Author | |
Genre | poetry |
Form | blank verse |
Date added | 2020-10-26 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 960 |
Lizanie ran
wybrzmiewa powoli. obraz stabilizuje się.
wreszcie — drgania ustają.
utrata ciepła (rozchodzi się, rozwiewa
leci pod niebiosa, zderza z zimnymi jak lód gwiazdami
i niknie, zapada się tam w kamienne kłęby
w paskudne wręcz, skostniałe światło)
wytrzeszczone oczy tych, którzy doświadczyli.
(tyle blasku w nich,
tyle chmur pełnych złoconej wody
— jakby każdy dojrzał majestat jaki
doświadczył miktroobjawienia, zwidział mu się
choć włosek z tęczowej brody któregokolwiek boga)
— Cudo! — zsuwają się czapki z czerepów.
— Mateńko panachrystusowa… — wypada spomiędzy
smolistych pniaków, spod wędzonych wąsisk
cześć niemal nabożna. oto stało się, niewypowiedziane
(lickophilia - termin nieznany
prawie wszystkim podręcznikom)
i trwa, rośnie na językach. wypuszcza pędy.
odchodzą, kiwając się na boki
po drodze stygną do cna
w brzuchach gęstnieje im własna krew
Autotyza
jakiej marki jest twoja wiara? czytaj z etykiet
dolepionych papierków, formułuj myśli, oby czarne
i mętne (znaczy - dojrzałe, pełne swoistej filozofii!)
dowiaduj się ze zgliszcz, zamglonych twarzy
bóstw wyrzeźbionych w oleju i parafinie,
pancernych posągów bez oczu
pokaleczonych książek (mało kto wie, że Kamasutra
i Bhagawadgita mają jednego autora
- w ciągu godziny napisał je
milionletni Hindus, tuż po tym
jak zamienił się w drzewo)
czytaj, aż do rozpuku
(patrz- teatrzyk: tańczą figurynki z żaru
a te znowu - ulotne, niczym ślina psycząca
na rozgrzanej płycie pieca
no, szybciej wódź wzrokiem
zaraz zanikną, co do jednej; otworzą się
niewidzialne drzwiczki i każdą wchłonie cień
szponiaste, kosmate łapsko wciągnie
w niebyt, szparę pomiędzy belkami)