Autor | |
Gatunek | przygodowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-04-03 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1130 |
Przywitanie wiosny. Wspomnienia z czasów PRL
Wiosna to najpiękniejsza pora roku. Przyroda budzi się do życia. Człowiek niejako też. Po ostrej, doskwierającej zimie. Wiosna niesie ze sobą wiele nadziei. Poprawia nastrój, regeneruje siły witalne, a co za tym idzie, przywraca chęć do życia. Powoduje, że człowiek rozkwita razem z nią.
Ile to w dniu jej przyjścia Marzann płynie Wisłą i Odrą do Morza Bałtyckiego. Ile to radości, śmiechów, chichów jest wokoło. Po parkach, po lasach. Zwłaszcza nad rzekami. Przecież młodzież szkolna ciału pedagogicznemu robi w tym dniu — a kuku! i wybywa na wagary już od samego rana. A co! Pierwszy dzień wiosny jest tylko raz w roku, a jakże jest ważny, jakże radosny. Trzeba go więc wykorzystać ile się tylko da, i jak się da. A inaczej, jak wagarując — się nie da. Nie na darmo dzień ten zwie się także Dniem Wagarowicza.
Pamiętam doskonale, jak w latach szkolnych sama ochoczo brałam udział w takich paradnych wagarach na cześć przywitania wiosny. Całą klasą, rok w rok, wybywaliśmy nad Odrę celem tradycyjnego zatopienia zimowej panny Marzanny. A potem, po spełnieniu tradycji, konkretny luz-blues wagarowy trwał aż do wieczora. Zawsze było wesoło i radośnie... Oj, tak!
Oto dwa zdjęcia z jednych takich wagarów. Działo się to w klasie przedmaturalnej. Jakością wprawdzie nie grzeszą, ale i mój aparat fotograficzny Фied-2, też już był niczego sobie sfatygowany. Wspomnienia jednak przywołują.
Z częścią klasowych koleżanek i jednym rodzynkiem z Technikum Mechanicznego (skubaniec podprowadził mi moją czerwoną czapkę leninówkę) wybraliśmy się nad Odrą. Za naszymi plecami widać rzekę. To w tym miejscu zimową pannę z impetem wywaliliśmy do rzeki... Hi, hi! ale frunęła, aż nieboraczce spódnica furkotała w powietrzu. W końcu lotem pikującym pacnęła w wodę... i rozchełstana, wraz z nurtem rzeki rozpoczęła swą wodną podróż do Bałtyku.
A my w te pędy na wiszące nad rzeką drzewo. Wyleźliśmy wysoko, aby lepiej widzieć, i dłużej, jak w meandrach rzeki ten symbol odchodzącej zimy w babskim odzieniu oddala się, płynąc ku morzu. Szaleństwom nie było końca... Wiosna została przywitana. I to jak! Z rozmachem. Głośno i radośnie.