Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2018-07-27 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1801 |
Prostaczkowie i elity
To się różni od siebie wyłącznie poziomem percepcji i wiedzą. I tak naprawdę niczym więcej. Dla prostaczków są chomąta, które oni często bardzo chętnie sami sobie zakładają w imię idei równości, której nigdy nie było i nie będzie, aż do czasów, kiedy powszechna stanie się modyfikacja DNA, przed którą prostaczkowie będą się bronić nogami i pazurami do samego końca. Swojego końca.
O ile trudno stawiać wymagania prostaczkom, o tyle elitom stawia się ich cały wachlarz, dodając do tych, które o elitarności stanowią z wyroku natury, dodatkowo te wydumane dla zachowania pozorów równości. A wszystko dlatego, że prostaczków jest więcej i żadne argumenty nie mają takiej mocy, jak rozcapierzone pazury – koronny prostaczków argument w debacie. Tak więc, dla ukrycia drastycznych różnic, elitom narzuca się skromność, pokorę i umiar, czyli wszystkie te przymioty, którymi powinien odznaczać się człowiek ograniczony przez naturę. Zatem elity zmuszane są do obłudy w imię zachowania spokoju społecznego. Zmuszane do nieustannej samokontroli i akrobacji językowych wyłącznie dla dobrego samopoczucia prostaczków. Taka jest rzeczywistość. Następstwem tego jest windowanie poziomu elit, który staje się poza wszelkim zasięgiem wzroku, słuchu i smaku prostaczków. Przez to, oni, elit nie są w stanie pojąć i odbierają je, jako ciało obce.
Naturalnym wydaje się odczuwanie przez prostaczków poniżenia i upokorzenia z racji własnych niedoskonałości, co nie przeszkadza im w pragnieniu posiadania elit. Własnych elit, z którymi mogliby się identyfikować i których mentalność stwarza pozór służebności. Zatem, aby należeć do elity w społeczeństwie zdominowanym przez prostaczków należy przywdziać liberię lokaja.
To, że się prostaczkom we łbach przewala jest naturalne i notoryczne, co pokazuje historia, ale kiedy elity zaczynają szukać sposobu w magazynach obłudy, dla utrzymania własnego status quo, budzi to moje obrzydzenie. To prowadzi do worów pokutnych, których elity są niegodne. Jakże inaczej, ja mam rozumieć wpis Krzysztofa Wójcika, będący luźną parafrazą wpisu Rafała Trzaskowskiego:
„Umberto Eco udzielał mi lekcji z Semiologii w Instytucie Le Rosey w Szwajcarii, po staroelficku. Był dostojny ale też jowialny. Siedząc w XIV-wiecznej posiadłości Château du Rosey w Rolle, często przy kieliszku Jeroboam Chateau Mouton-Rothschild (rocznik ’45) wspominaliśmy feralną wyprawę do Meksyku pod dowództwem Corteza w 1519. Dostałem najwyższą ocenę w historii edukacji ponieważ lata spędzone w Imladris (dla laików Rivendell) sprawiły, że moja znajomość języka magicznego plemienia pozwoliła mi na przełożenie W poszukiwaniu straconego czasu oraz szeroko komentowaną polemikę z »Anty-Liroyem« NAS. Utworu nie rozumiem do tej pory. A kiedy w 2137 otrzymywałem order republiki za zniszczenie gwiazdy śmierci, miałem nieodparte wrażenie że ze ścian kaplicy sykstyńskiej spoglądają na mnie Randall i duch Hopkirka`.
A jednak wśród prostaczków jest wielu, którzy wobec przedstawicieli elit odczuwają podziw i uznanie, jakiekolwiek nie byłyby pokręcone ścieżki ich życia. Z tego właśnie powodu następuje rozdarcie sumień elit, nieobce nawet mojej diabelskiej mości. Zaciśnięta nad małością pięść nie jest w stanie spaść i uderzyć w całej swojej surowości w nikczemność. Z tego też powodu elity nie żyją w Elizjum, ale pośród prostaczków właśnie. Nie potrafią się wyzbyć tego, co prowadzi na krzyż.
Dziś elity same sobie stawiają zarzut walenia prostaczków po gałach dystynkcjami. Dlatego już dawno wyparłem się elitarności. Najpierw paląc dziesiątki dyplomów i wyróżnień, które otrzymałem za wiedzę i talenty, a następnie zakładając maskę prostaka, dałem sobie prawo szermowania wulgaryzmami i konstrukcjami, które orzą umysły moich czytelników. Ale czy przez to jestem prostaczkiem? W przerwach pomiędzy torsjami, jedna nachodzi refleksja: ukojeniem jest krzyż. Różnimy się tylko tym, że On wymiotował w samotności, a ja robię to publicznie.
oceny: bardzo dobre / znakomite
Są też błędy interpunkcyjne w części cytowanej, ale je pominąłem.
Artykuł.
Dobrze napisany, ale kompletnie nie wciąga w treść.
Pełno słusznych tez i słusznych odwołań.
Erudycji można pogratulować i tyle.
oceny: bezbłędne / znakomite
Nieostre definicje nie przeszkadzają wszak Czytelnikom intuicyjnie rozumieć, w czym rzecz - i nad tym całym padołem łez - ha! cóż? - nic tylko w cichości zpałakać :(
Ps. Polskie elity wymarły z dinozaurami w tamtym barbarzyńskim tysiącleciu,
a kiedy się w tej wolnej polskiej amerykance odrodzą, sam Bóg jedynie wiedzieć to może :(
Na tym polega demokracja, czyli /z języka starogreckiego/ rządy miłościwie nam panującego ludu.
Chciał czy nie chciał, trzeba zatem rozwiązać podstawowy problem, jak się skutecznie porozumiewać z prostaczkami.
Jak?
Używając ICH języka??
jeżeli nie wywyższaniem
jest nagradzanie /np. medalami, premiami, nagrodami grand prix, nobla, oscara itd., itd./
??
Kolejna nierozwiązywalna kwadratura koła: sprzeczność już na poziomie semiologii między
demokratyzacją społeczeństwa
czyli równaniem w dół, bo przecież od prezydenta do ostatniego menela
"wszyscy chodzimy w dżinsach"
a
budowaniem elit, które są poza wszelkim zasięgiem średniego zjadacza chleba
dowodzi, w jakiej katastrofalnej obłudzie
w 3. tysiącleciu po Chrystusie
nadal żyjemy.
Król Francji Ludwik XIV Słońce załatwiał się publicznie, a potem jego stolec /też publicznie/ podziwiano.
Czy o to w tym wszystkim
d z i s i a j
chodzi, byśmy byli wpatrzeni w elity,
które do pięt nie dorastają prostaczkom
??
Égalité!
Fraternité!
- hasło rewolucji francuskiej z 1793 roku -
pozostanie tylko postulatem właśnie dlatego, że od zawsze na zawsze na całej Matce Ziemi w s z y s c y
- od menela do prezydenta -
pragniemy wyłącznie pochwał i nagrody
ani wolności
ani równości
ani braterstwa
pragniemy wywyższenia