Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-01-20 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2583 |
- Czy to legalne? – pytam kierowcę karetki, gdy opuszczamy orbitę ziemską.
Jest też lekarzem, na co wskazuje plakietka i kitel, do którego jest przyczepiona.
- To odgórny nakaz – mówi i kiwa znacząco głową, jakby chcąc podkreślić wyjątkowość sytuacji.
Wydaje mi się, że powiedział coś wiele więcej, ale dalej gapie się na niego tępym wzrokiem i oczekuję, że objuczy odpowiedź w gąszcz wyjaśnień, jasnych definicji i pojęć ze słowników. To przerażające, gdy nie pozwala mi się oprzeć na uspokajających mnie strukturach.
Mkniemy przez wszechświat, ponieważ ktoś przeniósł kostnicę w bardziej odpowiednie miejsce.
***
Ponoć to był brzydki cień. Słońce, które jesienią ma krótszą drogę za horyzont, ogrzewało drugą stronę ziemi, gdy babcia schodziła do piwnicy. Trzeba tutaj nadmienić, że była mocno schorowaną kobietą, która głównie zajmowała sie szydełkowaniem, karmieniem mnie i stawaniem w opozycji do moich rodziców.
Drewniane schody prowadziły w mrok – kryły się w nim spalone korki, które trzeba było wymienić.
Deszcz tupał o parapet, a regularne błyski przypominały o grozie sytuacji.
Babcia stanęła na pierwszym drewnianym schodku, który zaskrzypiał przeraźliwie, zresztą jak kilka następnych.
Po dziś dzień babcia wzdryga się na myśl o trzasku najsłabszego z nich. A może to był trzask jej kości udowej? Ciężko powiedzieć.
Poźniej powtarzała już tylko, że nie lubi piwnic.
***
Babcia wiele lat poświecała na zadomowienie sie w trumnie. Razem z kierowcą musielismy wnieść ją w niej, ponieważ nie chciała ani przez chwilę myśleć o tej, która należy jej się z przydziału. Ze swoją już sie zżyła i czasami dodawała nawet, że jest dość wygodna, jeśli nie ruszać się zbyt czesto i odpowiednio ułożyć głowę.
Też mam swoją trumnę. Gdy nikt nie patrzy, wchodzę do niej, przykrywam się kocem, obżeram słodyczami i oglądam filmy wyobrażając sobie, że jestem bohaterem. Przez ponad godzinę czuję, że wszystko kończy się dobrze. Przez ponad godzinę brodzę po różnych ujęciach i przeżywam nie swoje emocje.
Gdy teraz patrzę na babcię, trochę mi żal, ale właściwie zmienia tylko miejsce gnicia, prawda?
***
Nikt nie mógł wybrać lepszego miejsca na kostnicę. Wszystko jest tu takie ostateczne; nawet kolor ścian sugeruje, że za tym odcieniem nie kryje się już nic.
Kierowca karetki mozolnie pchał trumnę z babcią, aż dotarli do srebrzystych drzwi. Lampka nad wejściem zamigotała, a potem rozległ się delikatny dzwonek.
Babcia uśmiecha się do mnie słabo.
Kierowca postawił jej trumnę, żeby zmieścić się w windzie, a wieko upchnął gdzieś z boku.
Patrzę na ten słaby uśmiech i wiem, że zawsze była dzielna. Wiem też, że spełznie z jej twarzy zaraz po tym, gdy zamkną się drzwi. Przecież nigdy nie lubiła piwnic.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Hiperbola z lotem prosto do kostnicy
/gdzie już czeka kochana babcia/
to ta obrana do samej kości naga Proza Życia przez P oraz Ż
(patrz tekst i wszystkie tytuły)