Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-12-11 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 671 |
- N-n-nie, - odrzekł Bierłaga głosem vice-króla, z którego zerwano Order Podwiązki i zatrudniono w charakterze czyścibuta.
- Panowie! - zawołał Michaił Alieksandrowicz. - Facet nie czytał Bleilera! Nie bójcie się, podejdźcie do nas bliżej. Z niego taki sam król, jak z pana - Cezar.
Dwóch pozostałych lokatorów sali dla groźnych popaprańców zbliżyło się do nich.
- Nie czytał pan Bleilera? - spytał ze zdziwieniem Kajus Juliusz. - To, przepraszam, według jakich materiałów pan się przygotowywał?
- Pewnie zamawiał niemiecki miesięcznik *Jahrbuch fur Psychoanalitik und Psychopatologik* - wyraził przypuszczenie baba z wąsem.
Bierłaga stał przed nimi jak jakiś ostatni obrzucony jajami dureń, zaś znawcy przedmiotu jak z rękawa sypali najnowszą naukową terminologią z dziedziny teorii i praktyki psychoanalizy. Wszyscy trzej ci panowie w końcu doszli do wniosku, że nowy ich kolega źle skończy i że ordynator Titułanuszkin, którego powrotu z delegacji tutaj w wariatkowie oczekiwano z dnia na dzień - że ten utytułowany psychoterapeuta takiego jak on vice-króla zdekonspiruje w 5 minut. O tym, że jego powrót budził obawy w nich samych, nie mówili nic.
- To może lepiej zmienić rolę? - tchórzliwie dopytywał nasz buchalter. - Może lepiej zostać Emilem Zolą albo Mahometem?
- Za późno. - odparł Kajus Juliusz. - W historii pańskiej choroby już zapisano, że jesteś pan zastępcą monarchy Indii, a obłąkany nie może swojej manii zmieniać tak, jak się co dzień zmienia skarpetki. Już na zawsze pozostanie pan w idiotycznym położeniu vice-króla. Siedzimy tutaj od tygodnia i dobrze wiemy, co jest grane.
Już po godzinie Bierłaga poznał wszelkie prawdziwe szczegóły chorób swoich nowych sąsiadów z sali.
Pojawienie się Michaiła Alieksandrowicza w domu wariatów objaśniano splotem dosyć prostych życiowych okoliczności. Był liczącym się nepmanem, który nie bez kozery nie dopłacił 43 tysięcy podatku od swoich dochodów, co groziło przymusową wycieczką na Syberię, tymczasem jego interesa żądały od niego stałej obecności w Czernomorsku. Duwanow z kolei - tak brzmiało nazwisko kobiety z wąsami - był zdaje się drobnym szkodnikiem, który nie bez poważnych podstaw bał się aresztowania. Całkiem innego pokroju człowiekiem był Kajus Juliusz Cezar, którego paszport wystawiono na nazwisko byłego plenipotenta przysięgłego I. N. Starochamskiego.
Albowiem Kajus Juliusz Starochamski trafił do szpitala obłąkanych z powodów ściśle ideowych.
- W Rosji Sowieckiej, - mówił, drapując się jak Cezar w pled, - dom wariatów jest dzisiaj jedynym miejscem, w którym może żyć normalny człowiek. Cała reszta - to jedna wielka psichuszka. Nie, z bolszewikami ja współżyć nie potrafię. To już lepiej dożyć końca swoich dni tutaj z normalnymi szaleńcami, bo ci przynajmniej nie budują żadnego socjalizmu. No, i dają nam tu jeść, tymczasem tam, w tym ich wariatkowie trzeba i to ciężko pracować. Nie myślę na ten ichni raj robić. I wreszcie tutaj mam poczucie wolności osobistej. Wolności sumienia. Wolności słowa...
Ujrzawszy przechodzącego nieopodal sanitariusza raptem piskliwie wrzasnął:
- Niech żyje Zgromadzenie Ustawodawcze! Wszyscy na Forum Romanum! I ty, Brutusie, sprzedałeś się większości za srebrniki! - I, zwracając się do Bierłagi, dodał: - Widziałeś pan? Co tylko chcę, głośno tutaj krzyczę! Spróbuj pan to zrobić na ulicy!
1931
oceny: bezbłędne / znakomite
dzięki czemu rozumiemy ją
- jak "Iliadę" -
nawet na Alasce
i po tysiącleciach
Wszelka rewolucyjna głęboka ingerencja w świat zastany zawsze kończy się narodową klęską - i Tworkami