Autor | |
Gatunek | romans |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-07-18 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3209 |
Obudziła się wcześniej z przykrym uczuciem, że coś niedobrego się stanie. Po chwili uświadomiła sobie, że to `coś` dotyczy jedynie snu i odetchnęła z ulgą. Wtuliła policzek w ciepłe zagłębienie poduszki, próbując sobie przypomnieć przebieg majaków. Niepotrzebnie spojrzała w okno i cały jej sen, posiekany na jakieś fragmenty - zniknął.
Odwróciła się gwałtownie na drugi bok, jęcząc. Chciała się jeszcze zdrzemnąć i uciec w sen, ale nie nadchodził. Usiadła na brzegu łóżka, starając się jakoś uporządkować myśli, zastanowić się.
Około południa rozpogodziło się. Szare zawisy chmur zniknęły, jakby je ktoś zdmuchnął. Ukazało się słońce i powiał ciepły wiatr.
Ogarnął ją jakiś dziwny nastrój. Nagle zdała sobie sprawę, że w życiu nie ma nic pewnego. Starała się myśleć o czymś innym, ale wciąż powracała `tamta` noc. Powinna być wdzięczna losowi, że poroniła, ale nic nie zetrze tej traumy. Miała wrażenie, że wskazówki zegara zatrzymały się w miejscu.
Teraźniejszość sprawiała jej nieznośny ból. Gwałtownie wstała z fotela.
- Musze wyjść z domu, bo oszaleję od tych myśli - powiedziała do siebie.
Wieczorny wiatr szeleścił w lipach, z łąk dolatywał zapach kwiatów i traw a niebo świeciło gwiazdami a nad lasem wysuwała się tarcza księżyca. Wszystko wokół było pełne ciszy i spokoju, ale jej serce przepełniał smutek i troska. Spacerowała o zmroku.
Tęskniła. Gdzieś w podświadomości czuła, że jej szczęście zostanie zmącone. Kiedyś babcia powiedziała jej, że ma w sobie cechę „jasnowidza“.
- Babciu! Wytłumacz mi to...Co to ma znaczyć? - zapytała niecierpliwie.
- To, co wyczujesz spełni się i nie da ci spokoju.
Jeszcze wtedy nie wierzyła w babcine `wróżby`, ale po latach zaczynała mieć wątpliwości. Otrząsnęła się z tych myśli, zrobiła znak krzyża i wróciła do domu. Wieczorny spacer dobrze na nią podziałał, bo gdy przyłożyła głowę do poduszki natychmiast zasnęła.
Następnego dnia obudził ją delikatny dotyk. Otworzyła oczy i ujrzała Tomka. Zerwała się nerwowo i usiadła na łóżku. Potem z wolna zaczęła się uspokajać.
- Kochanie - mówił - ostatnio zrobiłaś się nerwowa. Może wypadałoby odwiedzić lekarza...
- Żadnych znachorów.
- Spokojnie... - dotknął jej ust delikatnie, niczym muśniecie skrzydeł motyla i się odwrócił.
Patrzyła za nim jak wchodzi do kuchni. Potem usłyszała brzęk naczyń i uśmiechnęła się do siebie.
- Zaraz będzie kawa - krzyknął, wychylając głowę zza drzwi - ale dla ciebie cieniutka, kochanie...
„Znowu to samo“ - pomyślała ze złością.
Wstała, zarzucając na siebie szlafrok wyszła na balkon. Lato było w pełni. Po czystym i błękitnym niebie płynęły białe obłoki, a wierzchołki drzew ozłocone promieniami wschodzacego słońca, kołysały się z lekka od podmuchów ciepłego wiatru.
Tomek, siedział na krześle patrząc w stronę Julki. Poznawszy ją jako podlotka już wtedy widział w niej urodę i zmysłowość. Wtedy wyeliminował zakazane myśli, które wypełzały na wierzch za każdym razem. Miał czternaście lat, ona tylko dziesięć. Teraz jest zgoła inaczej.
Potem każde kolejne spotkanie z nią stało się ciężkim i trudnym zmaganiem z uczuciami do niej. Mógł się czuć zraniony, kiedy ona próbowała go unikać. Była z reguły milcząca i markotna. Sądził, że wie dlaczego to robiła, ponieważ darzyła go coraz silniejszym uczuciem, którego nie mogła okazać.
- Smutno ci, prawda? Możesz na mnie polegać. Pomogę, tylko nie krepuj się mówić...
Westchnęła i spojrzała w jego oczy. Siedział obok niej, zapatrzony w nią jak w obrazek.
- Może wyjdziemy na spacer? Świeże powietrze dobrze ci zrobi i sprawi, że poczujesz się lekka...
- Tak, masz rację. Tylko się ubiorę. - Zerwała się z miejsca.
- Zimno ci?
- Bardzo - odpowiedziała. - Trzęsie mnie od środka.
Kiedy wyszli, Julka popadła w refleksję. Splotła ręce i przycisnęła je do piersi, odprowadzając wzrokiem za oknem zwiędły liść, który spadł z drzewa. Przez chwilę czuła, że ona, jak ten liść w drodze w dół spada niżej i niżej...
Po chwili zebrała się w sobie. Była już w tak strasznej sytuacji, że nie widziała żadnego wyjścia. Jednak nigdy się nie poddaje. Wcześniej czy później zawsze pojawiało się światełko w tunelu. Wiedziała, że w przyszłości czekają ją trudne chwile, ale tak już musiało być. Teraz musi się wydostać z tego ciemnego tunelu. .
Przez jej głowę przeleciało złe wspomnienie o gwałcie a potem poronieniu. To już rok. Długi rok po traumatycznych przeżyciach... Potem...często jest tak, że człowiek nie chce wracać do miejsc, które przynosi złe wspomnienia. A z drugiej strony, dobre wspomnienia budzą tylko smutek i żal, które trzeba zostawić za sobą. Te dobre stawały się bolesne, ponieważ były tylko wspomnieniami. Nigdy nie przywrócą minionego szczęścia.
- Cieszę się, że mogę z tobą porozmawiać, bawić się, śmiać... - powiedział,kiedy odsapnęli po długim chodzeniu, siadając na tarasie.
Spojrzała na Tomka przelotnie, gdyż coraz trudniej było jej wytrzymać jego spojrzenia. Przyłapał ją jednak na tym i wpatrywał się w Julkę tak uporczywie, że nie mogła odwrócić wzroku. Znów pojawiły się silne, zakazane między nimi wibracje.
Tomek westchnął ciężko. Na początku wmawiał sobie, że to tylko pobożne życzenie, czysta fantazja. Każde kolejne spotkanie stawało się ciężkim i trudnym zmaganiem z uczuciami. Mógł czuć się zraniony, kiedy go unikała. Ale nie czuł się tak. Podejrzewał, że i ona do niego coś czuje, tylko nie potrafi mu tego okazać.
Tomek był czarującym mężczyzną: wysoki blondyn o niebieskich oczach i ten czarujący uśmiech oraz usta, przed którymi nie mogła się powstrzymać, by ich nie pocałować. W ciągu następnych dni nie była w stanie myśleć o niczym innym jak o jego ustach. Kiedy myła się, myślała o nim. Kiedy szła spać a sen nie nadchodził, marzyła, wyobrażając sobie ich wspólną noc. `Chyba się znowu zakochałam... - dumała`.
Tej nocy Zosia nie mogła zasnąć. Zastanawiała się, czy to już miłość, czy zauroczenie. Jeśli to pierwsze to była zgubiona a jeśli drugie, miała szansę się wycofać.
- Boję się powiedzieć, że cię kocham - szepnęła. - To mogłaby być pomyłka... - Wyciągnął drżącą rękę i dotknął jej blond włosów.
- Nie będę nic mówić - szepnął. - I tak wszystko wiesz. Nie powtórzę tego, dopóki sama nie zechcesz usłyszeć, ale pragnę cię obejmować, przytulać i całować...
- Ja też tego pragnę...
Nigdy w życiu nie czuł się bardziej bezbronny, niż teraz. I nigdy tak bardzo nie drżał z lęku przed porażką. Marzenia uczyniły go znów mężczyzną. Julia była teraz czymś więcej niż marzeniem. Chwycił ją za ramię i pociągnął do siebie.
Jej usta zadrżały i rozchyliły się. Przełknął ślinę i poczuł, że musi dotknąć jej ust swoimi. Wślizgnęła się na jego kolana i usiadła całym ciałem, obejmując go mocniej kiedy pocałunek stał się bardziej namiętny.
Napór jej miękkiego ciała sprawił, że zaczęło mu szumieć w uszach. Przewrócił ją na łóżko, nie odrywając warg od jej ust. Pocałunek miał trwać wiecznie. Potem podniósł oczy i napotkał jej roześmiane spojrzenie. Jego usta niechętnie oderwały się od pocałunku.
- Nie mogę czekać... - mruknął, kryjąc twarz w jej szyi. Oczy mu pociemniały, gdy uniósł je w stronę twarzy Julii. - Nie mogę...
Pocałowała go czule w ucho. Objęła jeszcze mocniej i przycisnęła do siebie.
- Żadne z nas już nie musi czekać, Tomku - szepnęła mu do ucha. - Już nie...
Potem wszystko potoczyło się szybko. Obydwoje byli jednak wyczerpani i nasyceni.
- Marny ze mnie kochanek - mruknął zawstydzony.
- Ha! Niedawno wydawało mi się, że ja jestem do niczego...
- Niektóre kobiety potrafią świetnie udawać...
- Nie ja.
Uwierzył jej. Dreszcze rozkoszy, które ją przeszywały, nie dało się z pewnością udawać.
- Widocznie nasze ciała lubią się wzajemnie. Kocham cię...
- Tomku , staram się wymówić to magiczne słowo, ale to słowo, które chciałbyś usłyszeć wciąż mnie przerasta. Coś mnie od niego odgradza... - Czy potrafisz czekać na to słowo, które być może nigdy nie padnie...?
- Potrafię, kochana. Tylko bądź ze mną zawsze... Tej nocy chyba nie zmrużę oka - powiedział cicho. - Pieszczotliwie dotknął jej policzka. - Poczucie szczęścia rozsadza moją pierś. Obawiam się, że serce mi pęknie, nim nadejdzie dzień... - Pocałował ją. Ucałował jej usta, nos, policzki, szyję.
Usłyszała, że w jego głosie pobrzmiewa radość i lęk...
Gdy się obudziła, zachowywała się tak, jak zawsze. Zacisnęła powieki, zamrugała rzęsami i przywitała nowy dzień uśmiechem.
Widział wyraźnie, jak ona się budzi. Jego serce wypełniało się radością, by móc na nią patrzyć. Nie chciał jej przestraszyć, więc leżał nieruchomo. Obserwował jej leniwe ruchy rąk na poduszce i na kołdrze.
Julka wyciągnęła ręce ku górze, chcąc przeciągnąć się niczym kotka. Za chwilę wyczuła łokciem, że nie jest w łóżku sama. Przestraszyła się. Zupełnie o nim zapomniała.
- Och... - powiedziała zaskoczona, zamykając usta dłonią - to ty...
- Witaj kochanie - powiedział z uśmiechem. - Tak często o tym śniłem - dodał szeptem - że jesteś przy mnie. Nawet nie pamiętam, kiedy zacząłem o tym marzyć...
- Nie przerywaj. Mów - poprosiła.
- W każdej napotkanej kobiecie - uśmiechnął się - szukałem ciebie. Byłaś światłem mego życia a zarazem przekleństwem. Nie znalazłem radości w ramionach innej od chwili, kiedy cię poznałem... - Położyła dłoń na jego policzku. - Znów mi się wydawało, że to tylko sen... Czy możesz mi coś obiecać? - jego głos zrobił się nagle niecierpliwy.
- Co tylko chcesz...
- Zostań ze mną tak długo, jak to tylko możliwe. Zostaniesz, kochanie...?
Delikatnie objął Julię za plecy i przybliżył do siebie, przytulając policzek do jej czoła. Ona podniosła głowę i napotkała jego ciepłe spojrzenie.
- Obiecuję.
Potem już tylko stali przy oknie, patrząc w niebo. Pierwsze gwiazdy lśniły złocisto na sklepieniu nieba, ale ona nie szukała wśród nich gwiazdy swojego przeznaczenia.
Obserwował dziewczynę kątem oka i zauważył, że się uśmiecha, patrząc na gwiazdy. `O czym marzy?“, rozmyślał. Tak bardzo pragnął poznać jej najskrytsze marzenia i myśli.
Potem złapał ją w pół i zaniósł do łóżka. Przykrył kołdrą i sam się potem położył. Leżeli obydwoje ze splecionymi dłońmi na kołdrze. Każde z nich z osobna zatopiło się we własnych myślach.
Od tamtej nocy, jej życie zmieniło się na lepsze.
- Śpisz? - zapytała po chwili. - Myślała, że zasnął.
- Nie śpię. Myślę...
- O czym? - zapytała, odwracając głowę w jego stronę.
- O nas.
Przybliżył się do dziewczyny. Objął ją za szyję i przyciągnął jej głowę na swoje ramię.
Myślał. Wciąż myślał i nie mógł przestać.
Nie byli ze sobą tak blisko od kilku dni. Coś ponownie lekko zakuło ją w podbrzuszu i poczuła, że go znowu bardzo pragnie. Wyciągnęła do niego rękę, która odnalazła odkrytą pierś. leżała tam teraz i dotykała palcami.
Słyszała jego oddech tuż przy uchu. Słowa stały się zbędne. Ciała okryte cienkim kocem mówiły własnym językiem, stawiały własne wymagania. Ich usta szukały się nawzajem głodne pocałunków a dłonie wędrowały po nagiej skórze.
Tomek dobrze znał mapę ciała dziewczyny, którą kochał i uwielbiał. Znał jej czułe punkty na ciele i wiedział, co ma robić, by ofiarować jej rozkosz.
- Kochanie... jesteś taka cudowna - jęknął, miękko całując jej brzuch. - Gdybyś tylko wiedziała jak za tym tęskniłem...
- Od wczoraj... ? - lekko zadwiła. Przytaknął.
Wczepiła się w niego jak tonący brzytwy przekonana, że nie przeżyje, jeśli ją teraz zostawi. Głodnymi ustami szukała jego warg. Wysunęła ku niemu podbrzusze. Żadne z nich nie słyszało już grzmotów ani też nie widziało błysków, rozdzierających mrok. Julia miała uczucie, że porwała ją wysoka fala.
Obudziła się oszołomiona i zdrętwiała, bo przez całą noc leżała na plecach. Natychmiast ogarnęło ją poczucie szczęścia i przez ułamek sekundy nie mogła zrozumieć, skąd się ono bierze. Wkrótce poczuła ciepło bijące od ciała Tomka.
Sztywna, odwróciła się na bok i zapatrzyła się w jego uśpioną twarz. Powiodła palcem po jego twarzy. To, co spotkało ich tej nocy było dostatecznie wielkie i takie cudowne. Leżała spokojnie, zmuszając myśli, by przestały wirować w jej głowie.
On udawał, że śpi. Potem wtulił się w jej ramiona, jakby spragniony następnych pieszczot. Ona się uśmiechnęła i przytuliła się bardziej. Obrzuciła spojrzeniem jego piękną twarz i znów zatrzymała wzrok na jego niebieskich oczach. Ucisk w dołku stawał się nieznośny.
- Kochanie... - wyszeptała.
Zamknął jej usta pocałunkiem, który rozbudził w niej namiętną tęsknotę...
*
Usiadła na brzegu wanny. Nie odkręcała kranu. Siedziała i myślała o śnie, który się wyśnił rok temu i często ją ten sen nawiedzał. `To Tomek miał być tym blondynem o niebieskich oczach, pomyślała. Ten, który śnił się niemal co noc` .Nie widziała jego twarzy a jedynie kolor oczu i włosów. `I jak tu nie wierzyć w sny, skoro się sprawdzają?`.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bardzo dobre / znakomite
Ponadto pojawił się wskazany już wcześniej błąd w zapisie dialogu. Mam na uwadze zbędną kropkę po wypowiedzi, a następnie zaczęcie po myślniku narracji wielką literą. I ostatnia uwaga. Jeżeli robiły wtrącenie, to wypadałoby przed nim i po nim u żyć tych samych znaków, na przykład przecinków albo myślników.
oceny: bezbłędne / bardzo dobre