Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-12-05 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2029 |
Na wszystkie bóstwa, c-co to do cholery jest ? – spytał wielebny z fajką w ustach.
- To?...to tylko mały bazyliszek, miał legowisko w kanałach a obok niego z ośmiu chłopów bez kończyn – odpowiedział żartobliwie chodź nikogo oprócz niego to nie rozbawiło – to na ile żeśmy się umówili czcigodny wielebny?
- Czte…sied…
- Ile?
- Ohm! Niech stracę… 45 szelągów i ani ternara więcej – powiedział kapłan lekko zawiedziony – zakon nie odpuszcza co?, dzisiaj 45 miesiąc temu 30 a ile będziecie chcieli potem!
- Licz się z cenami zakonu klecho! – powiedział stojący obok niego zakonnik – usługi zakonu białej róży nie są tanie a liczy się efekt nie pieniądz.
- Spokój!!! – uciszył go rycerz obok – nie przyszliśmy tu dyskutować!, tobie już dziękujemy wielebny za cierpliwość i wiarę.
Byli już w 34 drogi do najbliższego granicznego miasta, na drogowskazie wskazującym zachód widniał napis „Barenshock, najlepsze piwo, ryby i ceny 300mil” drugi z rycerzy zmarszczył brwi i wybałuszył usta:
- Barenshock…kupę roboty dla takiego jak ty, co nie Jahre? Pijaczyny, dziwki, potwory, czysta kwintesencja - rzekł młodzian szukając czegoś w sakwie przy pasie – zastanawiałeś się co zrobimy z tymi pieniędzmi?
- Tak młody, sprzedamy w kantorze – odrzekł Jahre.
- Sprzedamy ?! ja…ja…jak to sprzedamy?
- Tak to, szeląg stoi bardzo wysoko, od pewnego kupa, jeszcze z ten wioski, dowiedziałem się że aktualny kurs to 4,5 denara za szeląg.
- Równie dobrze mógł byś założyć te pieniądze na nefryty dla twojej ukochanej – powiedział młody poprawiając uzdę koniowi - a tak właściwie to gdzie ona jest, dawano się nie widzieliśmy.
Jahre nie odpowiedział, kiwnął tylko przecząco głową.
Na podgrodziu zatrzymała ich chłopska milicja, Jahre nie zareagował nawet ale młody wzdrygnął się przeraźliwie, jeden z milicjantów wystawiając rękę przed siebie dając wyraźny znak aby się zatrzymali.
- Zsiądźcie z konia panie!, choroby wy aby nie złapali?
- Nie
- Swoje musim zrobić
- A co dokładnie?
-Nooo...popatrzeć musim…no wyglądacie okropnie ale chyba zdrowo, możecie jechać .
- Z góry dzięki.
W karczmie było bardzo głośno, dobiegającą ob. Strony sceny muzykę mógł by usłyszeć nawet nieboszczyk, do stolika obok przysiadł się mężczyzna w białym kubraku i wyraźnie wyróżniająca się z tłumu kobita. Chwile potem do stolika przyszła kelnerka, zgrabna młoda wieśniaczka ze znaczącym przedziałkiem po między jedynkami :
- Coś podać? – zapytała kelnerka drapiąc się po ramieniu.
- Hmm…a więc tak, na przystawkę zapiekane pomidory z sosem z pieczarek i mięty ponadto dwa kufle samogonu ze śliwek, danie główne to wątróbka wieprzowa z wiśniami oraz zupę z batatów z charizo a na deser śliwki w migdałowym sosie i ciasto karmelowo cytrynowe i oczywiście do tego dolewka najprzedniejszego samogonu.
- Rozumiem, panowie razem czy oddzielnie ?
-Razem – powiedział Jahre
Czas dłużył się w nieskończoność, drugi młodszy rycerz z nudów ostrzył sztylet w bucie a Jahre jak zwykle grzebał w nosie wydłubując resztki strupów, kiedy kelnerka przyszła jedzenie było już zimne i nieapetyczne w najlepszym tego słowa znaczeniu…gdy wychodzili przed wejściem para która kilka minut temu siedziała przy stoliku obok nagle zaczęła się kłócić:
- Dlaczego to zrobiłaś, co? dlaczego ? co my ci zrobiliśmy?
- Ale jak nic nie zrobiłam, to nie ja!!!
- Kłamiesz! Wszyscy wiedzą żeś wiedźma, to ty na nas bestie sprowadziła
Jahre czekał chwilę aż atmosfera się uspokoi
- Młody!, robota czeka!