Go to commentsUniesienie (cykl: Uniesienie)
Text 13 of 139 from volume: Liryki rzucone na porywisty wiatr
Author
Genrepoetry
Formpoem / poetic tale
Date added2018-04-11
Linguistic correctness
Text quality
Views2065

Nie raz mi przyszło, choć nie chciałam, 

po grząskim gruncie stąpać boso. 

A ja tak lubię (nie wiem czemu), 

kiedy na rękach mnie unosisz. 


Chwila tak krótka, jak migawka, 

ulotna niczym dym z komina. 

A mnie się marzy (wbrew fizyce), 

jak ciało stałe ją utrzymać. 


Zatrzymać - nawet powiem więcej: 

żonglować nią, móc chwytać w dłonie. 

Zasuszyć w książce - tak na szczęście. 

Badać dotykiem, opić wonią... 


Między palcami całe lata 

przeciekły (zwykłe prawo straty). 

Ta krótka chwila wbrew naturze 

sprawia, że się zmieniają światy. 


Nieodwracalne się odwraca. 

Znowu się spełnia niespełnione... 

Więc jeszcze chwilę na tych rękach 

unoś. Nim czas jej nie pochłonie.

 
  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Takie nasionko dmuchawca, albo ptasie mleczko :-)
avatar
Befano :))) wygrzebane sprzed lat wierszyki - napisały sie kiedys, więc są :))) A ich wartośc kaloryczna? Jak to ptasie mleczko. :)))
avatar
Te same pragnienia skrywa niejedna, również owłosiona, pierś, więc nasuwa się nieodparte pytanie, kto kogo będzie tu unosił? Cięższy lżejszego?

Niestety, nasz kręgosłup na całe dziesięciolecia i wcale nie z gumy - cud, że w ogóle nosi nas samych
avatar
Sekwencja wszystkich wersów,

począwszy od

A ja tak lubię (nie wiem, czemu),
kiedy na rękach mnie unosisz.

i kończąc na

Więc jeszcze chwilę na swych rękach unoś. Nim czas jej nie pochłonie.

(patrz tekst - cytuję z pamięci)

obrazuje owo /także wysiłkowe, czysto fizyczne/ uniesienie jedynie /egoistyczny/ punkt widzenia /i siedzenia/ bohaterki tej miłosnej liryki.

To, że /milczący jak grób w tym dialogu/ adresat wszystkich tych wynurzeń może mieć /nie daj Boże/ jakieś lumbago, dyskopatię albo inny jeszcze /niewidoczny/ defekt, nikogo tutaj nie interesuje. Ważne, że liryczna Ona to lubi.

I pokażcie mi takiego pana, który otwarcie /kobiecie??/ do jakiegokolwiek defektu na dzień dobry się przyzna!

Scenka miłosna

bez miłości

jest kolejnym teatrzykiem /wraz z wpisanym w literaturę widzem to zawsze teatrzyk na t r z y krzesła/, jaki zbyt często rozgrywamy w pieleszach zacisza damsko-męskiej alkowy.

W punkt podpatrzony mechanizm kobiecego usidlania
avatar
"Jakaś jeśtem w twych ramionach taka mala..."

/genialna Mira Zimińska w przedwojennej piosence Mariana Hemara pt. "Si petite" czyli "Jeśtem taka mala"/
© 2010-2016 by Creative Media