Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-08-17 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 186 |
(wspomnienie z lat ok. 1976-77, fragment książki `Czas dorosłości`)
(...)
Skończyły się olimpijskie emocje, wróciły normalne dni. Polska już od roku(1) miała nowy podział administracyjny – utworzono czterdzieści dziewięć małych, tak zwanych „gierkowskich” województw, a nasze miasto znalazło się w toruńskim.
Dalej trenowaliśmy siatkówkę na zmianę w dwóch miejscach – w małej salce szkolnej lub tej wielkiej hali wojskowej. Działaczom naszego klubu „Stal”, po kilkuletnich staraniach, udało się wreszcie otrzymać zgodę i dofinansowanie na budowę prawdziwej, własnej klubowej hali sportowej w dzielnicy Mniszek. Można ją było prawie od razu stawiać, gdyż typową, modułową konstrukcję projektu Deutsche Demokratische Republik widzieli już w innym mieście. Budowanie jej było łatwe – nośne, stalowe słupy betonowało się w fundamenty, do tego ściany, dach i gotowe. Proste i szybkie? W teorii i samym wykonaniu tak. Gorzej, kiedy nieprzewidziane przeszkody były niebudowlanej natury.
Wojewodą(2) został Bolesław Kapitan, człowiek mający dobre znajomości we władzach w Warszawie. Pomylił tylko swoje nazwisko z „pierwszym po Bogu” na statku. Województwo zaś to nie zwykła łajba na morzu z kilkudziesięcioma marynarzami, którzy nie mają nic do powiedzenia. To ogromna liczba ludzi z własnymi miejscami zamieszkania, problemami i oczekiwaniami.
Tenże Kapitan za punkt honoru postawił sobie zrobić ze stolicy nowego województwa błyszczącą wielkomiejskim światłem metropolię, nie bacząc na potrzeby prowincji. Kiedy się dowiedział, że w jakimś Grudziądzu zaczynają budować halę sportową, nakazał prace przerwać, a zwiezione już metalowe elementy konstrukcji przewieźć do Torunia. Natychmiast! Nie będą w jakimś mieście stawiać hali, kiedy w nowej, wojewódzkiej stolicy jeszcze takiej nie ma. Widział ktoś taką samodzielność bez zgody zwierzchności, takie rozbisurmanienie terenu? To przecież skandal, to pierwszy krok ku niekontrolowaniu przez władze społeczeństwa!
Jak wojewoda nakazał, tak urzędnicy w Toruniu wykonali. W wolną sobotę przyjechały do Mniszka ciężarowe samochody do przewozu dłużyc. Na szczęście pantoflowa poczta wśród miejscowych mieszkańców zadziałała wcześniej. Pojazdy nie dojechały na plac budowy. Kilkaset osób stojących na ulicy potrafiło skutecznie zablokować każdy przejazd. Zwłaszcza jeżeli byli to ludzie porządnie wkurzeni. A kto by siedział w domu spokojnie, kiedy tak długo oczekiwana hala nagle miała się zdematerializować, gdyż takie było widzimisię jakiegoś urzędasa? To co, że wysoko postawionego? To co, że miał chody w Warszawie? Niech sam się postara, a nie kradnie gotowe, jak dojrzały owoc z sadu sąsiada. Myślał, że w sobotę ludzie nie zauważą?
Mieszkańcy dzielnicy dali godny odpór amatorom cudzej pracy. My, zawodnicy, staliśmy z nimi ramię w ramię. Przekrzykiwania i wygrażania kierowcom trwały przez dłuższy czas. Jednocześnie nasi działacze klubowi wydzwaniali do Warszawy. Oni też mieli tam własne kontakty.
Wreszcie, już blisko południa, do tłumu ludzi podszedł szybkim krokiem prezes klubu.
– Mamy cofnięcie decyzji! – krzyknął radośnie. – Budujemy naszą halę!
Rozwrzeszczeliśmy się. „Hura! Nie będzie Toruń dmuchał nam w kaszę!” – Ludzie prawie w powietrzu donieśli prezesa do mężczyzny w pierwszym wozie, dowodzącego przybyłymi samochodami. Po krótkiej rozmowie, przerywanej gwałtowną gestykulacją z obu stron, kawalkada aut zaczęła zawracać. Wygraliśmy!
Niestety, nie na długo. Po krótkim czasie wojewoda znowu wysłał samochody. Sytuacja z naszym blokowaniem przejazdu powtórzyła się. Obawa jednak pozostała, że kolejnym razem może się już nie udać, do tego szefostwo fabryki(3), które utrzymywało klub, zaczęło otrzymywać telefony od naczalstwa z groźbami, że jeżeli jeszcze raz powtórzy się taka sytuacja, to… Mimo tych nacisków, robotnicy dalej pracowali przy budowie hali. Zwiększyli jeszcze tempo postępu robót, gdyż trwały one nawet po zapadnięciu zmroku.
Kiedy po raz trzeci przyjechały samochody, mieszkańcy osiedla znowu wylegli na dojazdową ulicę. Konflikt szybko jednak spróbował rozwiązać sam prezes klubu. Od razu przybiegł do blokujących ludzi.
– Słuchajcie, nie ma już co walczyć! Przepuśćcie ich!
– Jak to?! Chcą nam halę ukraść! – rozległy się głosy wkurzonych ludzi. – To nasza hala! Niech spierdalają! Zło-dzie-je! Zło-dzie-je! – Kakofonia wrzasków została skierowana w stronę przyjezdnych.
– Ale – prezes próbował przekrzyczeć ciżbę – nie możemy ich tak ciągle zatrzymywać. Dostałem polecenie, żeby…
– Żeby co?! Nie damy hali! – Blokujący tylko jeszcze bardziej się rozsierdzili. – Prezes i ty już miękniesz? To po co my stawali?! Nie damy i już! My też mamy prawa!
– Luudzie, ludzie! To nie tak. No, nie możemy... – Zdjął czapkę, wytarł pot z czoła i, kiedy hałas trochę się zmniejszył, dokończył już ciszej: – Uwierzcie mi. Będzie dobrze. Przecież mnie znacie. Przepuśćcie.
Ludzie zaczęli spoglądać po sobie, zastanawiając się, co ten prezes gada… Jeszcze któryś krzyknął, jeszcze jakiś powygrażał pięścią, ale gwar powoli cichł. Jeżeli mówił, że teraz będzie dobrze, to chyba lepiej wiedział?
– Jak będzie dobrze?! – znowu ktoś krzyknął z już rozchodzącego się tłumu. – Jak znowu z Torunia przyjechali?!
– Nie będę tu przecież krzyczał, co i jak. – Prezes rozłożył ręce i lekko się uśmiechnął. – Mówię, będzie dobrze.
Znowu ludzie zaczęli między sobą dyskutować, ale kolejni schodzili z jezdni na chodnik. Po kilku minutach już nikt nie blokował samochodów. Wjechały na teren budowy, a prezes wszedł za nimi przez bramę. Szef przyjezdnych wysiadł, popatrzył i nagle zaczął coś krzyczeć. Spojrzał z wściekłością na stojącego w milczeniu prezesa naszego klubu, podrapał się po głowie i… wsiadł z powrotem do kabiny ciężarówki. Samochód zawrócił i wyjechał, a za nim cała kolumna.
Trudne, a właściwie niemożliwe jest zabrać nośne konstrukcje stalowe, jeżeli są już one zabetonowane w fundamentach...
Tak zakończyła się wielka batalia o budowę nowej hali sportowej w naszym mieście. Władze Torunia, postawione przed faktem, poszły wreszcie po rozum do głowy i same zaczęły się starać. Udało im się i postawiły halę „Olimpijczyk”. W ten sposób owca ocalała, a wilk trochę później, ale też się nasycił.
(...)
---
1) w roku 1975 w Polsce nastąpił nowy podział administracyjny - zamiast 17 województw powstało ich 49 (ponownie zmieniony na 16 województw od 1 I 1999 r.),
2) dokładniej: został szefem wojewódzkim rządzącej partii PZPR,
3) Pomorska Odlewnia i Emaliernia, obecnie Hydro Vacuum.