Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2021-09-08 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1197 |
Niekiedy oglądam stare westerny. Wiatr hula po prerii, na horyzoncie drewniana chałupina, a w jej środku pompa, by tamtejsza baba nie wychodziła w pluchę czy zamróz i mordowała się przynoszeniem wody ze studni (u nas, w skansenie nad Wisłą do niedawna były w użyciu koromysła).
Postęp w sprawach technicznych jest nierównomiernie rozłożony. W Indiach, dajmy na to, lepianki z gliny sąsiadują z luksusowymi wieżowcami naszpikowanymi elektroniką. Przeciętny nomada z Arabii Saudyjskiej, legitymujący się ilorazem inteligencji nieco mniejszym od swojego wielbłąda, posiada telefon satelitarny. W Korei Północnej większość społeczeństwa opycha się trawą po to, by kilku kacyków mogło sobie pozwolić na atomową broń.
Do jakiej dziury krytej słomą nie wejdziesz i gdzie nie zajrzysz, ludzie mają plastikowe wiadra, butelki, komórki z chipami; cała globalna wiocha zalana jest jednakowymi dekoracjami, benzynowymi stacjami, supermarketami. Jest wyposażona w identyczne metki, stroje, fryzury, kałasznikowy i makijaże.
Od Alaski po Madagaskar ciągną się bezmiary McDonaldów, nadruki na tiszertach i pepsi. Od tajnych lodowców na pustyni Gobi po niewidoczne lasy deszczowe Islandii, mamy amerykańskie ciągoty za namiastkami luksusu. Odwieczną pogoń za mirażami dobrobytu.
A równocześnie brakuje nam elementarnej wiedzy o odrębnej umysłowości mieszkańców, o złożonej historii krajów, które chcemy - tym luksusem – spacyfikować i ugnieść po swojemu. Z przerażeniem odkryłem: nauczono mnie zachwytu nad ulepszaniem swojego istnienia, znerwicowanych oczekiwań na towarzyszące mu, techniczne nowinki, pędu do matołkowatej postępowości!
Tum się rozmarzył: ech, gdyby nie było komórek, telewizji, atomówek, cybernetycznej sieci! Do Australii jechało by się z pół roku, a z powrotem, to ze dwa. O Marksie, Leninie i pomniejszych kutasach nie byłoby wzmianek. Nie trapiłaby mnie informacyjne chaosy i natłoki zbędnych wrażeń, nie dręczyło powierzchowne rozumienie świata, szybka nuda i łatwa dekoncentracja, ta niemożność skupienia uwagi na czymś istotniejszym, niż dupa Maryni, nie doskwierałby mi tak bardzo, jak przymus pogoni za coraz to nowszymi wrażeniami!
Stwierdziłem więc, że już nie chcę być wielozadaniowym, wielofunkcyjnym połykaczem doznań, a wolę zostać wczorajszym człowiekiem!
oceny: bezbłędne / znakomite
Na drzewa
A jaki był płacz - i zgrzytanie zębów - kiedy starzy nasi Polonusi po raz pierwszy ujrzeli skutki działania pierwszych dział!
Postęp na tym polega, że ułatwiając - komplikuje