Przejdź do komentarzyPod żaglami /2
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2020-05-12
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1170

Jeszcze bardziej zacząłem Mana podziwiać po pewnym epizodzie. Było to zimą w Leningradzie. Wracając z kina, Wania, Pakidjanc i ja któregoś późnego wieczoru szliśmy wzdłuż nabrzeża. W pewnym momencie zaczęło nas zaczepiać kilku podpitych kolesi. Man krzyknął do nas: *Schowajcie się za moimi plecami!* - a potem zaczął napastników chwytać jednego po drugim i rzucać ich w śnieżne zaspy bach! bach! bach! jak te śledzie. Nie zdążyliśmy z Pakidjancem nawet pięścią ruszyć, jak ci trzej już leżeli! Po chwili, pokrzykując jakieś pogróżki, niemrawo wygrzebali się stamtąd i tak rejterowali, że aż miło. W tamtym czasie nic bardziej nie mogło mi zaimponować, jak właśnie męska siła, śmiałość i iście *morski animusz*.


Na żaglowcu Man przyjął mnie jak starego znajomego. Był już wtedy bosmanem i dowodził drugim grotem. Ujrzawszy mnie na trapie, od razu zaproponował:


- Chcesz być u mnie na mojej wachcie?

- Oczywiście!

- Dobra. Przekażę to zastępcy kapitana.


W ten sposób trafiłem do trzeciej wachty.


Na szkunerze mieszkaliśmy w ogromnych kubrykach przerobionych z dawnych ładowni. Rano braliśmy udział w porannym apelu przy podnoszeniu bandery, po czym zaczynały się zajęcia teoretyczne, po nich zaś sprzątanie okrętu i zajęcia żeglarskie.


Man nie miał dla nas żadnej litości. Często żałowałem potem, że trafiłem właśnie do jego wachty. Każdego dnia, stojąc na pokładzie z sekundnikiem w ręku, gonił nas na reje wte i wewte. Żądał od nas szybkości, zręczności i wyobraźni. Podśmiewał się zawsze z tych, którzy mylili olinowanie, nie znali, czym co jest mocowane, niezguły zmuszał do wielokrotnego powtarzania ćwiczeń. Walczył o to, by jego ludzie byli dokładni we wszystkim co do mikrona.


Bosmanem głównym - bosmanem pierwszej wachty - był Osip Adamowicz Chmielowski, *Adamowicz*, jak go wszyscy nazywali. Zadziwiający staruszek! Na pokład *Towarzysza* trafił bardzo dawno temu. Pływał i z kapitanem Szancbergiem, i chodził w rejsy do Ameryki Południowej razem z Łuchmanowem, a teraz oto jest z nami pod dowództwem Frejmana. Nie wiem, ile mógł mieć lat - na pewno więcej niż 60. Gładka jak jajo głowa, błękitne małe oczka, niewielki czerwony nosek, różowe, sklerotyczne, starcze policzki. Adamycz - bosman główny *Towarzysza*! Niezapomniana postać. Wszystko widział, wszystko wiedział i potrafił, a jeżeli nawet czegoś nie widział - to przeczuwał. Szybko się przekonaliśmy, że wzrok mu osłabł na stare lata i górnych żagli już nie mógł widzieć, ale wydawał rozkazy tak, jakby sam tam na bom-bram-rei z nami siedział!


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×