Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-05-26 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2172 |
OBRZYDLIWA ULICA /22/
W międzyczasie córka Antoniego miała niezwykły sen. Była w jakimś opustoszałym mieście. Jego mieszkańcy gdzieś zniknęli. Drzwi wszystkich domów stały otworem. Mogła bez przeszkód dostać się do każdego mieszkania. Rzeczy w domach pozostawiono tak, jakby ludzie tylko na moment z nich wyszli. Jakiś wewnętrzny głos szepnął jej, że teraz może wziąć sobie stąd co zechce, bo nikt już tu nie wróci. Ona jednak niczego nie chciała. Najdziwniejsze jednak było to, że sama stanowiła jedynie ogromną szarą głową, która przenika przez ściany.
Żona Antoniego od razu orzekła, że takie sny mogą pochodzić tylko od diabła. Jeśli chodzi o Antoniego, to inspirowany mądrością mistrza stwierdził tylko: „Nie było nas – był las; nie będzie nas – będzie las” i zabronił córce opowiadać o snach.
Wojny atomowej na szczęście nie było... Zaszło za to mnóstwo innych istotnych wydarzeń. Miały one swój niezaprzeczalny sens i skupiały na sobie ogólną uwagę, ale dla jasności rzeczy trzeba je tutaj pominąć.
W naszym mieście wybudowano w tym czasie kilka supernowoczesnych obiektów, przez co nabrało ono bardziej współczesnego wyglądu. Jednocześnie, dyskretnie, bez rozgłosu wyrastała na Ukrainie nad rzeką Prypeć elektrownia atomowa. Nie mówiło się o tym, ponieważ był to plan gospodarczy sąsiedniego kraju – na dodatek, przez dłuższy czas utajniony. Trudno powiedzieć kiedy rozpoczęto budowę. Pierwszy reaktor oddano do użytku w 1977 roku. Zaplanowano ich 6 ale postawiono tylko 4. Wszystkie, oprócz reaktora nr 3 miały awarie. Najgroźniejsza była awaria reaktora nr 4, który pracował niespełna trzy lata. Doszło do wybuchu wodoru, pożaru oraz do rozprzestrzeniania się substancji promieniotwórczych. Dziwny sen córki Antoniego po upływie dłuższego czasu okazał się snem proroczym.
Rzecz zdarzyła się 26 kwietnia 1986 roku. Tamtej wiosny na dworze było bardzo ciepło. Jak zwykle trwały przygotowania do majowego pikniku. W mieście zaplanowano kilka imprez na wolnym powietrzu. Miał być kiermasz, występy zespołów folklorystycznych a także inne koncerty. Rozwieszono już plakaty i ustawiono dekoracje. Było to tak tradycyjne święto, że bez względu na przemiany polityczne, które dokonały się po osiemdziesiątym roku, brak pikniku na początku maja wydawał się rzeczą niewyobrażalną. Nic nie zapowiadało wiszącej w powietrzu katastrofy.
Wiadomość o awarii elektrowni w Czarnobylu najpierw nadeszła bodajże ze Szwecji – w powietrzu odkryto obecność radioaktywnych związków a później radioaktywną chmurę rozprzestrzeniającą się na całą Europę. Dopiero po tym odkryciu przyszła z Ukrainy informacja o wybuchu w elektrowni.
Antoni natychmiast przypomniał sobie o kufrze z kartoflami, nikt jednak nie zwracał uwagi na jego rozterki. Wszyscy zastanawiali się co będzie dalej i rozglądali się wokół siebie, spodziewając się jakichś groźnych znaków na niebie i na ziemi. Znaków jednak nie było. Świat wyglądał normalnie. Słońce przygrzewało, wkoło rozwijała się zieleń, po ulicach chodzili ludzie i jeździły samochody. Jedyną oznaką tego, że sytuacja nie jest normalna, było gwałtowne uprzątanie przez służby miejskie śmietników i usuwanie z podwórek starych aut porzuconych przez właścicieli. Wezwano też wszystkich do mycia okien.
Tuż przed 1 maja podano komunikat, że radioaktywna chmura zmieniła kierunek, nie idzie na nasz kraj, niemniej jednak należy zachować środki ostrożności, czyli nie włóczyć się po mieście bez potrzeby.
Zastanawialiśmy się, czy w takiej sytuacji możemy bez obaw pójść na majowy piknik? Imprez na wolnym powietrzu nie odwołano, więc ostatecznie doszliśmy do wniosku, że siedzenie w domu nie ma sensu – i tak po święcie wszyscy musieli iść do pracy.
Najbardziej atrakcyjny koncert odbywał się w centrum miasta. Przyszliśmy tam tuż przed jego rozpoczęciem. Prawie wszystkie miejsca siedzące były już zajęte. Wolne pozostały tylko krzesełka po najbardziej nasłonecznionej stronie placu. Nie mając wyboru zajęliśmy je. Słońce przygrzewało jak w lipcu. W kioskach można było kupić oranżadę, więc dla ochłody popijaliśmy ją. Występy artystyczne trwały ponad dwie godziny. Były na tyle ciekawe, że wszyscy cierpliwie znosili siedzenie na rozgrzanym placu.
Gdy po południu wróciliśmy do domów, pierwsze spojrzenia w lustro spowodowały kolejny wzrost naszej świadomości. Intensywne promienie wiosennego słońca opaliły nas. Była to pierwsza opalenizna po zimie. Nic więc dziwnego, że przybrała ona kolor czerwony. Niestety – słońce świeciło z boku i wszyscy, jak jeden mąż mieliśmy opaloną tylko lewą połowę twarzy – prawa pozostała biała. Aż dziwne, że nikt tego wcześniej nie przewidział, chociaż znaliśmy historię o pijaku, który w słoneczny dzień usnął w przydrożnym rowie, przyciśnięty do ziemi jedną stroną twarzy.
oceny: bezbłędne / znakomite
W przypadkach nieuniknionych przecież wszędzie awarii strasznym draństwem było zatajanie ich przed światem - i sąsiadującymi narodami.
Po katastrofie w Ciernobylu moja siostra straciła swoje nienarodzone dziecko