Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-12-12 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 643 |
Cały dzień i większą część nocy czworo groźnych dla otoczenia pacjentów spędziło na ostrej bezpardonowej karcianej grze w *66* - i to bez dwudziestki i czterdziestki - grze bardzo chytrej, wymagającej samokontroli, talentu, czystego serca i jasności myślenia.
Rano wrócił z delegacji profesor Titanuszkin. Raz-dwa obejrzał wszystkich z wąsatą kobietą czterech panów i natychmiast kazał ich wyrzucić ze szpitala. Nie pomogły ni odkrycia Bleilera i mroczny stan duszy z maniakalno-depresyjną psychozą, ni prenumerata *Jahrbucha dla Psychoanalityka...*; profesor nie miał żadnego dla symulantów wyrozumienia.
Wybiegli na ulicę, rozpychając się wśród przechodniów łokciami. Przodem parł Kajus Juliusz, za nim pośpieszali babo-chłop i człowiek-pies. Z tyłu za wszystkimi plątał się zdymisjonowany vice-król, wyklinając swojego szwagra i z przerażeniem myśląc: *Co teraz?!*
Skończywszy pouczającą swą opowieść, buchalter Bierłaga spojrzał najpierw na Borisochlebskiego, później na Dreifusa, potem na Sacharkowa i w końcu na Lapidusa-Młodszego, głowy których, jak się w półmroku korytarza zdawało, współczująco mu potakiwały.
- Widzisz pan, do czego doprowadziły te pańskie fantazje, - rzekł twardego serca Lapidus. - Chciałeś pan uniknąć jednej czystki, a wpadł-żeś w drugą. Pożałuje pan tego. Skoro wywalili pana z domu wariatów, to z *HERKULESA* wylecisz pan jako pierwszy.
Borysochlebskij, Dreifus i Sacharkow milczeli. I, nic nie powiedziawszy, zaczęli stopniowo jeden po drugim znikać w ciemnościach.
- Przyjaciele! - słabym głosem zawołał księgowy. - Dokąd idziecie?!
Niestety, przyjaciele nabrali już sporego rozpędu, i ich sieroce portki, błysnąwszy po raz ostatni niżej na schodach, zniknęły z pola widzenia.
- Kiepsko, bracie, - zimno powiedział Lapidus. - Po próżnicy tylko mnie pan wplątujesz w te swoje antysowieckie gierki. Adieu!
I vice-król został sam.
Coś ty, człowieku, najlepszego zrobił? Gdzieś ty podział swoje oczy? I co by na to powiedział twój tatko Foma, gdyby tylko się dowiedział, że jego syn - mocno dojrzały facet - zaczął z siebie strugać vice-króla? Oto dokąd ciebie zaprowadziły te twoje dziwaczne związki z panem Funtem, przewodniczącym wielu towarzystw aukcyjnych z mieszanym podejrzanym kapitałem. Strach nawet pomyśleć, co by powiedział stary Foma o machinacjach swego ukochanego synka. Ale już od dawna leży on na drugim chrześcijańskim cmentarzu, pod rzeźbą kamiennego Serafina z utrąconym skrzydłem, i tylko dzieciaki, zaglądające tam w poszukiwaniu kwitnącego bzu rzucą czasem nieciekawym okiem na napis na mogile: *Twoja droga dobiegła kresu. Śpij w pokoju, biedaku, kochany przez wszystkich, Fomo Bierłaga.* Zresztą może i nic by nie powiedział staruszek? Oczywiście, że nic! Sam przecież żył nie bardzo w zgodzie z ludźmi i prawem. Zwyczajnie poradziłby mu żyć ostrożniej i w tych ważnych sprawach nie polegać na zdaniu szwagra. Tak, racja! Sami diabli wiedzą, jakiegoś ty, chłopie, piwa własnoręcznie sobie nawarzył!
Ciężkie czarne myśli, jakie ogarnęły ex-namiestnika George`a V w Indiach, zostały przerwane krzykami na schodach:
- Bierłaga! Gdzie pan jesteś? Ktoś go właśnie szuka. Aaaa, tu pan stoisz! Proszę, obywatelu!
W korytarzu pojawił się pełnomocnik d/s kopyt Bałaganow. Jak gwardzista, wymachując wielkimi rękami, podszedł do buchaltera i wręczył mu wezwanie:
*Tow. B3rłaga. Od daty wr3cz3nia nini3jsz3go dokum3ntu nakazuj3 si3 natychmiastow3 stawi3nnictwo c3l3m wyjaśni3nia ni3których okoliczności.*
1931