Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2012-06-12 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3909 |
Smutny powrót
Ołeksandra płakała za Bronkiem, wychodząc każdego dnia przed dom i widząc powracających z frontu żołnierzy. Niemal w każdym z wracających widziała najpierw jego. Ale gdy żołnierz podchodził bliżej niej, poznawała swoją pomyłkę i zanosiła się jeszcze większym płaczem. Pewnego dnia ktoś uciekając przed sowietami zostawił niedaleko ich domu wóz ze świnią. One z matką ściągnęły tę świnię, zmieliły mięso i smażyły wracającym z frontu żołnierzom kotlety. Jak dwie kobiety same ściągnęły świnię z wozu, przywlekły ją z szosy na podwórko, wgoniły do stajni i zabiły, to pozostaje do dziś wielką tajemnicą. Jak potem mówiły, nigdy już więcej w życiu same nie byłyby w stanie tego zrobić, rozporządzając tylko swoimi własnymi siłami. Usmażyły kotlety i dawały jeść żołnierzom wracającym z frontu.
Wtedy to, po kilku dniach bezskutecznego czekania, gdy już niemal straciła nadzieję, gdyż wrócili niemal wszyscy z wyjątkiem Kazimira i Bronka, w pewnej chwili jakiś przyglądający się jej sowiecki żołnierz z tych, którzy wkroczyli do Kamiennej Góry po 17 września 1939, niespodziewanie zawołał do niej:
– Nie płacz dziewczyno - patrz, tam jedzie z wojny twój mąż!
Pomyślała słusznie, że to okrutny żart z jego strony, bo skąd ten przybyły z daleka pokraczny sołdat może znać Bronka, jej męża. Nagle okazało się, że jego żart zamienia się w prawdę. Popatrzyła za jego ręką w stronę, w którą pokazał i naprawdę zobaczyła Bronka. Najpierw pomyślała, że to kolejne przywidzenie, jakich miała po kilka każdego dnia, gdy go bezskutecznie wyglądała. Ale im bliżej niej był wskazany przez sowieta żołnierz, tym bardziej stawał się podobny do Bronka. Nie był to już jednak jej junak z dumnie wysuniętą do przodu piersią i radosną, jasną twarzą. Podchodził do niej niemal starzec, podobny do dziadka Ado, tylko jakiś zgaszony, obdarty i jakby przełamany na pół. Jednak to naprawdę był Bronek, chociaż do wyjeżdżającego na wojnę przed miesiącem Bronka, niepodobny. Był przegrany i bezbronny. Na jej oczach, jakby za sprawą tego Sowieta, który, niby żartując, sam nie wierząc w to, co mówi, zdarzył się cud.
Potem dowiedziała się, że Bronek zawrócił do domu, już będąc na węgierskiej granicy, gdy mu powiedzieli, że Ołeksandra urodziła syna. Wrócił ją odszukać, aby się nimi zająć – nią i ich synem.
Ktoś z wracających do domu z wojny opowiadał, że wśród tych, co napadali na polskich żołnierzy, rozpoznał Kazimira.
Wrócił do domu Bronek i inni, ale nie wrócił Kazimir.
Bronek miał szczęście, że był szeregowcem, gdyż zwykłych żołnierzy, jeżeli ich z jakiegoś powodu nie rozstrzelali zaraz po wzięciu do niewoli, sowieci zwalniali do domów. Natomiast oficerowie i podoficerowie zostawali w ich obozach, z których rzadko któremu udawało się wyjść z życiem.
Bronek do końca życia opowiadał, jakie miał wtedy szczęście, że po dniach tułaczki pośród śmierci i głodu, nie tylko odnalazła go własna, tuż przez wybuchem wojny poślubiona żona, już nie sama, lecz z ich synkiem Olusiem, ale też nigdy nie mógł zapomnieć smaku tamtych kotletów z porzuconej przez jakiegoś uciekiniera świni.
- To cud, że tej świni, swoim zwyczajem od razu nie zabrali wam sowieci!- powtarzał, gdy po raz pierwszy od kilku tygodni najadł się już do syta.
Nie wstydzili się płakać z radości spotkania, i ciesząc się z tej chwili jednocześnie czuli, że czeka ich jeszcze wiele cierpień w tej apokalipsie, którą zafundowali im najbliżsi sąsiedzi, a do której czających się śmiertelnych pułapek nie byli przygotowani ani oni, ani ich najbliżsi.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Język bogaty, poprawny i obrazowy. Natomiast proponuję, by "Sowietów" pisać wielką literą niezależnie od osobistych sympatii lub ich braku. To wygląda podobnie, jakby o Polakach pisano "Lachowie" małą literą. "Słownik języka polskiego PWN" oraz "Nowy słownik ortograficzny PWN" jednoznacznie o tym stanowią.
oceny: bardzo dobre / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite