Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-09-21 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 705 |
Zwolnień nikt z nich się nie obawiał, o czym niejednokrotnie sami nawzajem siebie zapewniali, jednakże ostatnimi czasy z jakiegoś powodu zaczęli przychodzić jak można najwcześniej. Korzystając z nielicznych już wolnych chwil, głośno ze sobą gadali. Ich głosy gromko odbijały się od ścian wielkiej sali, która wcale nie tak dawno była hotelową restauracją, o czym zresztą przypominał sufit z rzeźbionymi dębowymi kasetonami oraz freski na ścianach, gdzie z okropnym uśmiechem wyprawiały swoje brewerie i fikołki menady, najady i leśne driady.
- Słyszał pan, Koriejko, ostatniego newsa? - wchodząc do jego kanciapy, zadał pytanie Lipidus-Młodszy. - Czyżby pan o tym nie słyszał? Nie? Będzie pan po-ra-żo-ny.
- O jaką nowość chodzi?.. Dzień dobry, koledzy! - powiedział Koriejko. - Witam panią, Anno Wasiliewno!
- Nawet tego sobie pan nie może wyobrazić! - z zadowoleniem rzekł Lipidus-Młodszy. - Buchalter Bierłaga trafił do domu wariatów.
- Ależ co pan mówi? Bierłaga? Toż to najnormalniejszy w świecie człowiek!
- Do wczoraj był najnormalniejszy, bo od dzisiejszego dnia jest już nienormalniejszy, - włączył się do rozmowy Borisochlebskij, - To fakt. Dzwonił do mnie jego szwagier. Bierłaga ma poważną chorobę psychiczną, zapalenie nerwu pięciodzielnego.
- Aż dziw bierze, że tutaj w naszym dziale jeszcze takiego zapalenia nie mamy, - złowieszczo zauważył dziadek Kukuszkind, spoglądając na swoich współpracowników przez szkła owalnych niklowanych okularów.
- Niech pan nie kracze, - powiedziała Cieważewskaja. - Ciągle tylko te pańskie strachy na Lachy.
- Mimo wszystko szkoda Bierłagi, - odezwał się Drejfus, na swoim obracanym fotelu odwracając się twarzą do nich.
Wszyscy milcząco zgodzili się z jego zdaniem, jeden tylko Lipidus-Młodszy zagadkowo się uśmiechnął. Rozmowa przeszła na temat zachowania wariatów: zaczęto mówić o maniakach, opowiedziano też kilka historii o obłąknych.
- Na przykład u mnie, - zawołał Sacharkow, - w naszej rodzinie był taki wujek, który wyobrażał sobie, że jest jednocześnie Abrahamem, Izaakiem i Jakowem! Możecie sobie przedstawić, jaki harmider wokół siebie przez cały boży dzień wzniecał!
- Aż dziw bierze, - blaszanym głosem znowu odezwał się dziadek Kukuszkind, nieśpiesznie przecierając swoje okulary połą marynarki. - że wszyscy jeszcze nie wyobraziliśmy sobie siebie jako Abrahama - tutaj staruszek aż sapnął, - Izaaka...
- I Jakowa? - ironizując, spytał Sacharkow.
- Tak! I Jakowa! - raptem starczym głosem pisnął Kukuszkind. - I Jakowa! Właśnie Jakowa. Żyjesz w tak nerwowych czasach... Jak kiedyś pracowałem w kantorze w banku *Sikomorski and Cezariewicz*, żadnych czystek nie było.
Przy słowie *czystka* Lipidus-Młodszy aż wzdrygnął, wziął Koriejko pod ramię i odprowadził w stronę ogromnego okna z witrażem z dwoma gotyckimi rycerzami.
- Nie zna pan najważniejszego o Bierładze, - zaszeptał. - On jest zdrów jak byk!
- Ale że co? Że nie ma go w tym domu wariatów?
- Właśnie że nie - on naprawdę siedzi w wariatkowie.
Lipidus tylko się uśmiechnął.
- Na tym polega ten jego haczyk. Bierłaga po prostu przeraził się zwolnień i cały ten trwożny czas postanowił przesiedzieć, udając obłąkanego. Teraz z pewnością pęka z nas i ryczy ze śmiechu. Co za spryciarz! Tylko mu zazdrościć!
- Ale o co jemu chodzi? Ma może jakichś nie w porządku rodziców? Może są handlarzami? Obcym elementem?
1931