Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2020-10-09 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1042 |
Oczywiście taki wariant, że prezydent Gdańska, pani Dulkiewicz, w niemieckich mediach powiedziała to co powiedzieć zamierzała jest przez niektórych brany pod uwagę. Za takim wnioskiem optują głównie skrajnie niechętne jej media takie jak „Gazeta Warszawska”. Interpretują jednak jej wypowiedź brutalnie dosłownie i tylko jako przejaw czopkowstwa wobec gospodarzy. Może tak być – nie wykluczam, nie znam jej osobiście i nie wiem do czego jest zdolna.
Wypowiedź, przypomnę, dotyczyła sytuacji w Polsce i pani Dulkiewicz stwierdza w niej, że prawa obywatelskie są tutaj nagminnie łamane, a większe swobody obywatelskie były dostępne nawet w prylu.
Najprymitywniejsze jednak tłumaczenie jest takie, ze się zagalopowała i w ferworze rozmowy powiedziała rzeczy, których powiedzieć nie chciała. Może to być.
Oczywiście możliwe jest też to, że powiedziała tak – specjalnie i z wyrachowaniem, przerysowując, koloryzując nadmiernie – z powodu niechęci do rządzącego obozu politycznego, by dać im prztyczka w nos. Medialnego. A echo poniesie jej słowa daleko, daleko… To też prawdopodobne.
A jeżeli jednak pani Dulkiewicz powiedziała tak, by dać wyraz swych zmanierowanym libertarnym skłonnościom? Które to skłonności w połączeniu z tęsknotą do dzieciństwa dały taki efekt? Jeżeli naprawdę to miała na myśli to dość łatwo znaleźć uzasadnienie dla tych słów. Z dzisiejszej perspektywy oczywiście wiemy, że większość praw obywatelskich i politycznych w prylu była gwałcona, jednak są aspekty przemawiające na korzyść tamtych czasów i może to je właśnie pani Dulkiewicz miała na myśli? Tak, tak, to prawda – były wtedy takie przestrzenie, w których było luźniej niż dziś.
Wiem, jesteście zdziwieni: jakież to, a jakie? Używki i ich konsumpcja. Och, te radosne czasy prylu, gdy posiadanie i używanie narkotyków – dziś penalizowanych – nie było karane, ścigane, a wręcz nawet dostrzegane. Można było jarać trawę i nic złego człowieka z tego powodu nie spotykało, o ile sam sobie nie nabałaganił. Picie alkoholu w przestrzeni publicznej nie było karane wedle kodeksu wykroczeń. Te używki były co prawda trudniej dostępne, ale zapobiegliwi mogli sobie trawę wyhodować, wódkę nabyć na melinie ( nie było wtedy jeszcze jej podróbek), amfetaminę można było nabyć w aptece, gdzie przy pomocy recept autentycznych i podrobionych kupić można było parkopan, a aviomarin bez recepty.
I tej interpretacji wypowiedzi pani Dulkiewicz jakoś nikt nie bierze pod rozwagę. A może ona tęskni do tych lat dziecięctwa, gdy tatuś brał ją na spacer do parku, a tam przy jednej ławce pijani robotnicy – często tacy usikani, bełkoczący, śpiący obok, z mętnym wzrokiem, z siurawkami na widoku, na drugiej grupy subkulturników ujarane trawą ( w końcu to stamtąd jest APTEKA – „ ujarane całe miasto”) albo zamulone prochami, a milicja nic na to. Państwo komentatorzy polityczni: a jeśli ona tęskni do takich widoków, bo kojarzą jej się z dzieciństwem? I taki by Gdańsk chciała znów zobaczyć? Pod swoimi rządami? By takie widoki zobaczyły też – patrzę na nią i w jej wieku to – jej wnuki. Ale w końcu, a ja powtarzam to wciąż i wciąż, nie ma żadnych badań potwierdzających to, że pani Dulkiewicz i inni nami rządzący w takich sytuacjach są trzeźwi i poczytalni. No i hołubię wolność słowa, więc jestem przeciw karaniu, nawet przy pomocy medialnego hejtu, za takie gadanie.
Ja też mam libertarne skłonności, ale mimo wszystko wolę jednak miasta bez tych usiuranych pijaków i naćpanej klejem gówniarzerii. Bo używać też trzeba z głową, a zapach szczyn i gówna w przestrzeni publicznej napawa mnie wstrętem. Pamiętam to, ale nie chciałbym do tego wracać. Choć te wolności miłe były i gdyby rozsądniej z nich korzystać… Bo – jak powiedziała szlachta Batoremu Stefanowi – to cytat prawie dosłowny: „ Jeżeli nie ma w Rzeczypospolitej wolności, to czego mamy bronić?”
Coraz mniej rozumiem ten świat. Zamiast stawać z biegiem lat coraz lepszym, staje się nie do zniesienia... Homo homini lupus est... Kurka!
Wypatrzyłam w tekście wyraz, którego nie znam: "czopkowstwa". Chodzi o wazeliniarstwo? Wiesz, ponad 30 lat poza granicami Kraju robi swoje. ;)