Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2024-02-06 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 263 |
Zerwała się wichura i powiało nowym. Chciało mi się tarzać z entuzjazmu i oczekiwałem zmian. Ale choć nastąpiły, to nie były to te, których się spodziewałem.
Na dzień dobry HISTORIA potknęła się na konkretach i ze zdziwieniem dowiedziałem się, że zdarzenia, którymi futrowano mnie na okrągło, albo nie miały miejsca, albo miały odwrotny przebieg. Na każdym kroku dawano mi do zrozumienia, że to, co wiedziałem do tej pory, już nie ma poprzedniej wartości: bohaterzy są osobnikami podejrzanymi o niecne czyny, figurkami z plasteliny, galaretowatymi postaciami nie wartymi wzmianki, a ludzie, którzy mnie odpytywali z dat, miejsc i przegranych bitew, zapierali się się, by mnie ich kiedykolwiek uczyli. Twierdzili, iż przeciwnie: starali się zaszczepić to, co wyznawali dziś.
A po dzień dobry, zaczęło się. Do boju, zwartą tyralierą, siejąc postrach i zamęt, wyruszyły rzesze jazgotliwych harcowników uzbrojone po sam kołtun. Za nimi, z kółkami w nosie, lazły grupy bywalców jakiejkolwiek idei, odplamiacze faktów i zawodowi mąciciele głosząc REWELACYJNE objawienia. Nastąpił złoty okres politykowania, łopotania sztandarem i wywijania szabelką. Niezakłamaną prawdę, jeżeli nie pasowała do ich założeń, kierowano do ideowej wulkanizacji i dostosowywano ją do obowiązujących mniemań. Życiorysy o niestosownym zabarwieniu zostawały unieważnione i zweryfikowane pod kątem zapotrzebowania. Upowszechniła się tendencja do wyrażania głupich pojęć. Zaczęła obowiązywać maniera pouczania i dawania uzdrowicielskich recept. Powstawały bractwa myślących PATRIOTYCZNIE, by nocą, w przerwie na hulanki i swawole, płodzić ustawy prosto z bubla. Wszystko, co ludzkie, teraz nie miało sensu: rodziło się bez głębszego zastanowienia, a luksus wypowiadania trafnych i dokończonych myśli, był zjawiskiem tępionym i niedopuszczalnym.
Nastąpił dla mnie pospieszny etap wycofywania się z życia. Z tych jego sfer, które stanowiły nierozwiązywalną zagadkę i coraz częściej poddawane były demagogicznej obróbce. Nadeszły chwile daremnych walk z cieniem. Chwile dłużących się zmagań z jaskiniowymi problemami. Pojawiło się szarpiące nerwy użeranie z tym, co dotąd nie podlegało dyskusji, co ciągle jednak było podważane przez ludzi, których do wczoraj nie znał nikt.
A teraz, po święcie demokracji? Właśnie nastały ponure czasy intelektualnej zapaści: garstka myślących odgania się barbarzyńskim hordom. Byli rządzący trzymają się krzepko i nic nie wskazuje na to, że zamierzają ustąpić. Przeciwnie, z każdą odsłoną teatrzyku absurdów, rośnie w nich zuchwałe przekonanie, że postępują słusznie; metoda odpowiedzi na barbarzyńskie zagrywki za pośrednictwem szlachetnego postępowania, gusła o tym, że „mądry ustępuje głupszemu”, te frazesy, w przypadku PiS-u, nie są skuteczne; z powodu postradania władzy budzi się w nich wściekłość. A we mnie rozczarowanie, że pozwalając na ich brak pokory wobec wyników wyborów, nadal nie potrafimy uporać się z narodową ciemnotą i pomimo lotów na księżyc, ciągle tkwimy w mrokach średniowiecza.