Tekst 13 z 138 ze zbioru: Liryki rzucone na porywisty wiatr
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2018-04-11 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2047 |
Nie raz mi przyszło, choć nie chciałam,
po grząskim gruncie stąpać boso.
A ja tak lubię (nie wiem czemu),
kiedy na rękach mnie unosisz.
Chwila tak krótka, jak migawka,
ulotna niczym dym z komina.
A mnie się marzy (wbrew fizyce),
jak ciało stałe ją utrzymać.
Zatrzymać - nawet powiem więcej:
żonglować nią, móc chwytać w dłonie.
Zasuszyć w książce - tak na szczęście.
Badać dotykiem, opić wonią...
Między palcami całe lata
przeciekły (zwykłe prawo straty).
Ta krótka chwila wbrew naturze
sprawia, że się zmieniają światy.
Nieodwracalne się odwraca.
Znowu się spełnia niespełnione...
Więc jeszcze chwilę na tych rękach
unoś. Nim czas jej nie pochłonie.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Niestety, nasz kręgosłup na całe dziesięciolecia i wcale nie z gumy - cud, że w ogóle nosi nas samych
począwszy od
A ja tak lubię (nie wiem, czemu),
kiedy na rękach mnie unosisz.
i kończąc na
Więc jeszcze chwilę na swych rękach unoś. Nim czas jej nie pochłonie.
(patrz tekst - cytuję z pamięci)
obrazuje owo /także wysiłkowe, czysto fizyczne/ uniesienie jedynie /egoistyczny/ punkt widzenia /i siedzenia/ bohaterki tej miłosnej liryki.
To, że /milczący jak grób w tym dialogu/ adresat wszystkich tych wynurzeń może mieć /nie daj Boże/ jakieś lumbago, dyskopatię albo inny jeszcze /niewidoczny/ defekt, nikogo tutaj nie interesuje. Ważne, że liryczna Ona to lubi.
I pokażcie mi takiego pana, który otwarcie /kobiecie??/ do jakiegokolwiek defektu na dzień dobry się przyzna!
Scenka miłosna
bez miłości
jest kolejnym teatrzykiem /wraz z wpisanym w literaturę widzem to zawsze teatrzyk na t r z y krzesła/, jaki zbyt często rozgrywamy w pieleszach zacisza damsko-męskiej alkowy.
W punkt podpatrzony mechanizm kobiecego usidlania
/genialna Mira Zimińska w przedwojennej piosence Mariana Hemara pt. "Si petite" czyli "Jeśtem taka mala"/