Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-06-29 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1173 |
Od czasu, kiedy nas po raz pierwszy wyprowadzono na roboty do miasta, marynarze coraz częściej zaczęli między sobą poszeptywać o ucieczce, i słowo to słyszałem nieledwie każdego dnia. Jakżeż ono nas kusiło, wabiło, przywoływało! Boże! Wyrwać się z tego piekła na swobodę, nie widzieć tych hitlerowskich spienionych mord, nie słyszeć tego ich nieustannego wrzasku i charkotu - i nareszcie znaleźć się wśród swoich, opowiedzieć tam o tym strasznym zamku...
Ileż to najfantastyczniejszych planów wymyślaliśmy w czasie spacerów na placu! Każdy jednak rozumiał, że z tego przeklętego więzienia zbiec się nie da, i jest to prawie niewykonalne. A zatem pozostaje jedno tylko rozwiązanie: ucieczka z miejsca pracy. Nasza *góra* już rozpracowywuje ten projekt. Po pierwsze, czy w ogóle jest jakiś w tym sens? Czy warto ryzykować życiem ludzi? Chętnych do ucieczki jest bardzo wielu, czyli trzeba wybrać tych, co w ogóle będą w stanie czegoś takiego dokonać. Może warto spróbować?
W CCCP nikt nie ma zielonego pojęcia o tym, w jakich warunkach przetrzymywani są sowieccy internowani. Nasz kraj powinien o tym usłyszeć! Oczywiście, nie można tego robić na trzy-cztery!, brawurowo, bez przemyślanego w każdym szczególe planu i solidnego przygotowania. Nawet odpowiednia pora roku i sprzyjająca pogoda mają tutaj wielkie znaczenie.
Pierwsi dwaj ludzie - elektromechanik Samojłow i szturmański kursant Zajcew - otrzymują odgórne *zielone światło* i uciekają z roboty w mieście. Niestety, szkopy natychmiast ich chwytają i za karę pakują do obozu karnego, skąd po dwóch miesiącach - ledwo żywych i strasznie sponiewieranych - przywożą z powrotem do Wulzburga.
Nie zdążyliśmy jeszcze o tym zapomnieć, kiedy z roboty w lesie ucieka trójka następnych marynarzy - Krulikowskij, Szańko i Szumiłow. Tych też Niemcy zatrzymują, również wsadzają do karnego obozu i po jakimś czasie do nas przywożą z powrotem. Podobny los spotyka mechanika Sysowa. Mimo to - chociaż szanse są znikome, gdyż Wulzburg leży w środku Germanii, każdy jeniec jest pilnowany, prawie nikt z nas nie zna języka, a najbliższa linia frontu leży tysiące kilometrów od obozu - mimo to ludzie nie porzucają tej ostatniej deski ratunku i wciąż próbują dokonać niemożliwego. W Ojczyźnie muszą poznać prawdę o losach wszystkich naszych statków i całej ich obsady!
Niespokojnie żyje biedny *Mannerheim* i całkiem siwieje nasz komendant. Wzmacniają w obozie służby wartownicze. Przeciągają kolejny zwój drutów kolczastych wokół żelazobetonowych obozowych słupów. Nocami spuszczają swoje alzackie wściekłe wilczury. Urządzają w celach kolejne przeszukania i rewizje osobiste wśród więźniów.
Mamy muzea obozy hitlerowskie a sowieckich niestety nie. Owszem słyszałem że gdzieś tam na Syberii ale to nie dla eurepejczyków .