeby). Ale teraz (szczególnie tacie) nie mogła powiedzieć wszystkiego. Nigdy nie zaakceptowałby Jacksona,, nie zrozumiałby uczuć i rozterek córki... A ona nie umiałaby mu wytłumaczyć, obronić....
a nawet japońskie na do widzenia sayonara seppuku i kappuku