Przejdź do komentarzyRymacze, Luboml
Tekst 26 z 33 ze zbioru: Kresy przywracanie pamięci
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2013-04-12
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń4241
Rymacze, Luboml

Po wyjeździe wczesnym rankiem z Chełma Lubelskiego jedziemy w kierunku przejścia na granicy w Jagodnem - Dorohusku. Mamy kilkanaście kilometrów  do Lubomla, będącego jakby bramą do Polesia Wołyńskiego, skąd można pojechać na malownicze pojezierze szackie, najbardziej na północny zachód wysunięty rejon Wołynia.  Tym razem jadę z ekipą telewizyjną, która składa się z Krzysztofa i Jacka, którzy wyposażeni w odpowiedni sprzęt, filmują napotkane po drodze miejsca pamięci i zabytki.

Zanim znajdziemy się w Lubomlu, w odległości około 6 km od przejścia granicznego w Dorohusku zjeżdżamy z głównej drogi i zatrzymujemy się we wsi Rymacze, położonej nad Jeziorem Jagodzińskim. Teren wsi i jej okolice uświęcone są krwią żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK.  Od 14 do 19 kwietnia roku 1944 jej oddziały toczyły ciężkie boje w leżących na południe od tej miejscowości  Lasach Mosurskich, gdzie zostały otoczone przez silne oddziały niemieckie. Podczas przebijania się na północ zginął dowódca płk Jan Kiwerski „Oliwa”.    Właśnie w okolicach wsi Rymacze i Jagodzin, przejeżdżamy przez  podwójną linię kolejową, gdzie  rozegrała się krwawa bitwa. Dywizja przy przekraczaniu tej silnie bronionej trasy kolejowej została wzięta w ogień krzyżowy i poniosła wielkie straty.  Zabitych zostało około 350  żołnierzy, a rannych, zaginionych, wziętych do niewoli i rozproszonych naliczono około 2000.

Po przebiciu się przez niemieckie okrążenie do Lasów Szackich dywizja podzielona na trzy zgrupowania podążyła na północ. 5 maja 1944 stoczyła pod Szackiem całodzienny bój z Niemcami.

Na skrzyżowaniu dróg zatrzymujemy się przy wysokim ziemnym kopcu zwieńczonym drewnianym  krzyżem katolickim. Nie ma żadnej informacji, czy jest to wymowny, jakże często spotykany  w tych stronach symbol minionej tragedii, czy we wnętrzu tego kopca spoczywają czyjeś zwłoki. Większość domów we wsi to stare chaty z drewna, pomalowane białym wapnem, a ramy  okien i drzwi pomalowane są na żółty i niebieski – kolory flagi Ukrainy. Jeden z przypadkowo spotkanych mieszkańców pokazuje nam leżący w pobliżu, zamaskowany przez gęste zarośla i burzany na nieogrodzonym terenie, jakby opuszczony, kościół katolicki p.w. św. Izydora z lat trzydziestych XX wieku. Z tego samego okresu pochodzi miejscowa szkoła którą mijaliśmy, od czasów przedwojennych do dziś służąca miejscowym dzieciom. Po roku 1945, gdy wszystkich Polaków wywieziono za linię Bugu, kościół został zamknięty, następnie zdewastowany (wyburzono także wieżę), potem przeznaczany był na różne cele świeckie. Kilkanaście lat temu, oddany wiernym, powoli wraca do pełnienia posług religijnych, pełnionych sporadycznie, przede wszystkim w czasie Wszystkich Świętych,  przez franciszkanów z Kowla. Wyremontowany został dopiero dach i okna. Na ścianach zewnętrznych widoczne są liczne ślady pocisków, jakby czas zatrzymał się w tym miejscu 62 lata temu. Drzwi wyjątkowo zaniedbanej również we wnętrzu świątyni, w której odpadają tynki i obrywają się elementy sufitu,  których nie ma komu choćby zwyczajnie pozamiatać z posadzki, otwiera nam mieszkający po sąsiedzku niewysoki starszy pan, o imieniu Rościk. Na moją uwagę, że czasami mógłby ktoś skosić trawę i pozamiatać wnętrze kościoła, jakby zdziwiony jej niestosownością, wzrusza tylko ramionami i zabierając klucze, znika za furtką swojego podwórka.

Spod północnej ściany kościoła roztacza się  widok na rozległą panoramę Lasów Mosurskich. Wracamy na drogę i przez szeroki pas torów kolejowych, skąd widać odległe o kilometr budynki stacji kolejowej Jahodyn,  przechodzimy na dawny cmentarz parafialny. Większość grobów przedwojennych parafian jest już nieczytelna i pokryta chwastami. W roku 1994, staraniem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz środowisk AK, część cmentarza uporządkowano i urządzono na nim  kwatery żołnierzy  27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Wśród zidentyfikowanych poległych żołnierzy widzę nazwiska trzech kobiet.

30 sierpnia 1943 roku niedalekie polskie wsie Ostrówki i Wola Ostrowiecka zostały otoczone przez liczne oddziały UPA, które przechodząc od zagrody do zagrody mordowały w nich mieszkańców, rabowały dobytek i puszczały z dymem zabudowania. Po tych miejscowościach nie ma dziś śladu. Ofiary pochowane zostały w zbiorowej mogile, na której w 1992 roku stanął krzyż.  Zginęło wtedy około 1000 osób. 6 września 1943 w okolicach położonej na południe wsi Bołtuny, polski oddział AK  zaatakował i    rozbił duże oddziały UPA, prawdopodobnie związane z tamtą antypolską zbrodnią.

Po kilkunastu kilometrach jazdy na wschód przejeżdżamy przez Luboml, miasto rejonowe, liczące niewiele ponad dziesięć tysięcy mieszkańców, posiadające od roku 1541 prawa miejskie. Kilkakrotnie przebywał w nim król Władysław Jagiełło, który wzniósł tu zamek. W roku 1648 miasto zostało zniszczone i złupione przez oddziały Bohdana Chmielnickiego. W XVIII wieku Franciszek Ksawery Branicki wybudował w okolicach dawnego zamku okazały pałac, a jego następcy rozbudowali zabytkowy rynek. W II połowie XIX wieku pałac został zniszczony przez pożar.      W czasie okupacji hitlerowskiej, podczas likwidacji miejscowego getta w roku 1942, zginęło około 10 tysięcy okolicznych  Żydów i spłonęła renesansowa synagoga, uważana za jedną z najpiękniejszych na Wołyniu. Do dziś zachwal się tu kościół p.w. św. Trójcy, ufundowany przez króla Władysława Jagiełłę. Był on na przestrzeni wieków wielekroć przebudowywany. Po II wojnie zamieniono go na magazyn, potem był w nim tartak, wreszcie został w roku 1992 zwrócony wiernym.

Jadąc od Lubomla przez cały czas na wschód, ponad trzysta kilometrów trasą kolejową, albo równoległą do niej szosą, przez Kowel, Maniewicze, Kuzniecowsk, Sarny i Rokitno, można zwiedzić północną część Wołynia graniczącą z Białorusią, obszarowo największą część Wołynia, zwaną Polesiem Wołyńskim. Z wymienionych wyżej większych miejscowości,  po zatrzymaniu się w nich na jeden, dwa noclegi, można robić wypady do pobliskich, ciekawszych miejscowości i miejsc. Trasa ta przecina znane wołyńskie rzeki wpadające na północy do Prypeci, będącej największym dopływem Dniepru.  Wymieniając w kolejności od zachodu na wschód, są to Turia, Stochod, Styr z Ikwą,  Horyń, Słucz.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×