Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-09-20 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 669 |
Tutaj wszystkie jego czynności przebiegały podobnie, tyle że całkiem odwrotnie: najpierw zdał swoją walizeczkę wielkiemu pracownikowi miejscowej przechowalni, po czym odebrał od niego pokwitowanie.
Dokonawszy dziwacznych tych zabiegów, nasz nowy znajomy porzucił dworzec akurat wtedy, gdy na ulicach pojawili się ci najbardziej przykładni pracownicy - biuraliści. Wmieszał się w ich chaotyczną gromadę, wskutek czego jego ubiór natychmiast zatracił wszelką swoją oryginalność. Człowiek w sandałach bowiem był zwykłym urzędnikiem, a tacy w Czarnomorsku prawie wszyscy stroili się według jednej mody: nocna koszula z zawiniętymi do łokci rękawami, lekkie sieroce spodnie, podobne sandały lub żaglowe pantofle. Nikt z nich nie nosił kapelusza czy czapki z daszkiem. Z rzadka jedynie trafiała się jakaś furażerka, a najczęściej spotykałeś same czarne, na cukier postawione dęba fryzury, i jeszcze częściej jak dynie na żerdziach pobłyskiwały na słońcu opalone łysiny, na których aż chciało się napisać ołówkiem chemicznym jakieś obraźliwe słowo.
Urząd, w jakim pracował nasz człowiek, nosił nazwę *Herkules* i mieścił się w byłym hotelu. Obrotowe szklane wejście z miedzianymi okrętowymi poręczami wepchnęło go do wielkiego westybulu w różowym marmurze. W dawnej windzie mieściła się informacja, skąd właśnie wyglądało roześmiane kobiece liczko. Przebiegnąwszy z rozpędu jeszcze kilka kroków, wchodzący zatrzymał się przed staruszkiem-szwajcarem*) w czapce ze złotym wężykiem na otoku i zuchowato zapytał:
- To co, dziadku - pora do krematorium?
- Pora, ojczulku! - radośnie uśmiechając się, zawołał szwajcar, - Do naszego, radzieckiego kolumbarium**)! Pora!
I z entuzjazmem aż zamachał rękoma. Na jego dobrodusznej twarzy widać było pełną gotowość - choćby już, zaraz, z marszu - do dobrowolnego poddania się i całopaleniu, i śmierci w płomieniach.
W Czarnomorsku nowi gospodarze nosili się z zamiarem zbudowania krematorium wraz z odpowiednim pomieszczeniem dla urn z popiołami zmarłych - czyli tym kolumbarium - i taka ze strony cmentarnego zarządu nowość, Bóg wie czemu, okropnie wszystkich rozbawiła. Być może ludzi śmieszyły nowe całkiem dla nich słowa - krematorium i kolumbarium - możliwe też, że szczególnie rozweselała ich myśl, że człowieka można spalić tak, jak się pali w piecu drewno, jednakże odtąd czepiano się jedynie samych staruszków i siwych babć w tramwajach i na ulicach z krzykami: *Dokąd tak się, babko, pchacie? Do krematorium ci śpieszno?* albo wołano: *Przepuśćcie dziadulka przodem; czas mu do kolumbarium!* Co najdziwniejsze, idea pogrzebu w piecu wszystkim tym starym ludziom bardzo się spodobała, i wesołe z nich żarty spotkały się z pełną ich aprobatą. Zresztą w ogóle rozmowy o śmierci, jak dotąd zawsze uważane za bardzo nie na miejscu i zwyczajnie nietaktowne, zaczęto cenić w Czarnomorsku na równi z żydowskimi czy kaukaskimi anegdotami, i cieszyły się one powszechnym zainteresowaniem.
Minąwszy na podeście schodów marmurową statuetkę nagiej, trzymającej w uniesionym ręku elektryczną pochodnię dziewczyny, i z niezadowoleniem zerknąwszy na ogłoszenie
*Czystka w ``Herkulesie`` rozpoczęta! Precz ze zmową milczenia i kolesiostwem!*,
nasz urzędnik wszedł na 1. piętro, gdzie pracował na oddziale finansowo-rachunkowym. Do rozpoczęcia pracy miał jeszcze kwadrans, mimo to za swoimi biurkami już siedzieli Sacharkow, Dreifus, Tezoimienicki, Muzykant, Cieważewskaja, Kukuszkind, Borisochlebskij oraz Lipidus-Młodszy.
1931
........................................................................
*) szwajcar hotelowy - portier, oddźwierny;
**) kolumbarium - starożytna budowla /zwykle w formie sporej tablicy pamiątkowej/ nad prochami wielu zmarłych;