Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-01-09 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 269 |
– Dobrze – Eustachy był coś nieswój.
Brygida zmieniła mu pieluchę, umyła, przejrzała pościel czy jest cała i czysta. Wszystko było w porządku. Rozpoczęła karmienie.
– Co pan dzisiaj taki nieswój, panie Eustachy? Martwi się pan czymś?
– Nie, tylko jak tak myślałem… – Eustachy patrzył w oczy Brygidy. – Nie wiem jak to powiedzieć.
– Najlepiej prosto z mostu, panie Eustachy.
– Bo skoro jesteśmy tu sami, pani się nie obrazi?
– No nie wiem. Zobaczymy. Na razie jesteśmy sami, ale o dziewiątej powinien być do pana lekarz.
– Ojej, a która jest.
– Za dziesięć dziewiąta. Herbatki?
Pan Eustachy pił herbatę dużymi łykami.
– A o tej dziewiątej, co to ma być?
– Lekarz do pana przyjdzie.
– A pani potem przyjdzie?
– Oczywiście, że przyjdę, niech się pan nie boi.
– Bo ja się bardzo cieszę, kiedy pani tu jest.
– Miło mi, ale inne dziewczyny też tu przychodzą.
– Ale żadna nie jest tak ładna jak pani.
– Dziękuję. Wszystkim pan to pewnie mówi.
– Nie, nie.
Brygida popatrzyła na smartfon. Pięć po dziewiątej.
– A jak ten, kto to ma być?
– Terapeuta.
– Jak już pójdzie, to pani przyjdzie?
– Przyjdę albo ja, albo któraś koleżanka.
– Ale żadna nie jest tak ładna jak pani. Lubię, kiedy pani tu jest. I wie pani, co bym chciał?
– Nie. Skąd mam wiedzieć? – Ale już się domyślała, do czego Eustachy zmierza.
– Chciałbym, żeby się pani dla mnie rozebrała.
– Panie Eustachy! – udała oburzoną.
Eustachy leżał na łóżku z mocno zaciśniętymi oczami, z wypiekami na twarzy, z nabrzmiałymi żyłami na czole.
– Dobrze się pan czuje?
Sprawdziła na oko tętno. Wysokie. Ale był przytomny i otworzył oczy.
– Pan się nie denerwuje. Proszę się napić wody.
Podała mu papierowy kubek z wodą. Eustachy wypuścił ustami powietrze. Napił się dwa łyki wody. Purpura z jego twarzy zeszła. Znowu stał się blady i patrzył na nią wzrokiem psa, który liczy na smakołyk.
– Na razie muszę pana zostawić, a potem zobaczymy. Proszę odpoczywać.
Postanowiła odnotować wczorajszy i dzisiejszy incydent w dzienniku dyżurów. Ale najpierw sprzątanie.
Przeleciała mopem pokoje 39, 38 i 37 i brakło jej płynu do podłóg. Zmięła z trzaskiem pustą butelkę i wyrzuciła do pojemnika na plastikowe odpady. Zjechała windą na parter i poszła do pokoju gospodarczego. Przez uchylone drzwi gabinetu dyrektora usłyszała dyskusję, ktoś mówił podniesionym głosem.
– …to jest całkowity brak profesjonalizmu! Już miało być po wszystkim!
– Ale proszę się uspokoić, musiało się coś stać – mówił spokojnym, nieco przestraszonym głosem dyrektor – Proszę poczekać. Zadzwonię.
– Dostaliście przydział na mięso? Ciekawe ile z tego dostali pensjonariusze.
– Ćśś. Dzień dobry panu… Tak…Dobrze, czekamy. Specjalista już dojeżdża. Do kwadransa będzie.
– Proszę pana, ja się zerwałem z pracy! O dwunastej mam konferencję. No nie mogę tu czekać w nieskończoność!
Brygida przeszła dalej. W pomieszczeniu gospodarczym nie dość, że panował bałagan, to jeszcze nie było światła. Poświeciła sobie smartfonem i na półce, gdzieś z tyłu za środkami dezynfekującymi znalazła zakurzoną butelkę z płynem do podłogi. Zajęło jej to trochę czasu. Nawet się zastanawiała czy nie poprosić kogoś o pomoc, ale w końcu poradziła sobie. Poukładała jeszcze wszystko, co wyjęła, tak jak potrafiła i weszła do pokoju socjalnego. Bardzo jej się chciało pić. Usiadła przy stoliku i wzięła butelkę wody mineralnej, kiedy wszedł dyrektor.
– Brygida, przyjechał specjalista do pensjonariusza, ale jego asystent zachorował. Umiesz wbić wenflon?
– Umiem.
– Pomożesz panu. Pan do Eustachego.
Z gabinetu dyrektora wyszedł mężczyzna o nijakiej twarzy w białym kitlu. Zmierzył Brygidę wzrokiem. W lewej ręce miał metalową walizeczkę i plastikową teczkę z papierami.
– Chodźmy – rzucił w powietrze, nie patrząc ani na dyrektora ani na Brygidę – prowadź.
Weszli do pokoju 11.
– Panie Eustachy, pan doktor do pana – powiedziała głośno.
– Eustachy Obsoleć? – spytał lekarz, przeglądając dokumenty.
Pan Eustachy patrzył nieprzytomnym wzrokiem.
– Tak – potwierdziła Brygida.
– Proszę podać kroplówkę z solą fizjologiczną.
Brygida podciągnęła stojak na kroplówkę, z szafki w kącie wyciągnęła pakiet, sprawnie wbiła panu Eustachemu wenflon w żyłę lewej ręki.
Lekarz otworzył walizeczkę i wyjął z niej ampułkę z lekiem, który podłączył do trójnika przy przewodzie kroplówki. Brygida zobaczyła na ampułce coś, co spowodowała, że serce jej na chwilę stanęło. Przez głowę przeleciały jej kolejne obrazy: matka, rozmowa o pracy w oddziale dziecięcym, cieknący odpływ w umywalce, rozmowa o czynszu…
– Proszę poczekać pół minuty – wyszeptała.
– Podniosła mechanizm łóżka tak, że pan Eustachy znalazł się w pozycji półleżącej.
Rozpięła trzy górne guziki chałatu.
– Poprawię panu poduszkę – powiedziała do Eustachego i nachyliła się nad nim.
Pan Eustachy zobaczył wyłaniające się z rozchylonego chałatu tuż przed jego oczyma jędrne krągłości otoczone koronką stanika a między nimi dolinę i biały, świetlisty tunel, na końcu którego…
Nikt nie wie, co jest na końcu tunelu. Możemy tylko wierzyć.
Brygida podniosła się, dwoma palcami zamknęła zmarłemu zmętniałe, nieruchome, wpatrzone w dal oczy.
“Lekarz” wyjął z walizeczki stetoskop. Przyłożył słuchawkę do piersi Eustachego, posłuchał chwilę, schował stetoskop, wziął teczkę z papierami, wpisał datę i godzinę śmierci.
– Proszę podpisać.
Brygida popatrzyła na formularz.
“Przyczyna zgonu: eutanazja na podstawie decyzji numer…
Zabieg wykonał: pieczątka, podpis.
W obecności:“
– Chcę zobaczyć tę decyzję.
Umysł Brygidy pracował na bardzo wysokich obrotach. Zapamiętała każde z pięciu nazwisk na Decyzji. Podpisała formularz.
– Mam wniosek racjonalizatorski – powiedziała – Na przyszłość proszę usunąć trupią główkę z tych ampułek, bo zbyt przytomny pacjent może się domyślić.
– Zapnij chałat.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite