Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-10-19 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1064 |
Do rzeki pozostawało jeszcze kilka kilometrów. Wiedzieliśmy to, bo mieliśmy ze sobą nasze wcześniej przygotowane miniaturowe mapy. Ludzie zmordowani dwiema dobami marszu, ledwie włóczyli nogami. Zapadał zimny kwietniowy zmierzch. Wartownicy z psami otoczyli nas ciasnym pierścieniem. Szliśmy teraz stłoczeni ramię w ramię, wszyscy ogarnięci jednym wspólnym trwożnym oczekiwaniem. Zaraz się zacznie... Jeszcze chwila - i falą przez całą kolumnę przebiegnie rozkaz: *Uciekajcie!* Jest już całkiem ciemno, niedaleko widnieje ściana jakiegoś lasu... Nic podobnego jednak się nie dzieje.
Raptem na czele naszego marszu śmierci ktoś coś krzyknął. To Weifel. Ludzie spowolnili krok, kolumna ostro skręciła w lewo, i wszyscy nieoczekiwanie znaleźliśmy się na terenie jakiejś wsi. W gęstym mroku po obu stronach drogi majaczyły niewyraźne sylwetki drewnianych szop i chłopskich chałup. Ani jednego nawet najmniejszego światełka, na ulicy pusto, cały świat zamarł, i gdzieś tylko szczekał pies.
- Stop! Nocleg! - jeden drugiemu przekazywał rozkaz hitlerowców.
Popychani kolbami wpadamy do jakiejś ogromnej długiej drewnianej szopy. Kiedy tam wszedłem, początkowo niczego nie mogłem dojrzeć, ale potem, jakoś przywyknąwszy do tych ciemności, zrozumiałem, że cała ta szopa z jednej strony do samego sufitu była zawalona słomą i sianem. Zmagazynowano tu dziesiątki ton słomy. Dlaczego akurat tutaj nas stłoczono? W sercu zrodził się instynktowny lęk. Co, jeśli fryce zaplanowali nas tutaj spalić?!
Wreszcie reszta internowanych znalazła się jak wszyscy w środku.
- Możecie odpocząć. Palenie zabronione, - wrzasnął we wrotach Weifel. - Przyjemnych snów! - i po chwili zasunął za sobą żelazną sztabę.
Ludzie zaczęli znosić sobie siano i, umęczeni całodzienną drogą, ułożyli się na klepisku. W szopie było sucho i ciemno - i cudownie pachniało skoszoną latem trawą i zbożem. Strasznie chciało się spać, lecz w takich warunkach było to zbyt niebezpieczne. Zebrał się sztab - na naradę wezwano wszystkich dowódców.
- Do rzeki jest tylko 8 kilometrów stąd. - powiedział Bogdanow. - Słyszeliście rozkaz Hitlera o likwidacji jeńców. Potem wszystko zwalą na amerykańskie naloty. Powiedzą, że zginęliśmy podczas ewakuacji - i końce w wodę. Weifel mówił, że jutro pognają nas dalej...
- A może myślą nas tutaj spalić? - dorzucił Szylin. - Tyle tu łatwopalnej suchej jak pieprz słomy...
- Wszystkiego po tych bydlakach można się spodziewać, ale nie wydaje mi się, żeby to była prawda. Zbyt niebezpiecznie blisko są wszystkie zabudowania we wsi. Mogliby spalić wszystko dookoła razem z lasem. Od tygodni wcale nie padało. Ale, rzeczywiście, musimy być przygotowani na każdy scenariusz. Radziłbym po cichu rozebrać w paru miejscach dach, bo jest z cienkich lekkich desek, w ścianach zrobić dyskretne otwory obserwacyjne i przy wszystkich nich postawić warty. Gdyby tylko ktoś coś niepokojącego zauważył - niech podnosi alarm.