Go to commentsZ sympatią (fragment)
Text 9 of 56 from volume: Bywanie w akapitach
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2018-06-11
Linguistic correctness
Text quality
Views1786

Kiedy zobaczyła na własne oczy, że jej nie ma, myślała, że spadnie z krzesła. Krzyczała na całe gardło: Ku.....!!! Ale tylko media są w stanie usłyszeć głos ducha. Przy niej nie było nikogo.

Chciała wrócić do własnego ciała, do krwi i do kości, lecz wysiłki spełzały na niczym, a właściwie na gmatwaninie myśli. Te myśli były jakby nie jej, bo przecież jej już nie było. Zaczęła zastanawiać się, jaka biografia mogłaby być jej własną, skoro dotychczasowe życie okazało się fikcją, doskonale powiedzioną ku wiarygodności.

Nie wiedziała skąd czerpie łzy. Czyżby materializowały się z emocji i z energii tych wszystkich kobiet, które zapewniał, że JEJ nie ma? Że właściwie nigdy JEJ nie było, bo dawno temu została „anulowana”; że nimi - kobietami z sieci - chciał wypełnić życie, a w każdym razie o tym je zapewniał.

Tamte kobiety były realne. Miały twarze – mnóstwo twarzy. I ciała... ciała, których pożądał, które dotykał, o których marzył, pieprząc nieistniejącą.



Później i on też przestał istnieć. Zamienił się w mgłę, która wiła się pośród myśli. Obce kobiety siedziały w pustych pokojach i krzyczały na całe gardło.


***


W sanatorium zakwaterowano ją z trzema kuracjuszkami; wszystkie starsze od niej o około dziesięć lat. Niemal natychmiast, polubiły się i zżyły ze sobą. Pasowały do siebie - wesołe, bezpośrednie, niezmanierowane i sympatyczne. Zwracały się do niej per „Mała”, „Córcia”. Tutaj nie była „Mamą”, jak w domu, w którym mąż tak właśnie ją nazywał. Jakby nie była kobietą, z którą dzieli życie, łoże...

A z „Małą” było jej dobrze.

Zośka mówiła, że Jola ma w sobie coś wyjątkowego - że przyciąga ludzi, hipnotyzuje. Wcale nie była wyjątkowa - po prostu lubiła ludzi, a oni to wyczuwali.

Było jej zdobrze z odwzajemnianą sympatią.


***


„Miły i sympatyczny pozna miłą i sympatyczną. Możliwość sponsorowania.” - anons męża Joli brzmiał lakonicznie. Zamieszczony był na jednej z wielu witryn internetowych „tylko dla dorosłych”. Seksrandkowy portal ociekał pornografią, jak i wiele innych, których był aktywnym użytkownikiem. Na takich stronach nie posługiwał się własnym imieniem, jak to czynił na grzeczniejszych – społecznościowo-towarzyskich – sympatyzuj.com, be-two, mydear. Na „ostrych” dbał o anonimowość. Używał nick`a „Kordian”.

- Sponsor Kordian! Stoczył się na samo dno! - pomyślała gniewnie.

Nie miał już pieniędzy na dziwki ze strony grzeszne.eu, zaczął więc wyrywać Rosjanki z matrymonialnych portali i zwyczajne kobiety, szukające drugiej połowy w internetowym gąszczu. Łowił je na definicję: „rozwiedziony”, na deklarację „małżeństwa, miłości, przyjaźni”. W mailach pisał: „Moje sprawy są jeszcze wciąż nieuregulowane, w rozsypce. Ale wiem jedno – nie chcę być sam do końca życia.”

Nie umiała być wściekła na te kobiety. Czytała ich elektroniczne korespondencje ze swoim „ślubnym szczęściem”. One nie były złe. Niektóre z nich wzbudzały w niej sympatię, wykładały serce na dłoni, pisały szczerze o sobie, o oczekiwaniach, marzeniach i poglądach. Tych było jej żal – cynicznie oszukiwane. A oszustowi przyświecał jeden cel: uwieść, zaliczyć, poczuć mieszaninę adrenaliny i testosteronu towarzyszącą seksowi z kolejną zdobyczą. Oparła się pokusie napisania do tych pań, ujawnienia prawdy o sympatycznym pretendencie na dozgonną połowę jabłka.




  Contents of volume
Comments (8)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Przeszył mnie dreszcz, ale Ty wiesz, Bergamotko, dlaczego?
avatar
Befano, powinien przeszyć, więc to dobrze :)
avatar
Auroro, ten fragment większej prozy odnosi się nie tyle do relacji internetowych. Odnosi się do pojęcia "seksoholizm", które jest na liście uzależnień. W 2009 czytałam bardzo dobry artykuł w "Wysokich Obcasach" - relacje kobiet - żon seksoholików. Odkryły to uzależnienie swoich mężów, posiłkując się Internetem, programami hackerskimi, dzięki odzyskiwaniu zapisów z dysków komputerów swoich życiowych partnerów. Opisywały jak internet był dla nich ścieżką zdobywania kolejnych partnerek. Nie kończyło się na netowych kontaktach - doprowadzali do spotkań realnych, do realizacji celu - uprawiania seksu z kolejnymi kobietami.
Żony seksoholików opowiadały o konsekwencjach tego uzależnienia dla rodziny i dla nich samych. O skutkach w postaci m. in. znacznie obniżonego poczucia własnej wartości, obwiniania się za skłonności ich mężów etc... O skutkach seksoholizmu dla otoczenia seksoholika i dla niego samego również.

Tutaj bohaterka Jola nakreślona od strony jej emocji podczas odkrywania trudnej prawdy.

Dziękuje Ci za komentarz.
Pozdrawiam
avatar
Cieszy mnie, Auroro, Twoja aktywna obecność pod moimi tekstami. Taka aktywność nadaje im życie :)
Pozdrawiam
avatar
Auroro, ależ miłe słowa pod moim adresem... Dziękuję :)
Cieszę się że możemy się poznawać w tym światku cybernetycznym :)
Pozdrawiam
avatar
Dopóki mężczyźni będą siewcami życia, kobietom pozostanie tylko jedno:

zajmowanie się jego dziećmi.

Takie są wymogi biologii, antropologii - i pedagogiki
avatar
Swoją żonę poznałem przez internet. To był strzał w dziesiątkę.
avatar
Belino i bardzo dobrze, że tak się stało. To nie Internet jest zły, to ludzie objawiają w nim zło. A inni dobro. Internet jest skutecznym narzędziem do poznawania świata i ludzi, , którzy odsłaniają własną naturę.
© 2010-2016 by Creative Media