Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-07-07 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1999 |
Jak zawsze wóz jest przeładowany, i ledwo go ciągniemy. Zbliżamy się do rozwidlenia dróg. Klim patrzy na zegarek. Dostawa gazet się spóźnia, komendant oczekuje ich przed 14:00, a on przegadał z Frau Wagner bite pół godziny.
- Kurzweg! - wrzeszczy wermachtowiec, widząc, że zatrzymaliśmy się i czekamy na jego decyzję. - Schnel!
- Herr Klim, - prosi Jura Raćkowskij, - Unmoglich. Schwer. Langer Weg... Bitte.*)
- Rhue! Marsch! Kurzweg!
Skręcamy na ścieżkę i drapiemy się coraz bardziej ostro pod górę. Ciągniemy wóz ze wszystkich sił. Sznury wrzynają się w plecy. Nie pomagają podłożone pod nie rękawice. Każdy z nas ma pościeraną do krwi skórę. Coraz wolniej posuwa się nasz zaprzęg i coraz częściej pysk drze kulawy Klim.
- Zwei Uhr! Gazeten, Komendant! Schnel!
I po kolei wali nas kolbą po plecach drań przeklęty! Żebyś zdechł, frycu pier....olony razem z tymi swoimi gazetami! Serce mi mało nie wyskoczy z piersi, nie starcza tchu i zaraz tu padnę... Co za katorga! Z niewiarygodnym wysiłkiem dociągamy nasz wóz do połowy drogi i zdecydowanie zrzucamy z siebie uprząż. Przewracam się na trawę, Jura i Gawryłow stoją i jak ryby wyjęte z wody łapią ustami powietrze. Jak pachnie ta leśna łączka... tak fajnie byłoby już zostać tu na zawsze... Nie widzieć tej parszywej mordy, nie słyszeć tego jego tak obrzydłego głosu... Niech strzela. Nie wstanę, za nic nie wstanę... Klim się pieni, pokazuje na zegarek, na automat, w końcu bierze mnie na muszkę. Szkoda mi ciebie, kaleczny durny Niemcze! Dopóki nie odpoczniemy, wóz nie ruszy się z miejsca, choćbyś pękł. Gawryłow i Raćkowskij siadają obok mnie i przez kilka minut wszyscy odpoczywamy, po czym z trudem wstajemy, zakładamy na siebie sznury... Wóz rusza.
Do obozu wjeżdżamy na czas. Komendant otrzymuje swoją porcję gazet. Weifel robi *koniom* szybką rewizję osobistą, i rozchodzimy się do swoich cel. Zwalamy się na swoją pryczę bez przebierania się, nie umyci, tak jak żeśmy przyszli. Nie masz siły na rozmowy, nie chce się nawet jeść. Chcesz jednego: leżeć i żeby ciebie nikt nie ruszał. I nikt nas nie niepokoi - nawet Weifel. Po powrocie z miasta jesteśmy wolni od wszelkich prac. Takie jest tu żelazne prawo obozowe - i wyższość bycia *szkapą*. Unterzy wiedzą, że po takim morderczym wyczynie nie jesteśmy w stanie nawet się ruszać.
Jest też inny walor tej naszej końskiej katorgi - znamy przecież miasteczko jak swoją własną kieszeń i dużo tam widzimy i słyszymy. Cała nasza trojka to dla obozowego podziemia bezcenni zakonspirowani informatorzy.
A co takiego widzimy? Na przykład to, że szkoły w Weisenburgu przerobiono na szpitale... Wszędzie pełno rannych żołnierzy i oficerów... W sklepach, w warsztatach i fabrykach pracują tylko same kobiety i starcy... Młodych mężczyzn i nastolatków wcale nie widać, a przecież jeszcze tak niedawno było ich tutaj sporo. Coraz częściej widzimy kobiety z zapłakanymi oczami, coraz więcej na ulicach żałobnych czarnych ubrań i czarnych opasek na rękawach. Wszędzie wiszą plakaty z odezwami: *Czym się podzieliłeś na rzecz narodowej pomocy zimowej?*, *Pamiętaj! Niemiecki żołnierz marznie!*. To wezwanie hitlerowskiego rządu do Niemców, by oddawali ciepłą odzież tym, co są teraz na froncie.
Do masarza ze wschodu przyjechał na kilka dni jego syn - wermachtowiec. Całą twarz miał oszpeconą bliznami po poparzeniach. O czymś opowiadał Klimowi, a ten cały czas trząsł w zdumieniu głową i robił się coraz bardziej wściekły. Potem szedł za nami i miotał pod naszym adresem wszelkie zniewagi i przekleństwa: *Ruscy tacy, ruscy owacy!* Wyraźnie to, co usłyszał, wyprowadziło go z nerwów. Ze wszystkich murów na ulicach celuje do nas z rewolweru na afiszach wojennych jakiś straszny człowiek w czarnym płaszczu i kapeluszu nasuniętym na oczy. Przez cały plakat krzyczący wielkimi literami napis: *Wróg ciebie podsłuchuje!*
Z papierosami robi się coraz bardziej krucho. Rzadko możemy znaleźć jakiś niedopałek. To też jest znaczący, wiele mówiący szczegół. Dużo widzą uważne oczy - i uszy...
..............................................................
*) Dialogi z niemieckiego na nasze:
- Krótką drogą! Szybko!
- Panie Klim, to niemożliwe. Ciężko. Dłuższą drogą... Proszę.
- Cisza! Marsz! Pod górę!
- Druga godzina! Gazety, komendant! Szybko!