Przejdź do komentarzyBliskie spotkanie
Tekst 24 z 31 ze zbioru: Opowieści z gór i lasów
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaproza
Data dodania2020-11-02
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1060

W ciepły, letni dzień schodziłem leśną stokówką. Nie szedłem skądś dokądś, ale ot tak, żeby posnuć się trochę po górach. Mógłbym zbierać grzyby, bo nawet napotkałem kilka, ale mi się nie chciało schylać. Poskubałem tylko nieco jeżyn i teraz miałem ochotę usiąść gdzieś w cieniu, aby pogapić się na świat. Po kilkudziesięciu krokach, jakby na zawołanie, napotkałem duża brzozę i leżący koło niej płaski kamień. Przesunąłem go pod drzewo i usiadłem. Tu, gdzie siedziałem, był kiedyś gęsty las, ale przed laty zniszczyła go wichura. Pozostały tylko wykroty i samotne buki. Pomiędzy nimi wyrósł leśny drobiazg i tak powstała trudna do przejścia plątanina korzeni, drzewek, jeżyn oraz wysokich traw. Trochę niżej, gdzie wiatrołom się kończył, była zielona ściana lasu, a nad nią sterczały zęby ostańców. Było ciepło, lekki wiatr kołysał liśćmi, na niebie jastrząb kreślił koła, a ja siedziałem jak panisko w cieniu i pasłem oczy.

Nagle na zboczu powyżej mnie usłyszałem trzask łamanych gałązek, jakby coś przedzierało się przez zarośla. Nie zdążyłem się obejrzeć, gdy na drogę wyskoczył… ryś. Zrobił ze dwa kroki, a potem stanął, jakby pozując do fotografii i zaczął się rozglądać. Był - a przynajmniej wydawał mi się - wielki. Na boku i grzbiecie jego sierść była żółtoruda i pokryta ciemnymi plamkami. Brzuch i podgardle miał białe, a pysk zdobiły mu bujne bokobrody. Całe jego futro lśniło. Miał wielkie łapy i wyglądał, jakby stał na czterech owłosionych pączkach. Jego okrągły łeb zdobiły ostre uszy, zakończone pędzelkami czarnych włosów. Był tak piękny i dostojny, że wszystkie rysie z filmów Davida Attenborough mogłyby mu te wielkie łapska czyścić. Dostojeństwo zaburzał mu jedynie śmiesznie krótki ogon - ale któż by się odważył śmiać z króla.

Mój zachwyt urodą zwierzęcia był tylko chwilowy, bo zaraz zakłóciło go poczucie grozy sytuacji. Powszechnie wiadomo, że dzikie zwierzęta unikają ludzi i w porę uciekają, ale gdy człowiek znajdzie się za blisko, wtedy atakują. Ten ryś był tuż-tuż - może o dziesięć kroków ode mnie i to na pewno było za blisko, żeby uciekł. Uciekać mógłbym ja, ale przecież nie zdążyłbym nawet wstać, a „kotek” już byłby na moim karku. Pozostawało mi tylko siedzieć nieruchomo i udawać, że mnie nie ma.

Ryś węch ma marny, więc przy niesprzyjającym wietrze mógł mnie nie wyczuć. Natomiast wzrok i słuch ma tak dobry, że z tej odległości powinien był słyszeć nawet mój oddech i widzieć ruchy powiek. Świadomość tego spowodowała, że siedziałem jak sparaliżowany.

Choć to nieprawdopodobne, ale wszystko wskazywało na to, że ryś mnie nie zauważył. Powoli zszedł ze stokówki i położył się na trawie w pozie egipskiego sfinksa. Następnie zaczął wygryzać sobie coś z łapy i wyglądało na to, że szybko nie odejdzie.

Zaczynało być coraz niemilej, bo nawet w tak stresującej sytuacji nie mogłem długo usiedzieć bez najmniejszego ruchu. Byłem usztywniony, więc maleńkie nierówności kamienia nagle zaczęły uwierać w tyłek, sęczek na pniu drzewa zdawał się być gwoździem wbijanym w kręgosłup, a do tego jeszcze przyszły koszmarne myśli: „Co będzie, gdy podpełznie tu żmija, osa ugryzie mnie w nos, czy choćby zbierze mi się na kichanie?” Przecież nie wytrzymam i poruszę się. Każda sekunda była dla mnie wiecznością, a ryś w najlepsze lizał łapę i nie zamierzał odejść.

Ileż mi wtedy przeszło „uczuć przez duszę w rozpaczy”, ile pomysłów przez głowę i wszystko na nic. Ryś leżał w trawie, ja drętwiałem na kamieniu i wiedziałem, że długo już nie zdzierżę. Zerwę się, skoczę na niego i niech się dzieje, co chce.

Już miałem to zrobić, gdy zwierzę wstało, przeciągnęło się, powoli ruszyło w dół stoku i po kilku krokach zniknęło w gęstwinie.

Wtedy nie kamień, ale cała ich lawina spadła mi serca. Z trudem wstałem, bo nogi i kręgosłup nadal były jak nie moje. Teraz jedynym moim celem było odejście od tego miejsca jak najdalej i to tak, żeby znowu nie spotkać rysia. Ruszyłem więc szybko, a dla odstraszenia zwierzęcia zacząłem głośno śpiewać. Niedaleko droga skręcała ostro w lewo i wtedy zza zakrętu wyszedł jakiś starszy turysta. Zatrzymał się przy mnie i powiedział:

– Dzień dobry. Nawet ładnie pan śpiewa, tylko dlaczego tak głośno? Przecież straszy pan zwierzęta.

– Przepraszam – odpowiedziałem zmieszany i przyspieszyłem kroku.

  Spis treści zbioru
Komentarze (14)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Wspaniała opowieść, Marian. Tak obrazowo opowiadasz, że oczami wyobraźni byłam tam i przeżyłam wraz z Tobą te chwile grozy.
Wiesz, że ja też ciągle po lasach buszuję, ale jak do tej pory miałam tylko jedną groźną sytuację. Napadł na mnie rottweiler, który uciekł ze schroniska dla zwierząt. Na szczęście miałam przy sobie gaz i go nim potraktowałam. Natychmiast uciekł. Pisałam tu o tej historii w opowiadaniu (może pamiętasz) pt. „Jogging z niebezpieczną przygodą w tle”.
Darz bór! :D
avatar
Piękna, wspomnieniowa opowieść. Do tego napisana, wg mnie, bezbłędnie.

Moje drobne sugestie:
*ale mi się nie chciało schylać- ale nie chciało mi się schylać (lepszy szyk zdania),
* i pasłem oczy. - i pasłem widokiem oczy.
*ale cała ich lawina - ale głaz Syzyfa.
avatar
Jaka jest recepta na świetne opowiadanie?

Wiarygodność przekazu, nawet gdyby to było fantasy i science fiction 3 w jednym
avatar
Jak jest to możliwe, że wierzymy każdemu słowu w tej oto przed nami Twórczości??

Ponieważ narrator przemawia językiem Odbiorcy?
avatar
To najtrudniejsze w każdej dziedzinie sztuki:

odnaleźć szyfr, przy pomocy którego zawładniesz każdym - czującym przecież! - sercem i każdą - wszak myślącą - głową
avatar
Michalszko, dziękuję za odwiedziny i komentarz.
A ja jakoś nigdy nie nosiłem gazu i chyba się tego nie nauczę. Wiele lat temu w Rumunii nosiłem petardy do odstaraszania owczarków, ale mi się nie przydały.
avatar
Hardy, dziękuję za odwiedziny i miły komentarz.
Sugestie uwzględnię.
avatar
Dzięki za odwiedziny i komentarz. Ojej Emilio! Sam nie wiem, co powiedzieć. Powiem więc tylko: Bardzo dziękuję.
avatar
Wstrząsające przeżycie i niezwykle barwnie opisane.
avatar
Dodam, że tekst "żyje" albo ma napięcie. Bardzo dobrze napisane.
avatar
Pospieszyłem się i zapisałem poprzedni komentarz, nie wystawiwszy ocen. Przepraszam.
avatar
Janko, dziękuję za wizytę i treściwy komentarz.
avatar
Legionie, dziękuję, że wpadłeś.
Miło mi, że Ci się spodobało.
avatar
Tsmat, dziękuję Ci bardzo.
© 2010-2016 by Creative Media
×