Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | proza |
Data dodania | 2023-06-24 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 334 |
Niedawno, niedawno temu, w starej bibliotece, za regałami książek, coś spadło na podłogę. Piłka? Raczej nie piłka, bo piłka odbiłaby się od podłogi kilka razy, a ten kulisty przedmiot leżał nieruchomo i wydawał się dość ciężki.
Była czwarta rano. W bibliotece zamkniętej na klucz i zabezpieczonej alarmem, nie było nikogo. Nikt nie słyszał hałasu i nie zauważył dziwnej kuli. Tylko pająk z kąta zerknął na podłogę swymi czterema parami oczu, ale po sekundzie powrócił do budowania sieci i rozmyślań o swoich przyszłych ofiarach.
Tymczasem kula zamigotała w środku zielonkawym światłem, a potem zaczęła się przemieszczać, jakby miała małe, niewidzialne nóżki. Po chwili stanęła. Światło zmieniło się w niebieskie, fioletowe i zaczęło pulsować jak na dyskotece.
Kula rosła. Rosła. Nagle zaczęła pękać. W środku Coś się poruszyło. Potem ziewnęło, wysunęło ze skorupki długi nos. I szepnęło zachrypniętym głosikiem:
-No to zaczynamy bajkę…
Coś zachichotało, ciesząc się ze swojego misternego planu, kiełkującego w jego malutkiej główce. Jedna nóżka, druga nóżka i już było poza skorupką. Stało na podłodze opustoszałej biblioteki i rozglądało się dookoła. Jego wielkie złote oczy przelatywały po półkach z książkami, czytając poszczególne tytuły. Coś zrobiło kilka kroków w storę regału. Nagle stop. Zatrzymało się, widząc ogromne stworzenie leżące po lewej stronie, przy oknie. Złapali kontakt wzrokowy, ale żadne z nich się nie ruszyło. Wielkim stworzeniem był Romeo, gruby rudy kot, który pomieszkiwał sobie w bibliotece, robiąc słodkie oczka do bibliotekarki i łasząc się do czytelników, umilając im czas. Jednak kocur nie miał najmniejszej ochoty ruszać się ze swojego legowiska, tak, więc Coś miało wolną drogę i nie musiało się na razie obawiać wielkiego stworzenia. Podeszło, więc do najbliższego regału i podniosło małą główkę ku górze, aby sprawdzić wielkość mebla. No cóż, stworzonko z długim nosem, nie było zbyt wielkie, miało może 15 cm wysokości, czyli było wielkości szkolnej linijki, więc regał wydawał mu się ogromny. To nie przeszkodziło istocie, aby wspiąć się na najwyższą półkę z książkami. Powoli wschodziło ranek, Coś oślepiły promienie słońca, ukazując go w pełnej okazałości. Stworzonko miało wielkie złote oczy, małą główkę, ale była ona zdecydowanie większa niż jego brzuszek, długi nos, nogi i rączki z równie długimi palcami u obu kończyn. Posiadał też ogonek, który zawinięty był w spiralę, krzaczaste brwi na jego pyszczku i szeroki, przerażający wręcz uśmiech. Siedział na półce oparty o gruby kryminał Agathy Christie i wymachiwał nóżkami, a jego wzrok był utkwiony w świat za oknem, który budził się po nocy do życia.
Koło siódmej w drzwiach biblioteki utkwił klucz, Pani Magdalena przyszła właśnie do pracy. Jak co dzień, rudowłosa młoda kobieta otwierała wejście do świata książek, które odwiedzało nawet sporo mieszkańców miasta. Kilka lat temu zrobiono badania i sprawdzano, ile osób czyta. Wynik był obiecujący, ponieważ około 55% mieszkańców miasta przeczytało więcej niż dwie powieści w ciągu roku, 33% osób przeczytało mniej niż dwie, a 22%- żadnej. Z tego powodu Magda, każdego dnia przychodziła do pracy uśmiechnięta. Niby samotne i puste miejsce z samego rana, tak naprawdę było pełne niesamowitych osobowości i bohaterów literackich, ale nie tylko, w cieniach książek, w zakurzonych kątach, na półkach, na które nikt nie zagląda, krył się mrok…
Magda włączyła światła w bibliotece, otworzyła okna i przy jednym z nich, przy regale z książkami znalazła resztki kuli, z której wyszło stworzonko. Długo przyglądała się skorupkom, dotykała ich i przewracała miedzy palcami, aż w końcu wyrzuciła do śmieci. Nawet nie zwróciła uwagi, że wielkie złote oczy obserwowały każdy jej ruch, kryjąc się między kryminałami. Jakby nigdy nic wróciła do układania ostatnio zwróconych pozycji, sprawdzania poczty i czytania. Tym razem na jej kolanach leżała powieść autorstwa Erica- Emmanuela Schmitta.
„Chopin tworzy! Nie istnieje żaden obraz materialny poprzedzający jego muzykę. To muzyka narzuca swą rzeczywistość umysłowi. Pozostaje czysta. Nie wyraża uczuć, lecz je pobudza…”[1].
-Hi hi
Magda usłyszała cichutki śmiech, dochodzący z głębi pomieszczenia. Podniosła głowę znad książki i rozejrzała się dookoła. Wszystko wydawało się normalnie. Książki ułożone na półkach, krzesła w kąciku czytelniczym były puste.
-Halo? Jest tu, kto?
Odpowiedziała jej cisza. Jedynie w cieniu półek coś jej mignęło. Coś przebiegło i zniknęło pod krzesłami. Magdalena wstała i zaczęła powoli iść w stronę kącika czytelnika. Słyszała jedynie swój oddech. Była przerażona, ale z drugiej strony miała nadzieję, że po prostu jej się zdawało. Dostała gęsiej skórki, stanęła jak wryta, gdy na krześle ujrzała małą istotę. Nie mogła się ruszyć. Istota otworzyła pyszczek i zaczęła śpiewać hipnotyzującą pieśń.
Jestem stworem z twoich snów,
chowam się wśród ksiąg.
Teraz zmienię umysł twój,
gdy opowiem bajkę.
Bajkopisarz zmieni świat
i zamieni w thriller.
Oczy Magdy zmieniły kolor, z pięknych głębokich zielonych, na czarne. Jej rude kręcone włosy, delikatnie opadły, a twarz zazwyczaj rumiana, pobladła. Bajkopisarz już rzucił swój urok. Młoda kobieta, była otumaniona, zahipnotyzowana i gotowa do wszystkiego. W jej sercu zagościł mrok, narodzony w najstraszniejszych horrorach i thrillerach, jakie kiedykolwiek ktoś zdołał napisać.
***
Gazeta Lubuska
Dnia 16.05. 2023r. przy ulicy Wesołej, znaleziono zwłoki młodego mężczyzny z wieloma ranami kłutymi i wyciętym sercem, w jego miejscu tkwiła książka pt „Madame Pylinska i sekret Chopina”. Zwłoki dwudziestoparolatka znajdowały się w jego mieszkaniu, posadzone przy pianinie, na pulpicie stały rozłożone nuty z repertuaru Chopina. Miejsce zbrodni dalej bada policja. Podejrzana o brutalne morderstwo jest bibliotekarka. Kobietę znaleziono w łazience mieszkania denata, całą we krwi. Gdy przyjechała policja, kobieta śpiewała: „Choć opowiem ci bajkę… wsłuchaj się w mój głos, on zmieni życie w thriller.” Narzędzie zbrodni jest dalej poszukiwane. Kobieta trafiła do szpitala psychiatrycznego i będzie zeznawać. Śledztwo trwa.
***
Stworzonko chodziło po bibliotece i czuło się jak król we własnym zamku. Nikt nie przeszkadzał mu w przeglądaniu kolejnych książek, straszeniu kota i skakaniu po krzesłach. Mimo że wszystko wydawało się tak olbrzymie, on rósł z każdą przeczytaną książką. Pochłaniał jej mrok i szykował się na kolejne ofiary. Zdawał sobie wprawę, że za niedługo ktoś musi przyjść do biblioteki, pracować i wypożyczać książki. Jednak przez większość czasu to ono przesiadywało na pufach lub krzesłach czytając.
„Między tymi czterema lodowatymi ścianami nie widzę nigdy dnia. Tu panuje wieczna noc…”[2]
„Czas jest absolutnym władcą człowieka, jego stwórcą i zabójcą; daje mu to, co sam chce, a nie to, o co człowiek prosi.”[3]
„Podstawą optymizmu jest tylko strach. Uważamy się za szlachetnych, przyznając bliźnim naszym cnoty, które mogłyby nam przynieść korzyść…”[4]
Zamknęło kolejną książkę i odkładało na miejsce, gdy do biblioteki wpadło kilkoro ludzi. Wcześniej przychodził maksymalnie jeden ubrany w niebieski mundur z wieloma naszywkami, rozglądał się i szperał w biurku bibliotekarki. Teraz były z nim dwie kobiety i inny mężczyzna. Cała czwórka głośno o czymś rozmawiała, jednak stworzenie nie miało ochoty się im przysłuchiwać. Usiadło w swoim ulubionym miejscu, wysoko na półce, oparło się o książkę i obserwowało. Po upływie 20 minut wszyscy się rozeszli, jedynie jedna z kobiet, została i rozsiadła się za biurkiem. Położyła nogi na blat, wyciągnęła telefon i włączyła jakiś okropny kawałek. Stworzonko nie mogło wytrzymać tej muzyki i zatkało sobie uszy rękami. Dźwięki dudniły mu w wielkiej główce, nie pozwalając się skupić ani rozluźnić. Cały świat się teraz kręcił w rytm tej melodii, która mogłaby być puszczana za karę w szkołach. Młoda kobieta wciąż siedziała na krześle, nie przejmując się tabliczką z napisem „ZACHOWAJ CISZĘ”. Jej rozczochrane kruczo czarne włosy opadały na bladą kościstą twarz, zakrywając prawie całkowicie jej niebieskie oczy, wpatrzone w telefon. Ona zdecydowanie różniła się od poprzedniej bibliotekarki, miała tatuaże na lewej ręce i mocno pomalowane oczy, a jej uśmiech nie był taki promienny, raczej wyglądał na wymuszony. Może, dlatego od paru dni nikt nie przychodził do biblioteki, bo bał się nowej pracownicy. Przecież ludzie nie mogliby się bać stworzenia, jeśli nawet o nim nie wiedzieli. A istota zbierała już siły i cały mrok z książek na kolejną ofiarę. Musiało minąć kilkanaście dni, żeby kontynuować cel, poprzednia sprawa musiała trochę ucichnąć. Do biblioteki zaczęli ponownie przychodzić ludzie, wybierali książki i przesiadywali w kąciku czytelniczym całe dnie ucząc się i rozmawiając. Istota chowała się za książkami, szukając ofiary.
Starszy mężczyzna o imieniu Arek, wdowiec wychowujący piętnastoletniego syna i dziesięcioletnią córkę, pracujący, jako nauczyciel fortepianu w szkole muzycznej, znalazł się w bibliotece tylko i wyłącznie po to, aby zwrócić książki syna, które już dawno powinny być oddane. Wytatuowana bibliotekarka ze sztucznym uśmiechem, nie była zadowolona, gdy na biurku położono jej stos zaległych pozycji. Spojrzała się błagalnie na mężczyzna i zaczęła wpisywać coś w stary biblioteczny komputer. Arek w tym czasie poszedł na przechadzkę między regałami. Przelatywał wzrokiem przez tytuły i zatrzymywał się przy tych ciekawszych. Jego uwagę przykuły kryminały autorstwa Stefana Ahnhema. Wyciągnął z rzędu książek pozycję pt „Ofiara bez twarzy” i przeczytał opis.
„ W szkolnej pracowni stolarskiej zostają znalezione zwłoki brutalnie zamordowanego nauczyciela.”[5]
Od razu go to zaciekawiło i postanowił wypożyczyć książkę, jednak zanim wyszedł z alejki pod jego nogami coś przebiegło. Mężczyzna zatrzymał się, popełniając jednocześnie największy błąd w swoim życiu. Już został złapany. Jego stopy przykleiły się do podłogi, a uszy wsłuchiwały się w każdy szelest. Nagle poczuł delikatne mrowienie na prawym ramieniu. Kątem oka zauważył, że tuż koło ucha stoi małe stworzenie i coś mu szepce.
Jestem stworem z twoich snów,
chowam się wśród ksiąg.
Teraz zmienię umysł twój,
gdy opowiem bajkę.
Bajkopisarz zmieni świat
i zamieni w thriller.
***
-Tato? Wszystko w porządku? – zapytały ojca dzieci, gdy wrócił z biblioteki do domu.
Był blady, a jego oczy przepełnione były mrokiem. Jego uśmiech zazwyczaj szczery i promienny, teraz był pusty i przerażający. To już nie był ten sam mężczyzna. Nie odpowiedział dzieciom, jedynie kiwnął głową i poszedł do kuchni gotować obiad. Rodzeństwo spojrzało się na siebie z przerażeniem w oczach. Widzieli, że coś się stało. Zaczęli się martwić. Dopiero przy jedzeniu powiedział kilka słów.
-Lubicie czytać?
-Tak tato, czemu pytasz? Znalazłeś jakieś ciekawe książki w bibliotece?- zapytała córka.
-Tak. Bardzo ciekawe. – powiedział i już więcej się nie odezwał.
Cały wieczór minął już w ciszy. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi i zasnęli.
Rano, gdy dzieciaki zeszły na dół, ojca już nie było. Śniadanie czekało na nich na stole, plecaki były przygotowane, a rowery oparte o ścianę domu. Niby normalnie, ale ojciec zawsze się z nimi żegnał. Nigdy nie wychodził tak wcześnie rano, sam, bez żadnych informacji. Rodzeństwo zjadło śniadanie i wyruszyło do szkoły, zapominając o dziwnym zachowaniu ojca, myśląc, że ma to związek ze zbliżającą się rocznicą śmierci ich matki. Zmarła ona dwa lata temu na raka. Wszyscy bardzo to przeżywali, jednak z czasem było lepiej. Zaniepokojone rodzeństwo kończyło właśnie lekcje, a w tym samym czasie Arek przygotowywał się na bajkę. Przejeżdżając obok biblioteki wypożyczył na kartę syna kilka książek i położył je na tylnym siedzeniu swojego Jeepa, na którym leżała już nieprzytomna kobieta. Odwrócił się, aby sprawdzić, czy faktycznie ją ogłuszył i czy przypadkiem się nie ocknęła, po czym ruszył dalej. Zaparkował samochód przed szkołą muzyczną, a dokładnie przy jej tylnym wejściu i wszedł do środka. Po paru minutach wrócił z grubą teczką i workiem na śmieci. Samochody stały zaparkowane na parkingu, nieruchome, puste, od ich lakieru odbijały się promienie słoneczne, oślepiając mężczyznę. Wiał wiatr, drzewa poruszały się w jego rytm, ptaki umilkły, słychać było tylko muzykę dochodzącą z murów szkoły muzycznej. Prawie zagłuszała ona krzyk kobiety, która przerażona tym, co się stało, uderzała rękami o szybę samochodu. Nie wiedziała gdzie się znajduje, co się stało i dlaczego ją tak bardzo bolała głowa. Gdy ocknęła się na tylnym siedzeniu obcego samochodu, w którym pachniało męskimi perfumami i dziecięcą guma balonową, wpadł w panikę. Mimo bólu zaczęła rzucać się po fotelach, szarpiąc za klamki i próbując się wydostać. Jednak nie udało się jej, jedynie zwróciła na siebie uwagę dwóch mężczyzn. Jednego, przechadzającego się z psem tuż obok parkingu i drugiego, który właśnie szedł jej stronę. Gdy tylko zauważył ją w tylnej szybie, przyśpieszył kroku i znalazł się naprzeciwko dziewczyny. Dzieliła ich tylko boczna szyba auta. Niespodziewanie facet wyciągnął kluczyki z kieszeni i otworzył auto. Drzwi się otworzyły i Arek zaczął szarpać młodą kobietę. Próbował znowu ją ogłuszyć, ale ona była w takim szoku i amoku, że wciąż się broniła. Krzyczała i biła, ile miała tylko sił. Nim się spostrzegła została ugodzona nożem w brzuch. Krew polała się po tapicerce tylnego fotela. Arek bił dalej, chciał, aby straciła przytomność. Jednak nim się spostrzegł nadjechała policja. Ktoś musiał usłyszeć krzyk kobiety, która teraz leżała cała we krwi, trzymając ręce na ranie, aby zatamować krwawienie. Arek stanął jak wryty, gdy ktoś złapał go i odepchnął od auta. Jego oczy wirowały w każdą stronę i zaczął nucić mrocznym głosem, jakby nie swoim:
Czas zacząć bajkę…
Zaraz zagrasz jak ci gram,
Zabijesz najpiękniejszą z dam.
Ukryjesz zwłoki i zmyjesz krew,
Bo cię wezwał mój mroczny zew.
Wezwano pogotowie, ale już było za późno, kobieta się wykrwawiła na tylnym siedzeniu Jeepa. Mężczyzna po wizycie psychologa w więzieniu, popełnił w swojej celi samobójstwo.
***
Ogromny uśmiech widniał na pyszczku stworzonka, które przeczytało o tym w gazecie leżącej na biurku bibliotekarki, której nie widziało już od dwóch dni. Może, dlatego, że ona też stała się ofiarą? Może, dlatego, że leżała zakrwawiona, już dawno oddając swoje ostatnie tchnienie, wpatrzona w zatrzaśnięte drzwi schowka.
Teraz stworzenie było wolne, nikt mu nie przeszkadzał. Trwało to dwa dni, bo trzeciego dnia od śmierci bibliotekarki z tatuażami, wpadł do biblioteki wysoki, szczupły mężczyzna, w jednej ręce trzymał pióro a w drugiej książkę. Niczym Batman wkroczył przez szklane drzwi i stanął na środku pomieszczenia. Stworzenie nigdy wcześniej nie widział go w bibliotece, nie był czytelnikiem, ani też nowym bibliotekarzem, był kimś więcej. Cienie, które spowijały całe pomieszczenie zaczęły się rozchodzić, rozpływać i znikać. Jakby bały się nowego przybysza. On natomiast nie zrobił tego, co inni ludzie, przychodzący w to miejsce, robili, zasiadali za biurkiem lub je przeszukiwali. On nie. On stał wpatrzony w rzędy regałów, ustawionych równiutko w idealnej harmonii, które ledwo utrzymywały ciężar książek. Jego wzrok, lekko rozbiegany starał się znaleźć coś między regałami. Czegoś? Może kogoś? Stworzonko nie przejęło się tym towarzystwem za bardzo, pomyślało, że jak każdy inny ruszy w poszukiwaniu idealnej dla siebie pozycji i wtedy stanie się kolejną ofiarą mroku. Ignorując człowieka, istota zaczęła przechadzać się między książkami, przeglądać je i zrzucać na podłogę, tak, aby w końcu zwrócić na siebie uwagę mężczyzny. Stworzeniu zaczynało się nudzić, denerwowała je obojętność i spokój człowieka. On jedynie stał w miejscu, obserwując wyczyny małej istoty. Po pewnym czasie, z mroku regałów, stworzenie wyskoczyło tuż naprzeciw mężczyzny, mając nadzieję na jego ucieczkę. Ich spojrzenia się spotkały, zatarły i zjednoczyły, stały się jednym. Od człowieka biła biała poświata, jego, wcześniej zbagatelizowane przez stworzenie narzędzia świeciły dość ostrym światłem, które paliło je w złote oczy, parzyło w skórę. Dwie kontrastujące ze sobą postacie stanęły naprzeciwko siebie, jak brat z bratem, próbując zawalczyć o swoje miejsce i życie. Doro i zło. Biel i czerń. Stworzenie starało się intensywnie wpatrywać się w mężczyznę, aby ten zatracił się w jego złotych oczach i zaczęło szeptać: „Jestem stworem z twoich snów…”. Nie udało mu się dokończyć czaru, bo człowiek otworzył szeroko książkę i skierował ją na istotę, po czym uniósł pióro i zapisał w powietrzu złotymi połyskującymi literami: „…możesz zrobić wszystko, pisząc.[6]”
Cały mrok zniknął, a z nim stworzenie i człowiek. Została jedynie książka, która była jednocześnie początkiem i końcem ich życia .
[1] Eric-Emmanuel Schmitt „Madame Pylinska i sekret Chopina”
[2] Guillaume Musso „Dziewczyna z Brooklynu” (cytat z Jeana de la Fontaine’a)
[3] Guillaume Musso „Jutro” (William Szekspir)
[4] Oscar Wilde „Portret Doriana Graya
[5] Stefan Ahnhem „Ofiara bez twarzy”
[6] C.S.Lewis
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
D L A C Z E G O
w polskiej bibliotece
- gdzie tyle mądrych cytatów na wyciągnięcie dłoni! -
nie ma
żadnych chętnych do /darmowego!/ wypożyczania książek