Przejdź do komentarzyKonstantin Simonow - Przypadek Połynina /44
Tekst 255 z 252 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2020-02-22
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1240

Skoro obiecywał jej pomóc, niech chociaż raz w życiu, chociaż *na do widzenia*, coś wreszcie zrobi dla niej. A jeśli - w głębi serca wiedząc, że do niego już nigdy nie wróci - to i owo przy okazji przemilczała, nic mu o Połyninie nie mówiąc, to przecież taki facet jak Witieńka na nic lepszego nie zasługiwał!


Tak sobie myślała, kiedy po wahaniach i radach, jakie usłyszała od Maszy Makarownej, zasiadła w końcu do listu, pełnego gorących podziękowań za jej przyszły angaż i w całej reszcie umiarkowanie miłego, nie stawiając ostatecznej kropki nad *i* co do ich zamkniętej już przeszłości, ale i do niczego też nie zobowiązując siebie na przyszłość.


Jakby jednak nie był ważny dla niej ten list, sto razy porwałaby go w drobne strzępy, gdyby tylko mogła sobie wyobrazić, że Połynin nie wrzuci listu do skrzynki, a osobiście wręczy do rąk adresatowi.


To, co właśnie zrobił, a co wynikało z jego pryncypialności i głębokiego poszanowania dla ludzi, bardzo skomplikowało całą tę sytuację. Stonowany charakter listu Galiny Pietrownej - na co wątpliwe czy w innych okolicznościach Witieńka w ogóle zwróciłby uwagę - obecnie z powodu wizyty tego lotnika wydawał się jemu co najmniej dziwny. Dziwne też były dla niego spojrzenia pułkownika, chociaż ten, przypatrując się jemu, w rzeczywistości jedynie myślał: *Taki młody, a już reżyser - no, no, no!*


Doczytawszy do końca, młody człowiek nonszalancko wsunął list do kieszeni marynarki, wiszącej na oparciu krzesła. W tym samym czasie Olga Fiodorowna wniosła na tacy herbatę i przysiadła obok męża; rozpoczęła się rozmowa, która wyprowadziła obu mężczyzn ze stanu wzajemnej obserwacji.


Z początku rozmawiano o Galinie Pietrownej. Witieńka spytał, jak ona wygląda, jak podoba się jej gra na scenie i jak się czuje tam, na dalekiej północy. Połynin - człowiek niespecjalnie wylewny co do zasady - nie chcąc mówić o swojej miłości i nie mając do tego żadnego w tym domu prawa, krótko i zwięźle odparł, że aktorka ta wygląda dobrze, gra dobrze i czuje się również dobrze. Kiedy rozmowa zeszła na innych artystów, którzy jeździli razem z nią w jej frontowej brygadzie, pułkownik ograniczył się do podobnie zwięzłych, równie lapidarnych odpowiedzi.


W końcu rozmowa zeszła na Moskwę.


- Jak pan ją widzi dzisiaj? - zapytał Wasilij Wasiliewicz. - Jak wygląda, jak to się mówi, na świeże spojrzenie?

- Dopiero co przyjechałem, jest noc i niewiele zobaczyłem, ale... jest naprawdę pustawa, - odparł z namysłem Połynin, - jednak jak na czas wojny tak na oko wygląda chyba nieźle.

- Całkiem nieźle, - powiedział Witieńka, - co innego poszło źle; szkoda, że pan nie widział, co tu się działo na jesieni, jak stąd dawali drapaka niektórzy wielce szanowani obywatele! - i dosyć malowniczo zaczął opisywać wydarzenia z 16. października z ich i dramatycznymi, i śmiesznymi epizodami, przy okazji nie żałując sarkazmu, ni szyderstw także niektórym swoim znajomym.

- Przecież to z pewnością było straszne, - raptem całkiem nie w tym tonie odezwał się lotnik. - Ludzie się bali, że przyjdą Niemcy, i dlatego śpieszno im było wyjechać. - Powiedział to, przypomniawszy sobie, jak w Murmańsku dostał list od matki, który wrzuciła do skrzynki gdzieś w okolicach Gorkiego.*)


*Nie gniewaj się, że wyjechałam, - pisała, - ludzie mówili, że trzeba zabrać wszystko, co najważniejsze, i przestraszyłam się: jeżeli nie wyjadę razem z wszystkimi, to co będzie potem? Co zrobię, jak zostanę w Moskwie sama?*



.............................................


*) w czasach ZSRR Gorkij - to dzisiaj stare wschodnioeuropejskie miasto Niżny Nowogród, potężny ośrodek przemysłowy w widłach Wołgi i ujścia Oki

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Na pytanie o Moskwę " jak Pan ją widzi?" - Połonin nie był zbyt wylewny. To wojskowa zasada - mówić za dużo nie
trzeba. Wiadomo zamożniejsi uciekli od wojny - biedota została.
Pozdrowiena.
avatar
Połynin w swoim żołnierskim 32-letnim życiu zestrzelił tyle samolotów - czego żaden z nas nawet w najśmielszych snach nie zrobił - że jako ta powieściowa sprawna maszyna do polowań na człowieka ma pełne psychologiczne prawo do milczenia.

Jeśli uważnie wczytamy się w tę powieść (stricte wojenną, chociaż to romans!), szybko zauważymy, że - nawet w sytuacji po wódce, nieźle już podchmielony - jest to bardzo czujny obserwator.

To snajper
© 2010-2016 by Creative Media
×