Przejdź do komentarzyGdy świecił księżyc - Rozdział czwarty.
Tekst 4 z 6 ze zbioru: Gdy świecił księżyc
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2023-11-27
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń252

Rozdział czwarty – Pułapka.


 

Dwudziesty drugi listopada, środa. 

 

W głowie nieustannie tkwiły mi słowa Stefka. Wiedziałam, że ma rację. Powinnam pogadać z Gajewskim, jeśli faktycznie chcę pomóc Oldze. Niestety w podbramkowych sytuacjach uaktywniają się najgorsze cechy mojej osobowości. Jedną z tych niechlubnych przywar (tak jakby przywary mogły być chlubne!) jest moja odwaga cywilna, która objawia się w wartościach ujemnych. Przez cały poniedziałek i wtorek czułam się nieźle rozdarta pomiędzy własnymi lękami a tym, co powinnam. 

Dziś jednak los zdecydował za mnie. No, może nie los. 

Zaczął się W-f. Wszystko miało przebiegać tak jak zwykle. Właśnie zastanawiałam się, czy wejść na TikToka, czy może poczytać, gdy do klasy wszedł uśmiechnięty dyrektor. 

-Alino, możemy porozmawiać? Zapraszam cię do mojego gabinetu. 

Zgodziłam się, bo co innego miałam zrobić? Zanim wyszłam, zauważyłam wpatrującego się we mnie Wiktora. Wyglądał na szczerze zaskoczonego. 

 

** 

 

Dyrektor najprawdopodobniej wie o moich lękach. Podczas drogi mnie asekurował. Miły z niego człowiek. 

 

Gabinet dyrektora jawił się w mojej wyobraźni jako ciemne pomieszczenie pełne skórzanych mebli. Tymczasem ściany pomieszczenia Gajewskiego są koloru jajecznicy, a przestrzeń wypełniają białe, lekkie meble z Ikei. Jedynie dwa, głębokie, pluszowe fotele wyłamują się z żółto-białej konwencji. Fioletowe siedziska znajdują się w głębi gabinetu. Właśnie tam usiedliśmy. 

Po chwili pani z sekretariatu przyniosła nam dwa kubki gorącej i jak się po chwili okazało miętowej herbaty. Dyrektor nie bawił się w zbędne konwenanse. 

- Alino, dawno rozmawialiśmy. Czy coś się zmieniło? Czujesz się bardziej akceptowana przez klasę? 

Ostatnio postanowiłam sobie, że będę bardziej otwarta nie tylko w kontaktach ze Stefkiem, lecz ze wszystkimi. Nie jest to łatwe. 

- Tam... jest dziwnie. - Wydukałam po dłuższej chwili milczenia. Zwierzanie się to istna mordęga! 

- Dziwnie? - Zainteresował się Gajewski. 

- Tak, dziwnie. Nie czuję się nieakceptowana. Bardziej odcięta. Pewnie nie robią tego celowo. Czuję, że... że oni mają jakąś tajemnicę. A najbardziej martwię się o Olgę. 

- Olgę Kożuchowską? 

- Tak. Panie dyrektorze, wszyscy ją ignorują, traktują jak powietrze. Monika i Agnieszka odsuwają swoją ławkę od naszej w chwili, gdy Olga zajmuje swoje miejsce. Jest wiecznie wystraszona. 

Ja się tu produkowałam, a Gajewski nie wyglądał na wstrząśniętego, ani nawet na zaskoczonego! Tak jakby od dawna o wszystkim wiedział. Skoro wiedział, czemu nie zareagował wcześniej? Do mnie wyciągnął pomocną dłoń. Dlaczego więc nie pochylił się nad kłopotami Olgi? Coś tu nie gra. Dopiero po dłuższej chwili dyrektor zabrał głos. 

- Dziękuję ci za czujność. Troszczysz się o koleżankę, bardzo dobrze to o tobie świadczy. Na pewno przyjrzę się tej sprawie. Może spróbujesz się z nią zaprzyjaźnić? Olga na pewno to doceni. 

- A jeśli nie? Jest nieufna, pewnie uzna to za jakiś podły żart ze strony klasy. 

- Spróbować zawsze możesz, nic na tym nie stracisz. Jeśli chodzi o twoje problemy z adaptacją to mam dla ciebie propozycję. Mamy w szkole psychologa. Pani Eliza Orzeszkowa jest świetna w swoim fachu. Powinnaś z nią porozmawiać. Oczywiście muszę omówić ten pomysł z twoim tatą. 

- Elizę? - Na dźwięk imienia mamy cała się wzdrygnęłam. 

- Tak, Eliza Orzeszkowa, ale to nie ta od „Nad Niemnem” – Jedynie Gajewskiemu spodobał się jego własny żart. - Pamiętaj, że szkoła jest od tego, by wspierać swoich uczniów. Zawsze możesz liczyć na mnie i pozostałych nauczycieli. 

Pokiwałam głową. Właśnie skończyłam pić herbatę. Trzeba było się zbierać. 

 

** 

 

Wybiła piętnasta. Zabrzmiał dzwonek kończący ostatnią lekcję. Większość uczniów pakowała się pośpiesznie. Tylko mi i Wiktorowi się nigdzie nie śpieszyło. Czekaliśmy na Busiarkę Marysię. Busiarka to po prostu asystentka, która rano pomaga nam wejść do busa, jedzie z nami do szkoły, po czym odprowadza do klasy. Po zakończonych lekcjach również po nas przychodzi, jedzie z nami i pomaga wysiąść z busa. Więc czekałam. Nie mogłam zagadać do Olgi, zwolniła się dziś godzinę wcześniej. Gapiłam się w widok za oknem. Dzisiejszy zachód słońca był wyjątkowo piękny. Z zachwytu wyrwał mnie dźwięk wiadomości od Wiktora: 

„Za chwilę podejdzie do ciebie Janek. Nie zgódź się na to, co będzie ci proponował”


W istocie Janek był jedynym pełnosprawnym uczniem, który jeszcze nie wybiegł ze szkoły. Kątem oka zauważyłam, że zniecierpliwiona Gąbka zerka co chwile na zegarek. Pewnie śpieszy się jej do domu, ale do przyjścia Busiarki nie może zostawić mnie i Wiktora na pastwę losu. Zerknęłam na Wiktora, który w pełnym skupieniu bawił się komórką. 

Janek podszedł do mnie pewnym siebie krokiem. 

- Hej, może polecisz mi jakąś fajną książkę? 

Właśnie zaczęłam głowić się nad jakąś sensowną odmową, gdy do klasy weszła Busiarka. Nie tylko Gąbce ulżyło na jej widok.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×